Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 19:08
Reklama KD Market

Dynamika stosunków międzynarodowych na Bliskim Wschodzie

Skomplikowane i wciąż zmieniające się sieci układów, sojuszy oraz konfliktów, w których znaczącymi stronami są również często aktorzy niepaństwowi, są charakterystyczną cechą sceny geopolitycznej Bliskiego Wschodu. Powiązania pomiędzy poszczególnymi krajami, organizacjami religijnymi, paramilitarnymi i terrorystycznymi oraz zamorskimi mocarstwami potrafią zdezorientować nawet wprawnych obserwatorów, a tym bardziej osoby niezwiązane z tematem. Niemniej, warto zaznaczyć sobie kilka podstawowych cech kształtujących dzisiejszą rzeczywistość Bliskiego Wschodu. Mówiąc (bądź pisząc) o tym regionie nie można zapominać o tym, dlaczego jest on tak istotny. Chodzi rzecz jasna o zasoby energetyczne, przede wszystkim ropę, która najbardziej w powszechnej świadomości kojarzy się z tym regionem. Jest to kwestia dość oczywista, jednak warta wspomnienia. To ropa, wraz ze strategicznym położeniem na styku trzech kontynentów i przechodzących przez nie szlaków handlowych, jest głównym powodem, dla którego światowe mocarstwa interesują się Bliskim Wschodem, rywalizując między sobą i starając się zwiększać swoje lokalne wpływy. Natomiast jeśli chodzi o wydarzenia, które w głównej mierze ukształtowały Bliski Wschód, to XX wieczna historia regionu została zdefiniowana przede wszystkim przez wydarzenia takie jak rozpad Imperium Osmańskiego, interwencje kolonialnych potęg, powstanie państwa Izrael oraz Rewolucja Irańska z roku 1979. Oczywiście w drugiej połowie zeszłego stulecia istotna dla bliskowschodniego układu sił była również tocząca się w tle Zimna Wojna. W tym miejscu warto wspomnieć o peryferiach regionu, Afganistanie, gdzie wojna domowa, radziecka interwencja w latach 1979-1989 i wsparcie USA dla antykomunistycznych bojowników doprowadziły w efekcie do powstania Al-Kaidy, do niedawna najsłynniejszej fundamentalistycznej organizacji terrorystycznej, oraz tzw. internacjonalizacji dżihadu, co z kolei zapoczątkowało „wojnę z terroryzmem”. XX wiek obfitował więc w masę punktów zwrotnych, które do dzisiaj w mniejszym lub większym stopniu są istotne i nie da się od nich uciec podczas prób analizy współczesnych problemów Bliskiego Wschodu i toczących się wydarzeń. Z przytoczonych tutaj wątków, stanowiących swego rodzaju cezury, następnie wynikały kolejne, z czasem wzajemnie się nawarstwiające i przenikające między sobą, podobnie jak aktorzy biorący w nich udział. XXI wiek przyniósł nam kolejne momenty przełomowe, z czego pierwszym była II Wojna w Zatoce Perskiej, lepiej znana jako Wojna w Iraku, która w dużej mierze zdestabilizowała region, tworząc podatny grunt pod powstanie później tzw. Państwa Islamskiego. Kolejny moment to seria protestów i rewolucji z roku 2011, nazywanych przez jednych „Arabską Wiosną”, a przez innych „Arabską Zimą”. Tyle jeśli chodzi o historię, w bardzo ogólnej formie. Istotnych wątków można przytoczyć jeszcze więcej i o każdym z nich rozpisywać się godzinami, wszystkie na swój sposób nazywając istotnymi przy próbie wytłumaczenia dzisiejszej dynamiki wpływającej na obraz Bliskiego Wschodu. A prezentuje się ona następująco: we wrześniu dwa kolejne państwa, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Bahrajn, nawiązały oficjalne stosunki dyplomatyczne z Izraelem. Wydarzenie to jest punktem przełomowym szerszego procesu, jakim jest rosnąca akceptacja państw arabskich dla Izraela, kosztem (nieoficjalnie) sprawy palestyńskiej, w celu utworzenia zjednoczonego frontu wobec innych regionalnych rywali – Turcji oraz Iranu. W proces ten wpisują się również inne, pozornie nieistotne wydarzenia, jak chociażby fakt, że największa anglojęzyczna gazeta w Arabii Saudyjskiej „Arab News” 18. września br. złożyła życzenia z okazji judaistycznego święta Rosz ha-Szana (Nowego Roku), zmieniając swoje zdjęcia profilowe w mediach społecznościowych na życzenia zapisane pismem hebrajskim, wzbudzając przy tym wiele kontrowersji. Potwierdziło to jednak przekonanie, że chociaż sama Arabia Saudyjska nie może sobie pozwolić na nawiązanie oficjalnych stosunków dyplomatycznych z Izraelem, to przychylnie będzie patrzeć na tego typu działania w przypadku innych państw arabskich i je cicho wspierać, samemu ograniczając się do tego typu gestów. Za przykład „normalizacji” kontaktów, czy bardziej zapowiedź takowej w przyszłości, niektórzy wskazywali negocjacje izraelsko-libańskie dotyczące granicy morskiej, które rozpoczęły się 12. października. Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo nazwał je „historycznymi” (Izrael oraz Liban oficjalnie są w stanie wojny), jednakże prezydent Libanu Michel Aoun ostudził nieco ten zapał oświadczając, że niebezpośrednie rozmowy ograniczone będą do kwestii technicznych, a żadna poważniejsza normalizacja nie będzie miała miejsca w najbliższej przyszłości. Pytanie jednak, czy takowej nie wymusi pogarszająca się sytuacja ekonomiczna Libanu i potrzeba znalezienia nowych partnerów gospodarczych. Kraj, niegdyś nazywany „Szwajcarią Bliskiego Wschodu”, od lat zmaga się z kryzysem gospodarczym i finansowym, ale również społecznym i politycznym, spotęgowanymi wybuchem w bejruckim porcie 4. sierpnia br. Pytanie więc, czy jeżeli szansą na poprawę sytuacji byłoby nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem, to czy Liban by z niej skorzystał? Proces redefiniowania się relacji izraelsko-arabskich to jedna z głównych kwestii cechujących współczesną dynamikę układów na Bliskim Wschodzie, będący jednak nie przyczyną, a konsekwencją innych procesów. Dla głównych przedstawicieli obozu „arabskich sprzymierzeńców Stanów Zjednoczonych”, czyli Egiptu, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, rywalami są przede wszystkim Turcja oraz Iran. O ile w przypadku Iranu mamy do czynienia z wieloletnią już wrogością, do tego motywowaną niekiedy religijnie (szyicki Iran przeciwstawiony państwom sunnickim), to tworzenie otwarcie antytureckiego obozu jest swego rodzaju nowością. W tej retoryce przoduje Egipt, gdzie chociażby 9. września br. szef egipskiej dyplomacji Sameh Szukri wezwał kraje arabskie do przyjęcia „zdecydowanej i jednomyślnej” polityki skierowanej przeciwko Turcji. Miało to miejsce dzień przed specjalnym posiedzeniem ministrów spraw zagranicznych członków Ligi Państw Arabskich, w trakcie którego potępione zostały tureckie interwencje w Syrii, Libii oraz Iraku. Egipt nie jest jedynym krajem arabskim starającym się zwalczać tureckie wpływy w regionie, jednak niewątpliwie robi to najbardziej zaciekle, będąc niemal w stanie otwartej wojny z Ankarą. Główna kością niezgody jest tutaj w ostatnim czasie Libia, gdzie Kair w wojnie domowej wspiera siły generała Chalify Haftara i tzw. Libijskiej Armii Narodowej, reprezentujących rząd w Tobruku. Turcja natomiast udziela pomocy rządowi w Trypolisie (Rząd Porozumienia Narodowego), będącemu również oficjalnie uznawanym na arenie międzynarodowej, także przez Ligę Państwa Arabskich. Kair obawia się jednak, że zwycięstwo drugiej strony uczyniłoby z Libii przystań dla różnego rodzaju ekstremistów. A że kraj ten sąsiaduje z Egiptem, to taka sytuacja stanowiłaby zdaniem egipskich decydentów bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego kraju nad Nilem. Korzenie napięć na linii Kair-Ankara, w tym również w kontekście Libii, sięgają jednak roku 2013 i wojskowego przewrotu w Egipcie. W jego wyniku obalono prezydenta Muhammada Mursiego, powiązanego z organizacją Braci Muzułmanów, powołanego na urząd po wyborach będących następstwem wydarzeń Arabskiej Wiosny z 2011 roku i utracenia władzy przez Hosniego Mubaraka. Prezydentem został następnie Abd al-Fattah as-Sisi, wcześniej generał stojący na czele przewrotu, który rozpoczął ogólnokrajowa kampanię przeciwko Braciom, uznając ich za organizację ekstremistyczną. Zamach stanu został potępiony przez Turcję z Recepem Tayyipem Erdoğanem na czele, który oprócz osobistej niechęci do przewrotów wojskowych obalających zbyt „islamistyczne” rządy, postrzegał Mursiego jako sojusznika. Od tamtego czasu nazywa Sisiego dyktatorem i tyranem, ten natomiast nie pozostaje mu dłużny i oprócz rzucania w kierunku tureckiego prezydenta podobnych określeń, oskarża go również o wspieranie ekstremistów spod znaku Braci Muzułmanów i próby destabilizowania sytuacji w regionie, między innymi w Libii. W antytureckim tonie ostatnio coraz częściej wypowiadają się również Arabia Saudyjska i Emiraty. Chociażby 3. października przewodniczący saudyjskiej Izby Handlowej Adżlan al-Adżlan wezwał obywateli królestwa za pośrednictwem Twittera do „bojkotowania wszystkiego, co tureckie”. Natomiast minister stanu ds. zagranicznych Emiratów, Anwar Gargasz, 10. października br. stwierdził, że turecka obecność wojskowa w Katarze „wzmacnia polaryzację i nie uwzględnia suwerenności państw oraz interesów krajów Zatoki Perskiej i jej mieszkańców”. To tylko najnowsze wypowiedzi saudyjskich i emirackich oficjeli skierowane przeciwko Turcji. Dzisiejszy Bliski Wschód można więc uprościć następująco: z jednej strony mamy Izrael plus arabskie państwa sunnickie będące w dobrych stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi; z drugiej Turcja, Katar oraz Bracia Muzułmanie; z trzeciej nieomówiony tu szerzej Iran i jego sprzymierzeńcy (Hezbollah, szyickie milicje w Iraku, rząd syryjski). Rywalizacja między nimi toczy się na polu Libii, Syrii, Iraku oraz Jemenu, a do już i tak zagmatwanych sieci układów i interesów należałoby dodać jeszcze aktorów poza regionalnych (USA, Rosja, Chiny, również Francja). Niemniej, można się spodziewać, że przynajmniej przez kilka najbliższych lat dynamika stosunków międzynarodowych na Bliskim Wschodzie będzie przebiegała według tego trójosiowego schematu. Stanowi to z pewnością zagrożenie dla integralności NATO, w którym Turcja stanowi ważną siłę, a jej ambicje nierzadko są sprzeczne z interesami pozostałych członków. Pytanie też, jak w owym układzie odnajdą się pozostałe państwa regionu – pierwszy obóz chciałby zjednoczonego arabskiego frontu i nierzadko powołuje się na „arabskość” przeciwstawioną „tureckości” oraz „perskości”. W tym miejscu przede wszystkim przyszła rola Omanu i Kuwejtu są bardzo interesujące. W przeszłości państwa te wielokrotnie przyjmowały bowiem pozycję mediatorów, teraz jednak po zmianie władzy w obu krajach (najpierw śmierć sułtana Qaboosa w styczniu br., a pod koniec września emira Sabaha) nowi przywódcy mogą nie mieć aż tak silnej pozycji, jaką mieli ich poprzednicy. Najważniejsze jednak dla bliskowschodniego układu sił będą wyniki amerykańskich wyborów prezydenckich i kształt polityki przyszłej administracji amerykańskiej. Maciej Śmigiel Absolwent arabistyki i islamistyki na Uniwersytecie Warszawskim, w trakcie studiów odbywał stypendia naukowe w Egipcie oraz Maroko. Obecnie doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Humanistycznych UW (nauki o kulturze i religii). Doświadczenie zawodowe zdobywał m.in. na praktykach w Centrum Antyterrorystycznym ABW, Ambasadzie RP w Kairze oraz Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Koordynator projektów w polskim think-tanku Warsaw Institute. __________________________________________________________________________ The Warsaw Institute Foundation to pierwszy polski geopolityczny think tank w Stanach Zjednoczonych. Strategicznym celem tej organizacji jest wzmocnienie polskich interesów w USA przy jednoczesnym wspieraniu unikalnego sojuszu między dwoma narodami. Jej działalność koncentruje się na takich zagadnieniach jak geopolityka, porządek międzynarodowy, polityka historyczna, energetyka i bezpieczeństwo militarne. The Warsaw Institute Foundation została założona w 2018 roku i jest niezależną organizacją non-profit, inspirowaną bliźniaczą organizacją działającą w Polsce – Warsaw Institute. The Warsaw Institute Foundation is Poland’s first geopolitical think tank in the United States. The strategic goal of this organisation is to bolster Polish interests in the U.S. while supporting the unique alliance between the two nations. Its activity focuses on such issues as geopolitics, international order, historical policy, energy, and military security. Established in 2018, The Warsaw Institute Foundation is an independent, non-profit organization inspired the twin Poland-based Warsaw Institute.

The Dynamics of International Relations in the Middle East

The complicated and constantly changing networks of arrangements, alliances and conflicts, in which significant parties often include non-state actors, are a characteristic feature of the geopolitical scene in the Middle East. The relations between individual countries, religious, paramilitary and terrorist organizations in addition to overseas powers can confuse even skilled observers, let alone laypeople. Nevertheless, it is worth noting some basic characteristics that shape the reality of the Middle East nowadays. Speaking (or writing) about this region one cannot forget the reason behind its significance. The energy resources, especially crude oil, are the most commonly associated with this area. It is quite obvious, yet still worth mentioning. Oil, along with a strategic location at the intersection of the three continents and multiple trade routes, is the main reason why the world powers are interested in the Middle East and compete with each other trying to increase their local influence. The 20th century history of the region was defined primarily by events such as the collapse of the Ottoman Empire, the interventions of colonial powers, the establishment of the State of Israel and the 1979 Iranian Revolution. Of course, the Cold War, taking place in the second half of the previous century, was also a significant event that influenced the balance of power in the Middle East. At this point it is worth mentioning the periphery of the region, Afghanistan, where the civil war, the Soviet intervention between 1979 and 1989 as well as the US support for anti-communist fighters, consequently led to the establishment of al-Qaeda, until recently the most famous fundamentalist terrorist organization, and the so-called internationalization of jihad, which in turn initiated the “war on terror.” The 20th century therefore abounded in turning points, which to this day are more or less important and cannot be omitted when trying to analyze the contemporary problems of the Middle East and the ongoing developments. The aforementioned events, constituting sort of caesuras, resulted in subsequent ones, which over time have been piling up and permeating each other, similarly to the involved parties. The 21st century brought us further breakthroughs, the first of which was the Second Gulf War, better known as the Iraq War, which destabilized the region and created fertile ground for the future establishment of the so-called Islamic State. The next moment was a series of protests and revolutions in 2011, referred to as “the Arab Spring” or “the Arab Winter.” So much for the history in a general form. In an attempt to explain today’s dynamics affecting the image of the Middle East, numerous additional, yet essential threads could be mentioned and thoroughly explained, all of them being significant in their own way. It appears as follows: in September two more countries – the United Arab Emirates (UAE) and Bahrain, established official diplomatic relations with Israel. This event is a landmark in a broader process of growing acceptance of Arab states for Israel, (unofficially) at the cost of the Palestinian cause, in order to create a united front against other regional rivals – Turkey and Iran. Furthermore, this process includes additional seemingly insignificant events, such as the fact that the largest English-language newspaper in Saudi Arabia – Arab News, expressed its wishes on the occasion of the Jewish Rosh Hashanah (New Year’s Day) on September 18, changing its profile pictures on the social media to the wishes written in Hebrew, thus causing much controversy. However, this confirmed the belief that although Saudi Arabia cannot afford to establish official diplomatic relations with Israel, it will look favorably on such actions in the case of other Arab countries and quietly support them, at the same time limiting itself to such gestures. As an example of the “normalization” of contacts, or more of an announcement of such in the future, some pointed to the Israeli-Lebanese negotiations on the maritime border, which began on October 12. US Secretary of State Mike Pompeo called them “historic” (Israel and Lebanon are officially at war), however, the President of Lebanon Michel Aoun has toned down this enthusiasm by declaring that indirect talks will be limited to technical matters and no major normalization will take place in the near future. Nonetheless, the question remains whether Lebanon will not be forced to do so due to deteriorating economic situation and the need to find new economic partners. The country, once called “Switzerland of the Middle East,” has been struggling for years with not only an economic and financial crisis, but also a social and political one, aggravated by the explosion in the port of Beirut on August 4. The question is whether Lebanon would use this opportunity to potentially improve the situation and establish diplomatic relations with Israel or not. The process of redefining Israeli-Arab relations is one of the main subjects that characterizes the contemporary dynamics of the Middle East agreements, yet it is not a cause, but an effect of other processes. For the main representatives of the Arab allies of the United States, i.e. Egypt, Saudi Arabia and the United Arab Emirates, the key rivals are Turkey and Iran. While in the case of Iran we are dealing with a long-standing hostility, sometimes religiously motivated (Shiite Iran versus Sunni states), creating an openly anti-Turkish front is a kind of novelty. Egypt is at the forefront of this rhetoric. On September 9th the head of Egyptian diplomacy Sameh Shoukry called on the Arab countries to adopt a “firm and unanimous” policy against Turkey. This took place the day before a special meeting of the Foreign Ministers of the Arab League during which Turkish interventions in Syria, Libya and Iraq were condemned. Egypt is not the only Arab state trying to counter Turkish influence in the region, but it is undoubtedly doing so most fiercely, being almost at war with Ankara. In this case, the main bone of contention has recently been Libya, where Cairo supports the forces of General Khalifa Haftar and the so-called National Liberation Army, representing the government in Tobruk in the civil war. On the other hand, Turkey is aiding the government in Tripoli (the Government of National Accord, or the GNA), which is officially recognized internationally, including the League of Arab States. However, Cairo fears that the victory of the other side would make Libya a haven for various kinds of extremists. And since this country is adjacent to Egypt, such a situation would, in the opinion of Egyptian decision-makers, pose a direct threat to the internal security of the country over the Nile. The roots of tensions between Cairo and Ankara, including those in the context of Libya, go back to 2013 and the military coup in Egypt. It resulted in the overthrow of President Mohamed Morsi, associated with the Muslim Brotherhood. He was appointed after the elections following the events of the 2011 Arab Spring and the loss of power by Hosni Mubarak. The former general and leader of the coup, who launched a nationwide campaign against the Brotherhood after recognizing it as an extremist organization – Abdel Fattah al-Sisi – became the President. The coup was condemned by Turkey and its President Recep Tayyip Erdoğan, who, in addition to his personal aversion to military coups overthrowing extremally “Islamic” governments, saw Morsi as an ally. Since then, he has called al-Sisi a dictator and tyrant, but al-Sisi in addition to regarding the Turkish president in a similar manner, accuses him of supporting extremists, such as the Muslim Brotherhood, and trying to destabilize the region, including Libya. Recently, Saudi Arabia and the UAE have also been increasingly using an anti-Turkish tone. For example, on October 3, the president of the Saudi Chamber of Commerce Ajlan al-Ajlan called the citizens of the kingdom via Twitter for “a boycott of everything Turkish.” On October 10, Anwar Gargash, Minister of State for Foreign Affairs of the UAE, concluded that the Turkish military presence in Qatar “reinforces polarization, and it does not take into account the sovereignty of states and the interests of the Gulf countries and its peoples.” These are only the latest statements made by Saudi and UAE officials against Turkey. Today, the Middle East can be simplified as follows: on the one hand there is Israel and the Sunni Arab states which maintain good relations with the United States; on the other hand, Turkey, Qatar and the Muslim Brotherhood; additionally there is Iran and its allies (Hezbollah, the Shiite militia in Iraq, the Syrian government) which have not been mentioned in detail here. The rivalry between them is taking place in Libya, Syria, Iraq and Yemen, whilst the already confusing network of agreements and interests should be supplemented with other countries outside of the region (the USA, Russia, China, France). Nevertheless, it could be expected that for at least the next few years the dynamics of international relations in the Middle East will follow this triaxial pattern. It certainly poses a threat to the integrity of NATO since Turkey’s ambitions are often contrary to the interests of the other members of the alliance. The question is how other countries in the region will adapt to this arrangement: the aforementioned first group of them would appreciate having a united Arab front, and it often relies on “Arabism” as opposed to “Turkishness” and “Persianism.” Here, above all, the future role of Oman and Kuwait is intriguing. In the past, these countries have repeatedly assumed the role of mediators, but now, after the power shift in both countries (the death of Sultan Qaboos in January and Emir al-Sabah at the end of September), the new leaders may not be as strong as their predecessors. However, the results of the US presidential election and the policy of the next American administration will be crucial for the Middle East power structure. Maciej Śmigiel A graduate of the Arabic and Islamic Studies at the University of Warsaw, where he was granted scholarships to Egypt and Morocco. Currently a PhD candidate at the Doctoral School of Humanities (cultural and religious studies). He gained his professional experience as a trainee at the Counter-Terrorism Center in Internal Security Agency, Embassy of Poland in Cairo and National Security Agency. Project Coordinator at Polish-based think-tank Warsaw Institute.

Maciej-Śmigiel

Maciej-Śmigiel

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama