Koszykarze Miami Heat pokonali obrońców tytułu Detroit Pistons 92:86 i wyrównali na 1:1 stan rywalizacji play off ligi NBA w finale Konferencji Wschodniej, gdzie gra się do czterech zwycięstw.
Zespół z Miami poprowadził do zwycięstwa Dwyane Wade, który zdobył czterdzieści punktów z czego połowę w ostatniej kwarcie.
W pierwszym meczu tych drużyn Heat przegrali 81:90 z broniącymi tytułu mistrzowskiego Pistons. Zdaniem wielu specjalistów przyczyną tamtej porażki było kontuzjowane biodro Shaquilla O'Neala, który nie grał na "pełnych obrotach". Do tego doszła słabsza dyspozycja Alonzo Mourninga oraz nieskuteczna gra Wade'a.
Przed drugim spotkaniem sztab szkoleniowy Heat wyciągnął wnioski, a zawodnicy z Miami znakomicie spisywali się w zbiórkach pod tablicami. O'Neall nie zważał na dolegliwości i walczył ofiarnie: dziesięć zbiórek i 17 punktów.
Rolę lidera wziął na siebie Wade i z czterdziestoma punktami został nie tylko najlepszym strzelcem w drużynie, ale również w całym meczu.
Prowadzenie w spotkaniu zmieniało się wielokrotnie. Na półmetku Pistons przegrywali jedenastoma punktami. Jednak w trzeciej kwarcie potrafili nie tylko odrobić straty, ale również uzyskać przewagę.
"Po pierwszym meczu trenerzy powiedzieli mi, żebym następnym razem zagrał swoje - mówił Wade. - Wówczas rzeczywiście niepotrzebnie byłem niecierpliwy, spiesząc się z każdym rzutem. Teraz zachowałem więcej zimnej krwi".
Trener rywali Larry Brown oddał cześć Wade'owi, mówiąc krótko: "zagrał fenomenalny mecz".