Willie Wilson: zawsze na pierwszym miejscu stawiam ludzi, jestem niezależny i nie potrzebuję lobbystów
- 10/30/2020 01:41 AM
Kandydat na senatora USA z Illinois, dr Willie Wilson, wraz z przedstawicielami swojego sztabu wyborczego, złożył we wtorek kolejną wizytę w siedzibie Związku Narodowego Polskiego (Polish National Alliance). W spotkaniu udział wzięli: Frank J. Spula, prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej i ZNP-PNA, Alicja Kuklińska, sekretarz krajowa ZNP-PNA, Steve Tokarski, skarbnik ZNP-PNA, a także przedstawiciele ,,Dziennika Związkowego” i rozgłośni radiowej WPNA.
Milioner, biznesmen i filantrop kandydujący na senatora mówił na spotkaniu m.in. o swojej działalności charytatywnej polegającej np. na udzielaniu wsparcia finansowego potrzebującym i rozdawaniu darmowych masek, zabezpieczających przed COVID-19. Willie Wilson krytykował też faworyta wyścigu długoletniego senatora Dicka Durbina, który zdaniem Wilsona zrobił niewiele dla Illinois, a odniósł dużo osobistych korzyści sprawując urząd.
Wilson stwierdził też, że jeśli uzyska co najmniej 5 procent głosów, to partia jego imienia, którą założył, uzyska oficjalny status i będzie mogła wystawiać w przyszłych wyborach kandydatów na różne urzędy .
Kandydat udzielił też krótkiego wywiadu naszej gazecie i radiu WPNA.
Joanna Trzos: Zanim przejdziemy do spraw wyborczych, przede wszystkim chciałabym zapytać o Pana osobiste doświadczenia z COVID-19. Na początku października dowiedzieliśmy się, że został Pan zakażony koronawirusem i w związku z tym przebywał Pan na 14-dniowej kwarantannie. Po jej zakończeniu i po uzyskaniu pozytywnego wyniku powrócił Pan do spotkań wyborczych. Jak się Pan dzisiaj czuje?
Willie Wilson: – Czuję się już bardzo dobrze. Myślę, że zakaziliśmy się podczas naszego wyjazdu do Danville. W sumie z naszego sztabu pojechało tam sześć osób i u wszystkich z nas potwierdzono zakażenie koronawirusem. Jednym z pierwszych objawów choroby u mnie był ból w dole pleców, a potem karku i szyi. Kiedy zacząłem się czuć źle, zadzwoniłem do lekarza, a test potwierdził, że mam COVID-19. Ta choroba przede wszystkim spowodowała u mnie całkowite osłabienie. Po 14 dniach kwarantanny zrobiłem test i nie miałem już koronawirusa. Podobny wynik dały kolejne testy. Oczywiście cały czas zachowuję środki ostrożności, noszę maseczkę, utrzymuje dystans społeczny, dezynfekuję ręce. COVID-19 istnieje, chcę to podkreślić, COVID-19 w 100 procentach jest realny. Mój przypadek to potwierdza. Nie wolno upolityczniać tej choroby.
Jak ocenia Pan decyzje podejmowane przez gubernatora JB Pritzkera w sprawie pandemii koronawirusa i odpowiedzi na nią?
– Przede wszystkim nie zamknąłbym biznesów, ale noszenie maseczek i dystansowanie społeczne musi być normą i zdecydowanie to rekomenduję. Nie można jednak zamykać biznesów i pozbawiać ludzi środków do życia. Pamiętajmy o kosztach społecznych takiego działania, jak wiele ludzi popełnia samobójstwo, bo z powodu pandemii stracili pracę, zarobki. Wyjdziemy z tego i poradzimy sobie z koronawirusem tak, jak się nam udało to z AIDS czy polio.
Pozostańmy przy temacie ochrony zdrowia. Co należy zmienić w systemie, który mamy w tym kraju?
– Przede wszystkim uważam, że każdy obywatel ma prawo do opieki zdrowotnej na dobrym poziomie i przystępnej, na taką, na którą będzie ich stać. Osoby ubogie, które nie są w stanie zapłacić za ubezpieczenie zdrowotne, powinny mieć zapewnioną darmową opiekę medyczną. Ale wszyscy inni, których na to stać, powinni sami za nie płacić.
Czy jest Pan za utrzymaniem Obamacare?
– Tak, ale uważam, że Obamacare wymaga wielu ulepszeń. Dopóki jednak tych zmian nie wypracujemy, powinniśmy pozostać przy Obamacare, bo inaczej wiele osób może stracić ubezpieczenie.
Czy popiera Pan wprowadzenie poprawki do stanowej konstytucji w sprawie zmiany podatku dochodowego (Fair Tax Amendment)?
– Nie popieram. Nie można w tej sprawie wierzyć rządowi, który i tak już podnosi podatki. To może otworzyć drzwi do kolejnych podwyżek podatków w stanie Illinois. Nie możemy ciągle podnosić podatków, bo już tracimy biznesy, które się od nas wyprowadzają, a to są miejsca pracy. Ludzie przenoszą się do innych stanów, gdzie podatki są niższe.
Podejmuje Pan próbę pozbawienia miejsca w Senacie USA senatora Dicka Durbina. Ten demokratyczny polityk w Kongresie zasiada już 38 lat.
– Dick Durbin dzięki temu stał się milionerem. Dorobił się na konflikcie interesów. Jego żona prowadzi firmę zajmującą się lobbingiem.
W tych wyborach zabiega Pan o głosy nie tylko dla siebie, ale także dla swojej partii. W wyborach do Senatu USA startuje Pan jako kandydat Willie Wilson Party.
– Tak, jeśli uzyskam co najmniej 5 procent głosów poparcia, to w przyszłości będziemy mogli wystawiać kandydatów w wyborach na różne urzędy, czy to w Springfield, w Chicago, czy w całych Stanach Zjednoczonych.
Dlaczego wyborcy powinni postawić na trzecią partię, w tym przypadku na Willie Wilson Party?
– Moją legitymacją jest moja działalność, to, co robię od lat dla różnych społeczności. Tylko w ostatnich czterech miesiącach rozdaliśmy miliony darmowych maseczek ochronnych. Z mojego własnego majątku przeznaczyłem miliony dolarów na wsparcie potrzebujących, na stypendia i kościoły. Nie jestem z zawodu politykiem, nie mam swoich lobbystów. Możecie to sprawdzić, zawsze na pierwszym miejscu stawiam ludzi i ich potrzeby, i to zawsze będzie dla mnie priorytetem. Chcę być w Senacie USA, by walczyć o ludzi, o to, by żyło im się lepiej. Nie będę tego robił dla pieniędzy, tak jak robi to Dick Durbin. Jestem kandydatem niezależnym. Sam finansuję swoją kampanię, nie potrzebuję lobbystów. Odniosłem sukces w biznesie, a zaczynałem dosłownie od niczego. Wspieram małą przedsiębiorczość i rozumiem potrzeby ludzi.
Jakie są Pana relacje z Polonią? Tydzień temu (w niedzielę 25 października) na zaproszenie Kongresu Polonii Amerykańskiej wydziału na stan Illinois odwiedził Pan polski Kościół Świętej Trójcy (Holy Trinity Church) z okazji obchodzonego w USA Miesiąca Dziedzictwa Polskiego. Parafię wsparł Pan donacją w wysokości 50 tys. dol. i przekazał Pan również 5 tys. dol. na stypendia oferowane przez Polish American Congress Illinois Division.
– Co roku przeznaczam miliony dolarów na kościoły. W każdą niedzielę odwiedzam kilka kościołów w różnych społecznościach. Zostałem zaproszony do polskiego kościoła i było to bardzo miłe doświadczenie. Mam wielu polskich przyjaciół i myślę, że rozumiem Wasze doświadczenia z komunizmem, z ciężką pracą, zniewoleniem z powodu systemu. Sam doświadczyłem w życiu niewolniczej pracy. Jako dziecko pracowałem z rodzicami na plantacji bawełny w Luizjanie przez 13 lat. Za pracę nie dostaliśmy ani centa. Mój ojciec, mój dziadek, a także pradziadkowie, nie dostali ani centa za ciężką pracę w polu. Dlatego też walczę o reparacje dla potomków afroamerykańskich niewolników. Zawsze będę interesować się społecznością polską, latynoską, czy inną, która mnie akceptuje. Jestem otwarty na dialog.
Dziękuję bardzo za rozmowę
Z Willie Wilsonem rozmawiała Joanna Trzos
Zdjęcia: Ewa Malcher
Reklama