Szacunek to stosunek do osób lub rzeczy, które są dla nas wartościowe, godne uznania. Jako rodzice często chcemy, aby nasze dziecko umiało okazywać go innym, aby okazywało go również nam. Jak to jednak jest, że choć niewątpliwie jesteśmy dla naszych dzieci ważni, to nie zawsze czujemy się szanowani? Niektórzy próbują trochę na siłę wymusić ten szacunek, aby przekonać się później, że zamiast niego pojawiły się strach i zagubienie. Jak zatem nauczyć dziecko szacunku i czy w ogóle da się to zrobić?
Kiedy myślę o szacunku wobec dziecka, moim pierwszym skojarzeniem jest Janusz Korczak. To właśnie on jako jeden z pierwszych spojrzał inaczej na czas dzieciństwa. Dostrzegł wartość i indywidualność młodego człowieka, który nie jest wyłącznie własnością i marionetką swoich rodziców, ale odrębną jednostką ze swoimi pragnieniami, potrzebami, a także talentami.
Od czego zacząć?
Wielu rodziców uważa, że szacunek ze strony dzieci zwyczajnie im się należy. Mam nawet wrażenie, że im mniej robimy, aby sobie na ten szacunek zapracować, tym większymi zwolennikami powyższej teorii jesteśmy. W mojej opinii bowiem, każdemu z nas należy się szacunek jako człowiekowi, ale ten do rodzica budujemy okazując szacunek, troskę i miłość naszym dzieciom, oraz sobie.
Szacunek do człowieka jako istoty, jest dla mnie początkiem historii również o szacunku między rodzicami a dziećmi. Kiedy bowiem uświadomimy sobie, że dziecko nie jest „tworem wybrakowanym”, kimś gorszym od nas, bo mniejszym i słabszym, mamy szansę spojrzeć na nie zupełnie inaczej.
Dziecko, czyli kto?
Kiedyś dzieci traktowane były jako całkowicie podległe swoim rodzicom. To właśnie wtedy narodziły się hasła w stylu „Dzieci i ryby głosu nie mają”. To rodzice wiedzieli lepiej, co jest dla dziecka najważniejsze, czym powinno się zajmować, a nawet z kim kolegować. Wszelkie odstępstwa od normy, próby zabrania głosu, traktowane były jako właśnie brak szacunku do rodziców. Dodatkowo takie zachowania nierzadko były surowo karane. Ówczesny szacunek zatem wywoływany był za pomocą presji i strachu.
Współcześnie również można spotkać się z rodzicielstwem autorytarnym, choć coraz więcej rodziców zaczyna sobie zdawać sprawę, że jak pisał wspomniany Janusz Korczak („Jak kochać dziecko”): „…wszystko, co osiągnięte tresurą, naciskiem, przemocą, jest nietrwałe, niepewne, zawodne.”
Kiedy zamienimy nacisk, wymuszanie i metodę „twardej pięści” na słuchanie, otwartość i zrozumienie, mamy szansę dostrzec bogactwo naszego dziecka. Dopiero wtedy ono, zamiast się bać i wypełniać nasze życzenia, ma możliwość poznać swoje możliwości i rozwijać skrzydła. Wtedy, w atmosferze bezpieczeństwa i miłości kształtuje poczucie własnej wartości, siły do radzenia sobie z przeciwnościami losu i szacunku wobec siebie. To ten ostatni jest warunkiem odczuwania, a następnie okazywania szacunku również innym osobom.
Szacunek do dziecka, czyli co?
Dla mnie to przede wszystkim troska o uczucia i dobro drugiej osoby. Kiedy dbamy o uczucia, powstrzymujemy się od zawstydzania czy straszenia naszych dzieci. Jednocześnie też pamiętamy, że one same również mają prawo do przeżywania najróżniejszych emocji. Zamiast więc przekonywać, że dane zdarzenie nie jest warte tylu łez, bo tak naprawdę, to nic się nie stało, może lepiej być blisko i wesprzeć w akceptacji nawet tych trudnych uczuć.
Zdarza się czasem, że rodzice czują się zagubieni w sytuacji, kiedy chcą umożliwić swemu dziecku okazanie emocji, ale sposób w jaki to robi, rani innych, stwarza zagrożenie. To ważne, aby pokazywać maluchowi inne sposoby ekspresji, które pozwolą uwolnić emocje bez ranienia innych.
Kiedy mówimy o uczuciach, niezwykle ważne jest również mówienie dziecku prawdy, choć zawsze dostosowanej do jego wieku i możliwości poznawczych. Przy okazji, warto też wspomnieć o dotrzymywaniu obietnic. Dziecko nieustannie zwodzone przestaje ufać, a w końcu również prosić o cokolwiek. Oczywiście nie zawsze jesteśmy w stanie dotrzymać obietnicy, ale nawet na złamanie danego słowa jest sposób – przeprosiny.
Dbając o dobro naszej pociechy warto według mnie skupić się na tym, aby pozwolić dziecku popełniać błędy i być sobą. Nie przeżyjemy życia za nie, a dopóki nie pozwolimy mu spróbować, doświadczać i potykać się w bezpiecznych warunkach, nie zbudujemy w sobie zaufania, że kiedyś wyjdzie w świat i sobie poradzi. Tak my, jak i nasze dziecko utkniemy w fazie niepewności i ciągłej zależności, które nie są przejawem szacunku.
Na koniec
Choć przedstawiciele starszego pokolenia dość często uskarżają się na brak szacunku ze strony młodych, to warto pamiętać, że nikt z nas nie dorasta w próżni. To na barkach nas, rodziców spoczywa w dużej mierze odpowiedzialność za przygotowanie „gruntu” i pokazanie dzieciom, jak szanować drugiego człowieka. Nie będzie to sprawą trudną, kiedy jesteśmy w stanie sami szanować siebie i podejść z tymże szacunkiem do naszego dziecka. Ono ma do niego takie samo prawo jak i my!
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!