Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 17:01
Reklama KD Market

Trudny wizjoner

Świat obiegła niedawno wieść, że Elon Musk, wizjoner stojący za samochodami elektrycznymi Tesla i rakietami Space X, stał się najbogatszym człowiekiem świata. Wyprzedził już Jeffa Bezosa, szefa koncernu Amazon. Multimiliarder z Kalifornii za bardzo się swoim bogactwem nie przejmuje, ponieważ ma ważniejsze sprawy na głowie, takie np. jak kolonizacja Marsa...

Myślenie inaczej

Powszechnie wiadomo, że niemal wszyscy wizjonerzy zdradzają od czasu do czasu pewne oznaki szaleństwa. Jest to niemal wymóg „myślenia inaczej”, zwalczania głęboko zakorzenionych przekonań, itd. Kiedy dziś Musk mówi, iż ma nadzieję, że koniec swojego życia spędzi w marsjańskiej kolonii, niektórzy pukają się znacząco w czoło. Jednak Elon jest do tego rodzaju reakcji przyzwyczajony, gdyż wiele jego pomysłów i inicjatyw spotykało się w przeszłości z bardzo podobną reakcją.

Musk przyszedł na świat w 1971 roku w Pretorii (RPA), jako syn inżyniera Errola Muska i kanadyjskiej modelki Maye Musk. Od urodzenia wykazywał cechy żywego, ciekawskiego chłopca. Zarówno w dzieciństwie, jak i później wolał czytanie książek od uganiania się po dyskotekach wraz z kolegami. Gdy miał 9 lat, jego rodzice się rozwiedli. Zarówno on, jak i jego brat Kimbal zdecydowali się zamieszkać u ojca, mimo że dziś nie ukrywają tego, iż Errol był fatalnym rodzicem.

Jeszcze w szkole podstawowej Elon zobaczył w sklepie pierwszy komputer – Commodore VIC-20. Zdołał jakoś przekonać ojca do kupna tej maszyny. Wraz z komputerem wszedł w posiadanie podręcznika do języka programowania BASIC. Przestudiowanie tej książki zajmowało średnio pół roku, ale 10-letni Elon przerobił ją w trzy dni. Jako nastolatek szukał natchnienia przede wszystkim w literaturze sci-fi, a szczególne wrażenie wywarła na nim powieść Hitchhiker’s Guide to the Galaxy autorstwa Douglasa Adamsa.

Młodość przyszłego wizjonera nie była łatwa. Koledzy, którzy uczęszczali z Muskiem do szkoły, wspominają go jako nadętego kujona. Młody Elon nie przepuścił żadnej okazji, aby wytknąć błędy osobom, które w czymś się myliły. Podczas gdy on myślał, iż ciągłym prostowaniem mylnych opinii wyrządza przysługę, stał się nieuchronnie źródłem irytacji. Chłopak był gnębiony już nie tylko w domu przez sadystycznego i wymagającego ojca, ale także przez rówieśników w szkole. Pewnego dnia został dotkliwie pobity i zrzucony ze schodów, w wyniku czego złamał nos.

W szkole średniej Musk doszedł do wniosku, że w RPA nie było dla niego żadnej przyszłości. W wieku 17 lat los rzucił go do Kanady, gdzie miał krewnych. Elon studiował przez dwa lata na Uniwersytecie w Kingston, ale nie był to dla niego zbyt szczęśliwy okres. Z powodu braku pieniędzy musiał imać się dziwnych zajęć. Pracował na plantacjach i w polu, jednak zajęcia te były mało dochodowe. Ostatecznie trafił na dobrze płatną pracę, którą było sprzątanie kotłowni za 18 dolarów na godzinę. Polegało to na tym, że w skafandrze ochronnym trzeba było przedzierać się przez wąski tunel, w którym ledwo mieścił się człowiek. Tunel należało oczyszczać z nadal parujących odpadów.

Szalone projekty

Nadrzędnym celem Muska było zawsze osiedlenie się w USA. Dopiął swego w 1995 roku i rozpoczął studia doktoranckie na Uniwersytecie Stanforda. Wytrzymał tam dwa dni, po czym z bratem założył firmę Zip2, którą po czerech latach sprzedał za 341 milionów dolarów. Stał się tym samym człowiekiem bogatym. Jednak rozkręcenie Zip2 nie było proste. Byli podwładni wspominają, że Musk wydawał się nigdy nie wychodzić z pracy. Spał po dwie godziny na dobę, niemal jak pies, na materacu obok biurka. Elon właściwie żył w biurze: prosił przybywających najwcześniej do pracy, by dawali mu rano kopniaka, a wtedy budził się i siadał do dalszej pracy. Rzadko wówczas jadał, a prysznic brał w pobliskim centrum YMCA.

Mniej niż dekadę zajął Elonowi awans na drabinie społecznej od kanadyjskiego turysty z plecakiem do 27-letniego multimilionera. Jego kolejna firma, X.com, ostatecznie przekształciła się w PayPal, a on – zanim wycofał się z tego przedsięwzięcia – zarobił 250 milionów dolarów. Po przeprowadzce do Los Angeles Elon zapragnął zbudować rakietę i wystrzelić w niej na Marsa zautomatyzowaną szklarnię.

Później jednak zmienił swoją wizję i zaczął myśleć o podróżach kosmicznych z ludźmi na pokładzie. W roku 2002 założył Space Exploration Technology (SpaceX). Jednak dopiero w roku 2008, po wielu nieudanych próbach, udało mu się wystrzelić rakietę, której ani start, ani też lot nie okazał się fiaskiem. Musk podpisał kontrakt z agencją NASA i ma nadzieję, że ludzie wylądują na Marsie do 2031 roku.

Gdy tylko Elon ruszył z budową własnych rakiet, wpadł mu do głowy kolejny – jak się wydawało – szalony pomysł. Zapragnął bowiem zająć się produkcją elektrycznych samochodów. Jak zwykle powitano to wymownym pukaniem się w czoło. Początki firmy Tesla były bardzo trudne, ale dziś jest to koncern, którego wartość szacowana jest na wiele miliardów dolarów. Musk rozpoczął też prace nad szybkimi podróżami z wykorzystaniem kolei zwanej Hyperloop, a także rozwinął masową produkcję akumulatorów dla aut elektrycznych pod szyldem Gigafactory.

Tydzień pracy Elona to zwariowana karuzela. W poniedziałek cały dzień pracuje w SpaceX. Wtorek rozpoczyna w SpaceX, potem wskakuje w swój odrzutowiec i leci do Doliny Krzemowej. Kilka dni spędza w Tesli, która ma swoje biura w Palo Alto. W czwartek Musk wraca do Los Angeles, gdzie wspólnie z byłą żoną opiekuje się pięcioma synami, którzy przebywają u niego cztery dni w tygodniu. Spytany o to, jak znosi tak nieludzki harmonogram, odpowiada po prostu: – Miałem trudne dzieciństwo i być może to mi pomogło.

Krzysztof M. Kucharski

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama