Styczeń 2013 w Chicago był jednym z najbardziej krwawych miesięcy w historii miasta od 2002 roku. W samym 2012 roku na ulicach Wietrznego Miasta zginęło ponad 500 osób. Ten tragiczny bilans nie napawa optymizmem, jednak najnowsze dane z ulic miasta każą wierzyć, że walka z przemocą na ulicach zaczyna wreszcie przynosić pożądane efekty.
Co prawda w 2013 roku Chicago nie znalazło się na czarnej liście FBI 10 najniebezpieczniejszych miast w USA, jednak mieszkańcy metropolii do tej pory nie mogli pochwalić chlubnymi statystykami. W samym 2012 roku na ulicach Chicago zginęło ponad 500 osób, a styczeń był najbardziej krwawym miesiącem od 2002 roku.
Zobacz także: W Chicago popełniono pięćsetne zabójstwo
Tym bardziej cieszą najnowsze doniesienia z Wietrznego Miasta. W lutym udało się pokonać inny rekord - na ulicach Chicago zginęło znacznie mniej osób. Ostatni tak niski bilans zabójstw odnotowano w 1957 roku.
Komendant Chicagowskiej Policji, Garry McCarthy zaznaczył, że optymistyczne dane to jeszcze nie wszystko. „Nie odnieśliśmy jak na razie żadnego zwycięstwa. To jedynie postęp.”
Eksperci wtórują komendantowi i podkreślają, że lepsze statystyki w lutym nie przesądzają, czy w Chicago faktycznie spada poziom przestępczości zorganizowanej i czy ten trend się utrzyma.
Mieszkańcy Chicago wciąż pamiętają tragiczną historię 15-letniej Hadiyi Pendleton zastrzelonej na ulicach miasta zaledwie tydzień po tym, jak występowała podczas inauguracji drugiej kadencji Baracka Obamy.
Zobacz także: 15-latka zastrzelona przez gangstera
Jedno jest pewne - wysiłki miasta, dążące do zmniejszenia przemocy z użyciem broni palnej na ulicach Chicago przynoszą efekty. Jedną z ostatnich decyzji władz było przeniesienie 200 biurowych funkcjonariuszy policji do czynnej służby na ulicach.
Reklama