Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 12 października 2024 09:30
Reklama KD Market

Liga hiszpańska - nowa era bez Messiego

Piątkowym meczem Valencii z Getafe rozpocznie się pierwszy od 17 lat sezon ekstraklasy Hiszpanii, w którym kibice nie będą mogli oglądać w akcji Lionela Messiego. Saga związana odejściem z Barcelony argentyńskiego piłkarza dobiegła końca, ale jej skutki będą widoczne jeszcze długo.

Jeszcze dwa tygodnie temu mimo różnych perypetii i zwrotów akcji nic nie wskazywało, że Messi rozstanie się z "Dumą Katalonii". By było mu raźniej klub pozyskał z Manchesteru City jego rodaka i dobrego kolegę Sergio Aguero, a u progu sezonu pozostał bez obu tych graczy, bo nowy nabytek jest kontuzjowany i nieprędko wróci na boisko.

Odejście do Paris Saint-Germain Messiego, głównego architekta sukcesów w ostatnich latach, najlepszego strzelca w historii i legendy klubu, to coś więcej niż osłabienie drużyny. Brak Argentyńczyka, który choć zarabiał zdecydowanie najwięcej, to jednak także cios w finanse i tak już zadłużonego klubu. Jedna z firm konsultingowych oceniła, że wartość klubu po ogłoszeniu rozstania z Messim spadła o 11 procent.

Ucierpi nie tylko Barcelona, ale i cała LaLiga, która przez lata czerpała z rozpalającej emocje rywalizacji Cristiano Ronaldo z Messim. Portugalczyk opuścił Real Madryt już trzy lata temu, a teraz zabraknie też Argentyńczyka. Przełoży się to z pewnością na spadek wartości praw telewizyjnych, a brak jednego z najlepszych piłkarzy w historii nie pomoże też negocjacjom ze sponsorami.

Kibicom La Liga zostanie podziwianie francuskiego napastnika Realu Madryt Karima Benzemy, Urugwajczyka Luisa Suareza w Atletico Madryt, a w Bercelonie prym będzie pewnie wiódł Francuz Antoine Griezmann. Żaden z nich nie zbliża się jednak marką i rozpoznawalnością do Messiego i Ronaldo, a należy też wspomnieć, że po hiszpańskich boiskach nie będzie już biegał Sergio Ramos, który przez lata zapracował na miano ikony.

Lidze nie pomaga też konflikt między najzamożniejszymi klubami a jej władzami i resztą stawki. Kilka dni temu ogłoszono, że La Liga sprzedała za 2,7 miliarda euro funduszowi CVC Capital Partners 10-procentowy pakiet udziałów w swojej działalności marketingowej. Barcelona i przede wszystkim Real Madryt - mające po swojej stronie federację piłkarską - nie chcą się na nią zgodzić i straszą obie strony pozwami sądowymi, które zablokują transakcję. Jak tłumaczą, oddanie części zysków może przez długie lata odbijać się lidze czkawką.

Sedno sporu jest znane od lat - to, co korzystane dla reszty ligi nie musi się opłacać dwóm największym i najzamożniejszym klubom, których konflikt z innymi zaostrzył się jeszcze po nieudanych - przynajmniej na razie - staraniach Barcelony i Realu, by powstała piłkarska Superliga.

Z tych powodów jedyną naprawdę dobrą wiadomością, jaka dotarła latem z Hiszpanii, to zgoda władz państwowych na powrót na trybuny kibiców. Ich limit będą wyznaczać lokalne władze sanitarne. W piątek inaugurację sezonu w Walencji obejrzy 15 tysięcy sympatyków futbolu. Będzie to pierwsze spotkanie ligowe z udziałem publiczności od marca 2020, kiedy pandemia wybuchła.

W cieniu względem wspomnianych wydarzeń znalazł się powrót na ławkę trenerską Realu Madryt Carlo Ancelottiego. 62-letni Włoch, który zastąpił Zinedine'a Zidane'a, wraca do "Królewskich" po sześciu latach i ma nawiązać do sukcesów z pierwszego z dwóch sezonów pracy na Santiago Bernabeu, kiedy zespół triumfował w Lidze Mistrzów.

Real, który latem nie tylko stracił Ramosa, ale i innego podstawowego obrońcę - Francuza Raphaela'a Varane'a, a nie przeprowadził żadnego istotnego transferu poza pozyskaniem "za darmo" Austriaka Davida Alaby z Bayernu Monachium, rozpocznie sezon na wyjeździe w Alaves.

Natomiast 30 tys. fanów będzie mogło zasiąść w niedzielny wieczór na Camp Nou, by zobaczyć, jak Barcelona - po raz pierwszy od 17 lat bez Messiego w klubie - radzi sobie z Realem Sociedad San Sebastian.

Tytułu bronić będzie stołeczne Atletico, w którym już 11. sezon w roli trenera rozpocznie Diego Simeone. Charakterny Argentyńczyk znowu postara się wykorzystać zamieszanie w szeregach najgroźniejszych rywali i dzięki stabilności oraz efektywności wywalczyć kolejne mistrzostwo.

Drużyna wydaje się jeszcze silniejsza niż w poprzednim sezonie, gdyż latem nikt z kluczowych zawodników nie odszedł, a do klubu trafił m.in. zbierający świetne recenzje we włoskim Udinese Calcio rodak szkoleniowca Rodrigo de Paul.

Ekipa z Madrytu w niedzielę zmierzy się na wyjeździe z Celtą Vigo.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama