Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 4 października 2024 06:29
Reklama KD Market

Autor widzi się przez pryzmat aktora. O sztuce „Gry miłosne” Mariusza Kotowskiego

Chicagowska polonijna społeczność miała niewątpliwą przyjemność być świadkiem prapremiery sztuki, która powstała na potrzeby owej społeczności. „Gry miłosne”, o których tu mowa, wpisały się doskonale w obecnie mało zabawną sytuację pandemii. Sztuka pozwala zapomnieć o przykrej rzeczywistości, przypomina, że miłosne perypetie zdarzają się zawsze, mimo niesprzyjających okoliczności. Fabian, w którego wcielił się Maciej Góraj, jest podstarzałym lowelasem, jednak potrafiącym zdobyć zainteresowanie i emocjonalną więź dużo młodszej Patrycji. W tej roli Lukrecja Wilk. Żona Fabiana – Izabela (zachwycająca Julitta Mroczkowska) – sporo już przeżyła i przetrwała erotycznych fascynacji męża, więc i ten nietrwały romansik nie popchnie jej do zatracenia się w awansach, jakie daje jej młody małżonek Patrycji – Hubert, czyli Marcin Kowalik. Taka jest pokrótce akcja sztuki. Dla mnie „Gry miłosne” są bardziej grami języka sztuki, który iskrzy się od bon motów, zabawnych skojarzeń i powiedzonek, niż akcją faktycznych miłosnych podbojów. Z korzyścią dla sztuki i swoich bohaterów autor Mariusz Kotowski nakreślił postacie delikatnie i z wdziękiem filmów przedwojennych, który to okres poznał znakomicie zafascynowany Polą Negri. Bohaterzy „Gier miłosnych”, chociaż uwikłani w szereg emocjonalnych zależności, zachowują podstawową moralność i prawdę życiową, że „stara miłość nie rdzewieje”, a długotrwałe związki oparte na przywiązaniu i rozumieniu partnera oprą się chwilowym fascynacjom. Mariusz Kotowski zadebiutował udanie jako autor sztuki, która zahacza o psychodramę, czasami o melodramat, ale w sumie jest pogodna i „lekka”. Nic dziwnego, że cztery przedstawienia, które odbyły się w kolejne piątki (począwszy od 21 sierpnia) w przyjaznej artystom restauracji „Hunters” zadowoliły publiczność, bawiącą się wybornie na spektaklach. Działo się to dzięki aktorom, ich interpretacji tekstu, profesjonalnej grze i znakomicie dobranej obsadzie. Jako reżyser Mariusz Kotowski również się sprawdził, mimo minimalistycznej możliwości wystawienia sztuki – nieduża scena, brak nagłośnienia i odpowiednich dekoracji i strojów. Ale jako autor na pewno zaistniał i mamy nadzieję na dalsze dzieła. Ponieważ Autor (póki żyje) zawsze przegląda się w interpretacji Aktora. Tekst i zdjęcia: Bożena Jankowska

Podziel się
Oceń

Reklama
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama