Pandemia negatywnie wpływa na dzieci w każdym przedziale wiekowym, w tym w wieku przedszkolnym. Im dziecko jest młodsze, tym jest bardziej wrażliwe na różnego rodzaju stresy – mówi PAP specjalistka w zakresie psychiatrii dziecięcej dr Krystyna Włodarczyk–Bisaga.
Zdaniem lekarki, która ma prywatną praktykę i jest profesorem w katedrze psychiatrii dzieci i młodzieży Columbia University, im dziecko jest młodsze, tym jest bardziej wrażliwe na różnego rodzaju stresy, braki i niedogodności ze względu na niedojrzałość układu nerwowego, doświadczeń życiowych i zrozumienia sytuacji.
Powołując się na amerykańskie badania w ciągu ostatniego roku przyznaje, że dzieci podatne są na zaburzenia lękowe. Obawiają się zarażenia wirusem, jak też o zdrowie rodziców. Często są nadpobudliwe, nadwrażliwe, boją się separacji z rodzicami, mają kłopoty ze snem.
„Rodzice pracują w domu, a dzieci uczą się wirtualnie. Nie mogą wyjść na zewnątrz, pobiegać, spotkać się z kolegami czy koleżankami, czują się zagubione. Rodzi to u nich potrzebę pytania, co będzie dalej? Pandemia posiała straszne spustoszenie i nawet małe dzieci świadome są, że wirus może spowodować ciężką chorobę i śmierć. Wśród ponad pół miliona ludzi zmarłych w Ameryce są ich rodzice, dziadkowie i inni członkowie rodzin” – wyjaśnia ekspertka.
Tłumaczy, że skutki koronawirusa dotykają wiele dzieci w sposób bezpośredni, co wywołuje objawy lękowe i może powodować zespół stresu pourazowego (PTSD) związanego m.in. z utratą bliskiej osoby.
„Badania przeprowadzone w czasie pandemii wykazują, że ostatni rok wielu dzieciom zaburzył rozwój społeczny, emocjonalny i dostęp do edukacji. Szczególnie w przypadku młodszych zajęcia przez internet są bardzo mało efektywne. Trudno im skoncentrować na tym, co dochodzi do nich przez komputer, i żyć w warunkach fizycznego ograniczenia i zamknięcia” – zauważyła prof. Włodarczyk–Bisaga.
W jej opinii dzieci są bardzo wrażliwe na brak struktury i rutyny. Ucząc się przy komputerze, są pozbawione nadzoru, ponieważ rodzice pracują na ogół w innym pomieszczeniu. Nadmierna ilość czasu spędzona w internecie może się stać dla nich bardzo destrukcyjna. Sytuacja zamknięcia, brak aktywności fizycznej i kontynuowania zajęć pozaszkolnych ogranicza możliwości budowania relacji rówieśniczych, co z punktu widzenia rozwojowego jest niezwykle istotne. W dobie pandemii dzieci mają zakłócony dostęp do tego, co pozwala im normalnie dorastać i przechodzić przez różne etapy rozwoju psychologicznego i emocjonalnego.
„Sytuację pogarsza fakt, że w Ameryce opiekuńcza działalność państwa jest bardzo ograniczona. Wiele rodzin żyje w trudnych warunkach materialnych, a ich dzieci należą do grupy szczególnego ryzyka. W najbiedniejszych rodzinach notuje się najwięcej zachorowań i przypadków utraty pracy. Dla takich dzieci pójście do szkoły oznaczało dodatkowy posiłek, interakcję z nauczycielami i rówieśnikami. Teraz doświadczają częściej przemocy w rodzinie i innych nadużyć. Zamknięte w domu nie mają szansy, żeby się komuś poskarżyć i poprosić o pomoc” – przekonuje lekarka.
Przypomina, że dziećmi wysokiego ryzyka zajmują się różne instytucje np. Agencja Ochrony Dzieci (Child Protective Services) i Zespoły Interwencji Domowej (Mobile Crisis Team), ale w trakcie pandemii efektywność ich w dużym stopniu spadła. Wiążę największą nadzieję z tym, że wraz z otwarciem szkół dzieci będą miały większy kontakt z nauczycielami, pielęgniarkami i szkolnymi poradniami zdrowia psychicznego.
„Szczególnie skomplikowaną sytuację pandemia stworzyła dla pewnych grup dzieci z zaburzeniami psychicznymi. Np. w USA zdiagnozowano ok. 10 proc. dzieci z nadpobudliwością fizyczną i dekoncentracją (ADHD). Niedostatek aktywności fizycznej, brak codziennej struktury i brak kontaktu z rówieśnikami jest dla nich trudny do zniesienia. Stają się bardziej impulsywne, krnąbrne, co sprzyja konfliktom z rodzicami i prowadzi nieraz do przemocy w rodzinie. Jedno na 50 dzieci cierpi z powodu autyzmu. Występują u nich często opóźnienia w rozwoju mowy i rozwoju psychoruchowym. Potrzebują codziennej rutyny, bez której nie są w stanie normalnie funkcjonować, jak również ciągłego dostępu do specjalisty-logopedy, terapeuty zajęciowego, psychologa” – wyszczególnia rozmówczyni PAP.
W jej przekonaniu grupę ryzyka, o której się teraz dużo mówi, stanowią dzieci z nerwicą natręctw. Ciągle myślą, że można się czymś zarazić, czy coś jest brudne.
„W sytuacji pandemii wszyscy się martwimy, czy umyliśmy dobrze ręce, czy wszystko jest zdezynfekowane, czy czegoś nie dotknęliśmy, czy ktoś na nas nie kichnął. Dziecko z taką nerwicą ma lęki przed kontaminacją, zakażeniem. Stwarza to sytuację ciężkiego stanu lękowego, co było szczególnie dojmujące na początku pandemii, kiedy nie wiedzieliśmy dokładnie, w jaki sposób wirus się przenosi i co należy robić” – zwraca uwagę specjalistka.
Za największe wyzwanie w tym kontekście traktuje edukację rodziców. Uświadamiane ich, jak niezwykle ważne jest zbudowanie codziennej rutyny, spędzanie czasu z dziećmi, zabawa, tłumaczenie w sposób zrozumiały dla dziecka, na czym polega pandemia, co możemy zrobić, by uniknąć zakażenia, i stworzenie możliwie najbardziej normalnych warunków w zakresie socjalizacji i aktywności fizycznej.
Lekarka uznała za ważne zachęcanie dzieci, by wyrażały podziękowanie niezbędnym pracownikom, personelowi służby zdrowia, bo wdzięczność w stosunku do innych wspiera nasze własne zdrowie psychiczne. Postuluje też ograniczenie dzieciom dostępu do internetu.
„Istotne jest też, aby rodzice sami myśleli o swoim zdrowiu psychicznym. Jedna z wielu negatywnych konsekwencji pandemii to jej wpływ na nasze życie emocjonalne. Trudno jest być zrównoważonym rodzicem, jeśli nie dba się o własne zdrowie psychiczne” – konkluduje dr Włodarczyk–Bisaga.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)