Otoczona przez idealne sylwetki, stylizacje, fryzury, idealne prace, perfekcyjne panie domu, żony… Ja – taka, jakby całkiem nieidealna. Czy tylko ja? – Pewnie, że nie, choć w chwilach słabości bywa, że o tym całkowicie zapominam.
Tak często zdarza się niejednej z nas narzekać czy płakać z poduszkę, rozmyślając, czy na pewno nadajemy się do bycia mamą. Z tymi wszystkimi figurami, ubraniami, uczesaniami można sobie przecież jakoś poradzić, a bycie rodzicem… To czasami sztuka niemal tajemna.
Dostęp do wiedzy
Niektórzy przygotowują się do bycia rodzicem już na etapie ciąży. Wykorzystują dostępny czas, aby jak najlepiej przygotować się do nowej roli. Współcześnie, dostęp do wiedzy jest znacznie większy i łatwiejszy niż w czasach naszych rodziców czy dziadków, więc czemu z tego nie skorzystać? Takie rozwiązanie nie jest jednak wcale nie jest gwarancją, że rzeczywiście będziemy świetnie przygotowani. Ogrom informacji, wielość nurtów wychowawczych, a do tego jeszcze mody, rady, pokusy i zmiany w spojrzeniu na obowiązki rodzicielskie sprawiają, że wiele osób zamiast czuć się pewniej, zaczyna wątpić, czy na pewno jest w stanie sobie poradzić.
Skąd zatem wziąć odpowiedź, co będzie najlepsze dla mojego dziecka? Jak być najlepszą mamą? Choć najczęściej doskonale wiemy, że nie warto gonić za ideałem, bo w życiu takowe nie istnieją, to wciąż próbujemy. Z drugiej strony, nadmiar informacji może również powodować zagubienie, a następnie bezradność. Chcę jak najlepiej, ale nie wiem, którą drogę wybrać, więc żyję z dnia na dzień, mając nadzieje, że jakoś to będzie.
Słowa potrafią zaboleć
To właśnie w takich chwilach naszego zagubienia i bezsilności zaczynamy szukać lub najbliżsi zaczynają „obdarowywać” nas dobrymi radami. Nierzadko pojawiają się również komentarze o tym, że: powinnyśmy lepiej organizować sobie czas, bardziej zadbać o siebie, pamiętać też o mężu, bo w przeciwnym razie „ktoś inny o niego zadba” i oczywiście więcej bawić się z dziećmi. Co do dzieci, to właśnie one są najważniejsze, a straconych chwil nikt nam nie zwróci.
Każda z nas oczywiście z większości tych rzeczy świetnie zdaje sobie sprawę. Dźwigamy tą wiedzę na swych barkach i w swoich głowach każdego dnia. Jednocześnie, kiedy ktoś bliski kierując się miłością i troską, rzuci nam to wszystko naraz „pod nogi”, to z jednej strony jest to przysłowiowy kubeł zimnej wody, a z drugiej cios, po którym może zakręci się w głowie.
Głowa pełna wątpliwości
Czasem sama się zastanawiam, czy ja na pewno jestem dobrą mamą. Czy szykowanie kolejnej porcji ulubionych placuszków z cukinii ma szansę wyrównać to, że czasami potrzebuję popracować w samotności? Czy dzieci, które woziłam ze sobą załatwiając rożne sprawy, a później przenosiłam śpiące do łóżek bez mycia i przebierania w piżamy, są mimo wszystko szczęśliwe? Czy w końcu to, że nie pakuję dziecku plecaka i nie przejmuję się ocenami, to bardziej zaleta, czy może jednak wada?
Nie są to myśli, które chodzą mi po głowie każdego jednego dnia. Zdarza się jednak, że przychodzą, aby otrzeźwić, nadać trochę świeżości mojemu macierzyństwu. Co ciekawe, ja nawet je lubię. To właśnie dzięki temu, że wcale nie jestem taka idealna, mogę przecież wciąż się rozwijać. Te moje wątpliwości sprawiają, że zaczynam obserwować, jestem ciekawa i poznaję siebie oraz bliskich. Jednocześnie, wciąż ćwiczę elastyczność, bo ta właśnie wydaje się kluczem do tego, aby przetrwać w tych nieidealnych warunkach.
Odpowiedzi
Gdybym jednak uparła się, aby poznać konkretną odpowiedź, czy jestem dobrą mamą i daję radę, czy tak tylko mi się zdaje, to jest ktoś, kto może mi to powiedzieć. Sąsiadka? Przyjaciółka? Mąż?
Nie.
Moje dziecko, a nawet dzieci! Dokładnie te same, które czasem za długo siedzą przed telewizorem, bo mama nadrabia zaległości. Te same, którym zdarza się iść do łóżek bez umytych zębów, bo wcześniej zasnęły w samochodzie. I jeszcze te, które mimo wszystko, przychodzą rano się przytulić i mówią: „Kocham Cię mamo, jesteś najlepszą mamą na świecie.”
Dla nich jestem najlepsza i to mnie uspokaja.
Nie jestem idealna, nie czuję się idealna, ale wcale taka być nie muszę. To, co jest dla mnie ważne, to uśmiechy dzieci i te przytulasy, które wciąż dają mi wiarę, nadzieję i siłę, aby radzić sobie z kolejnymi wyzwaniami. Czasem idzie lepiej, innym razem opornie, czy nawet ciężko. Niekiedy zdarzają się potknięcia, lub upadki, ale zawsze mogę liczyć na wsparcie.
Wierzę, że Ty również!
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!