SN uchylił wyrok łagodzący karę dla sprawcy wielokrotnych gwałtów na 10-latce
- 07/08/2020 03:33 PM
Wrocławski sąd apelacyjny będzie musiał ponownie zająć się kwestią wymiaru kary dla sprawcy wielokrotnych gwałtów na 10-letniej dziewczynce we wsi pod Trzebnicą - wynika z środowego orzeczenia Sądu Najwyższego. Tym samym SN uwzględnił kasację Prokuratora Generalnego i uchylił wyrok II instancji łagodzący tę karę.
Przed dwoma laty Sąd Apelacyjny we Wrocławiu złagodził karę dla oskarżonego w tej sprawie Artura B. z 13 do 7 lat więzienia. "Takie obniżenie kary, taka wspaniałomyślność i łaskawość jest rzeczą bulwersującą" - oceniał wtedy minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiadając złożenie kasacji.
"Doszliśmy do takiego stwierdzenia, że sąd apelacyjny przecenił wyeksponowane przez siebie okoliczności łagodzące nadając im rangę, a nadanie tej rangi nie było uprawnione i właściwe. Nie można było bowiem dowodzić, że okoliczności łagodzące mogły znacznie przeważać nad obciążającymi" - mówił po rozpoznaniu tej kasacji w uzasadnieniu środowego wyroku sędzia SN Marek Pietruszyński.
Sąd apelacyjny w 2018 r. łagodząc karę uznał, że jej wymiar wymierzony przez sąd I instancji jest rażąco surowy z uwagi na wcześniejszą niekaralność B. Ponadto według sądu II instancji zachowaniom sprawcy w stosunku do dziecka nie towarzyszyła szczególna przemoc fizyczna.
SN odnosząc się w środę do postanowienia sądu apelacyjnego o złagodzeniu kary wobec gwałciciela wskazał, że dotychczasowa niekaralność mogłaby być okolicznością łagodzącą w przypadku sprawcy czynu incydentalnego, "pod wpływem zbiegu okoliczności", a nie kiedy sprawca "działa w sposób przemyślany, przez dłuższy okres, systematycznie". Ponadto - jak dodał - w sytuacji, gdy ofiara miała 10 lat stosowanie wobec niej szczególnej przemocy nie było potrzebne.
"Sąd apelacyjny nie docenił i wyraźnie zmarginalizował okoliczności obciążające, m.in. sposób działania oskarżonego, który wykorzystywał i sam tworzył sytuację, w których mógł się dopuścić swych czynów, ponadto wykorzystywał zaufanie, jakim darzyła go pokrzywdzona. Te relacje w sposób niegodziwy i bez skrupułów oskarżony wykorzystał" - zaznaczył sędzia Pietruszyński.
Pierwotnie SN miał zająć się tą kasacją w połowie kwietnia. Z uwagi na epidemię koronawirusa i obostrzenia z nią związane termin rozprawy został wówczas odwołany.
Z ustaleń prokuratury wynika, że dramat dziewczynki trwał od lutego 2010 r. do lutego 2011 roku. Jak wskazali śledczy 40-letni wówczas Artur B. był partnerem ciotki dziecka i mieszkał w domu rodzinnym ofiary. Według prokuratury, dziewczynka traktowała go jako członka rodziny i zwracała się do niego "wujku".
Artur B. przemocą zmuszał dziewczynkę do obcowania płciowego i do poddania się czynnościom seksualnym wykorzystując chwile, kiedy nie było domowników. Po wyjściu sprawy na jaw, mężczyzna próbował zastraszyć dziecko oraz rodzinę. W konsekwencji oskarżony zaatakował dziadka dziewczynki zadając mu cios nożem w szyję.
W lutym 2018 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu, który orzekał w tej sprawie w pierwszej instancji, uznał Artura B. za winnego i skazał go za to na karę 13 lat pozbawienia wolności. Sąd zasadził też 10-letni zakaz kontaktowania się mężczyzny z ofiarą i zbliżania do niej odległość bliższą niż sto metrów. Od tego wyroku zostały wniesione apelacje.
W konsekwencji Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uznał to orzeczenie za zbyt surowe i obniżył karę wobec Artura B. do 7 lat więzienia.
W lutym ub. r. zastępca Prokuratora Generalnego wniósł do SN skargę kasacyjną w tej sprawie. Zdaniem prokuratury, kara 7 lat więzienia była w tym przypadku karą zbyt łagodną. W kasacji podkreślono, że z opinii biegłych wynika, iż Artur B. był poczytalny, a jego poziom intelektualny i cechy osobowości pozwalały mu na kontrolę popędu seksualnego.
Według prokuratury, oskarżony działał z niskich pobudek. W kasacji wskazano też, że sposób popełnienia przestępstwa charakteryzował się wyjątkową niegodziwością i brakiem skrupułów. Prokuratura podkreśliła również, że nie był to jednorazowy akt, ale wielokrotne zachowania, podejmowane nawet kilka razy dziennie, rozciągnięte w znacznych ramach czasowych, które nie były akceptowane przez pokrzywdzoną. (PAP)
autor: Mateusz Mikowski, Marcin Jabłoński
Reklama