Podopiecznym Michała Probierza pozostała już tylko walka o uniknięcie degradacji z najwyższej dywizji. W sobotę biało-czerwoni wrócą do Warszawy, a dwa dni później podejmą na PGE Narodowym Szkocję.
Polacy i Portugalczycy zagrali w Porto osłabieni. Największym nieobecnym w zespole Probierza był oczywiście kapitan Robert Lewandowski. Napastnik Barcelony z powodu urazu pleców będzie pauzować ok. 10 dni.
Kontuzje wyeliminowały też m.in. Przemysława Frankowskiego i Michaela Ameyawa, a na rozgrzewce okazało się, że urazu doznał Sebastian Szymański i w wyjściowej jedenastce zastąpił go Mateusz Bogusz.
Natomiast w zespole gospodarzy nie zagrali m.in. podpora defensywy Ruben Dias z Manchesteru City, Diogo Jota z Liverpoolu i Joao Palhinha z Bayernu Monachium.
Wystąpił za to - po raz 217. w reprezentacji - Cristiano Ronaldo.
Faworytami byli oczywiście Portugalczycy, którzy w październiku zwyciężyli w Warszawie 3:1, ale pierwsza połowa tego nie potwierdzała.
"Wierzę w naszą drużynę, pokazuje się z dobrej strony. Zespół jest nastawiony ofensywnie i to jest dla mnie bardzo istotne. Chcemy grać agresywnie, wychodzić wysoko do przeciwnika" - zapewnił dzień wcześniej Probierz.
Przez 45 minut jego piłkarze właśnie tak grali. Pierwsza połowa, rozgrywana w strugach deszczu, wyglądała bardzo dobrze w wykonaniu gości.
W 12. minucie głową uderzał Bartosz Bereszyński, a osiem minut później mocno kopnął piłkę z dystansu Nicola Zalewski. Oba strzały pewnie obronił Diogo Costa, ale to Polacy wciąż byli groźniejsi.
W 28. minucie w dogodnej okazji znalazł się Kacper Urbański, piłka minęła już bramkarza, ale wybił ją na rzut rożny Nuno Mendes. Natomiast dziesięć minut potem strzał z dystansu, minimalnie niecelny, oddał Krzysztof Piątek.
Rywale odpowiedzieli dopiero groźnym, ale niecelnym uderzeniem z bliska Ronaldo w doliczonym czasie pierwszej połowy.
Podopieczni Probierza mogli jednak też mówić o szczęściu. Sędzia oszczędził kilku z nich, choć mógł ukarać żółtymi kartkami. Trzy razy upomniał natomiast w tej części gry Portugalczyków, w tym za protesty - Ronaldo i Bruno Fernandesa.
W 32. minucie Probierz musiał dokonać zmiany, ponieważ kontuzji doznał dobrze grający do tej pory Bartosz Bereszyński, którego zastąpił Jakub Kamiński.
W przerwie selekcjoner wpuścił na boisko m.in. Dominika Marczuka, dla którego był to debiut w reprezentacji. Wybiegł także Sebastian Walukiewicz za Jana Bednarka, co było prawdopodobnie wymuszoną zmianą.
Od początku drugiej połowy spotkanie wyglądało jednak już zupełnie inaczej. Portugalczycy pokazali koncert gry, przy zupełnie bezradnej postawie drużyny Probierza.
Między 59. i 87. minutą podopieczni Roberto Martineza zdobyli aż pięć bramek.
Popis rozpoczął Rafael Leao uderzeniem głową (po świetnej akcji, rozpoczętej także przez niego). Następnie trafiali kolejno: Cristiano Ronaldo z rzutu karnego (po zagraniu ręką Jakuba Kiwiora), Bruno Fernandes po pięknym strzale z ponad 20 metrów, Pedro Neto oraz ponownie Ronaldo, tym razem... przewrotką.
Słynny Portugalczyk, który w lutym skończy 40 lat, ma już na koncie 135 goli w reprezentacji.
Biało-czerwonym na pocieszenie pozostał gol po precyzyjnym strzale z dystansu (a wcześniej dużym błędzie defensywy rywali) - debiutanta Marczuka w 88. minucie.
Spotkanie zapamięta również Antoni Kozubal. Utalentowany pomocnik Lecha Poznań wszedł na boisko w końcówce zawodów, również zaliczając w ten sposób debiut w kadrze narodowej.
Po meczu sporo mówiło się o zamieszaniu w polskiej drużynie w trakcie drugiej połowy. Szykowany do wejścia był Karol Świderski, ale okazało się, że nie może pojawić się na boisku, ponieważ... nie został wpisany do protokołu meczowego.
"Cóż, zadziałał ludzki czynnik. Mogę tylko przeprosić Karola. Jesteśmy ludźmi i każdy ma prawo popełnić błąd" - przyznał Probierz w rozmowie z TVP Sport po meczu