Iran nie brał udziału w ataku na należący do izraelskiej firmy tankowiec na Morzu Arabskim - powiedział w niedzielę rzecznik irańskiego ministerstwa spraw zagranicznych, odnosząc się do incydentu, w którym zginęły dwie osoby i za który Izrael obwinił Iran.
Rzecznik MSZ Said Chatibzadeh na cotygodniowej konferencji prasowej nazwał oskarżenia Izraela "bezpodstawnymi". "Takimi oskarżeniami Izrael chce odwrócić uwagę od faktów" – stwierdził. Dodał, że za atak odpowiedzialni są "ci, którzy umożliwili izraelskiemu reżimowi postawienie stopy w tym regionie".
"Dobrze znane lobby antyirańskie w USA wykorzystuje każdą okazję, by wysuwać (...) oskarżenia przeciwko Islamskiej Republice Iranu" - powiedział.
Tankowiec Mercer Street, którego armatorem jest firma Zodiac Maritime należąca do izraelskiego miliardera Ejala Ofera, został zaatakowany w nocy z czwartku na piątek u wybrzeży Omanu. W ataku zginęło dwóch członków załogi: Rumun i Brytyjczyk.
Według ekspertów z amerykańskiej marynarki wojennej, którzy są na pokładzie tankowca, atak przeprowadzono przy użyciu dronów.
Władze Izraela w piątek oskarżyły o przeprowadzenie ataku Teheran. "Iran jest nie tylko problemem dla Izraela, ale także zarzewiem terroryzmu, destrukcji oraz destabilizacji, która uderza w nas wszystkich. Świat nie może milczeć wobec irańskiego terroryzmu, który szkodzi również wolności żeglugi" - powiedział minister spraw zagranicznych Izraela Jair Lapid.
Marynarka wojenna USA eskortuje tankowiec do bezpiecznego portu.
To największe jak dotychczas zaostrzenie sytuacji na Morzu Arabskim i otaczających je akwenach - komentuje agencja AP. Przypomina, że od momentu wycofania się USA z umowy nuklearnej z Iranem w 2018 roku na tych wodach regularnie dochodzi do ataków na statki handlowe, o które Izrael i USA oskarżają Iran. Władze w Teheranie zaprzeczają tym oskarżeniom. Iran obwinia także Izrael o ataki na własne jednostki. Jak zaznacza AP, podczas wcześniejszych ataków na statki nikt nie zginął. (PAP)