Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, miałam pewnego nauczyciela, którego można nazwać chodzącym kalendarzem. Doskonale bowiem było po nim widać pory roku. Kiedy rozpoczynał się rok szkolny, jego oczy były błękitne jak niebo w pogodny dzień. Kiedy zbliżały się wakacje, te same oczy były już mocno poszarzałe. Jakby czekały na promienie słońca, które je rozświetlą.
Nie jestem pewna, czy to wspomniane słońce było rzeczywiście podstawową zmienną, ale myślę, że dość ważną rolę spełniał zwyczajny odpoczynek. Niezależnie od wszystkiego, możemy połączyć te dwa czynniki w jedno proste stwierdzenie, że słońce zachęca wielu z nas do zatrzymania. Nie zawsze jednak praktyka pokrywa się z teorią.
Perpetuum mobile
Każdy z nas zapewne zna ludzi, którzy są zapracowani lub wciąż zajęci. Niektórzy poświęcili swoje życie karierze zawodowej, rodzinie, a jeszcze inni łączą pracę, rodzinę i nerwy, że na nic więcej nie mają czasu. Do takiej właśnie kategorii należy wielu rodziców, którzy wykonują swoje obowiązki stale, to znaczy bez zwolnienia lekarskiego czy urlopu. Nawet wtedy, kiedy nasze dzieci wyjadą same lub pod opieką kogoś z zewnątrz, możemy odpocząć od wczesnego wstawania, niektórych obowiązków, ale nasze głowy nie mają wolnego.
Czy to znaczy, że człowiek – rodzic, lub przynajmniej jego „głowa” jest tym słynnym perpetuum mobile, które może pracować bez końca?
Wielu by chciało, żeby właśnie tak było, wielu próbuje oszukać fizykę, ale nadal nie jest to możliwe. Człowiek niezmiennie potrzebuje odpoczynku, nie tylko w formie regeneracji utraconej energii, ale również jako budulca kolejnych jej zapasów.
Równowaga i zawirowania
Kiedy wracam myślami do czasów mojego dzieciństwa, przypominam sobie, że choć moi rodzice pracowali dość dużo, to ich dni były dość harmonijnie poukładane. Oczywiście, zdarzały się niekiedy odstępstwa od normy, czy nagłe sytuacje, wymagające interwencji i zmiany planów, ale był czas na pracę, rodzinę i zajęcia dodatkowe.
Rzeczywistość współczesnych rodziców dość mocno się zmieniła. Nienormowany czas pracy, nieustanna dostępność przez telefon czy mailowa, social media, propagujące mamy o idealnej sylwetce, zawsze uśmiechnięte, cieszące się swoim wspaniałym życiem. Do tego wszystkiego dołączyła jeszcze pandemia, która przyniosła kolejne obowiązki, zmiany planów i zamknięcie w czterech ścianach.
Cały komplet sytuacji, które poruszały najróżniejsze emocje i nie dawały wytchnienia. Jak długo można w ten sposób funkcjonować?
Okazuje się niestety, że wcale nie tak długo. Na początku działamy pod wpływem emocji, które jednak bardzo mocno i szybko eksploatują nas energetycznie. Kiedy zaczyna brakować sił, przechodzimy do działań automatycznych, aby oszczędzać resztki energii. To jednak również nie trwa w nieskończoność, zmierzamy w kierunku wypalenia.
Wypalenie
Współcześnie nie jest to wcale odosobniony problem. Może dotknąć każdego z nas, kto w pogoni za sukcesem zgubi równowagę. O ile jednak przy wypaleniu zawodowym, można wziąć wolne, odpocząć, zająć się sobą, o tyle przy wypaleniu rodzicielskim nie ma mowy o urlopie, przestrzeni i przywracaniu dystansu.
W pewnym momencie rodzice łapią się na tym, że w głowie mijają się nieustannie podobne myśli: „Jestem beznadziejnym rodzicem”, „Chcę tylko przetrwać ten dzień”, a najczęściej dostrzegane emocje to smutek, bezradność, zagubienie, drażliwość i poczucie bezsensu.
Kiedy taka sytuacja trwa przez kilka tygodni, zdecydowanie warto zgłosić się po pomoc do specjalisty, który pomoże nam przywrócić właściwą perspektywę. Jeżeli jednak dopiero zauważamy przemęczenie czy obniżony nastrój, można poszukać własnych sposobów na odbudowę zapasów energetycznych.
Pobudzam swoją energię
Pierwszy krok do rozwiązywania trudności to zwykle akceptacja. Tutaj jest podobnie. Kiedy przyznamy się sami przed sobą, że coś sprawia nam trudność, że z czymś sobie nie radzimy, będziemy mogli zacząć szukać rozwiązań, zamiast trwonić energię na okłamywanie siebie. O swoich uczuciach związanych z taką sytuacją możemy napisać lub też opowiedzieć komuś zaufanemu, kto będzie w stanie nas wysłuchać i wesprzeć, chociaż samą swoją obecnością.
Kolejny krok to podziękowanie naszemu wewnętrznemu krytykowi za „ochronę” i uświadomienie sobie, że ten „beznadziejny rodzic”, to w tym przypadku zmęczony, zestresowany i nadmiernie obciążony rodzic, który ze wszystkich sił szuka wyjścia z trudnej sytuacji.
Niezwykle skutecznym sposobem na przywrócenie życiu jasnych barw jest praktykowanie wdzięczności, czyli dostrzeganie małych przyjemności i sukcesów, które spotykają nas każdego dnia. Przy okazji warto zadbać o stworzenie ich sobie poprzez odpowiednią ilość snu, ruchu i dobrego jedzenia. Nie bez znaczenia jest również kontakt z innymi ludźmi, którzy potrafią pokazać zupełnie inną perspektywę, lub zabawa z dziećmi, która zabiera nasze myśli w najróżniejsze i czasem najbardziej wymyślne zakamarki fantazji.
To wszystko będzie dużo łatwiej wprowadzić kiedy energii dodaje nam również słońce za oknem. Korzystajmy zatem z tego, co mamy.
Powodzenia!
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!