Aby pomóc w walce z koronawirusem, organizacja humanitarna Lekarze Bez Granic (MSF) wysłała dziewięciu medyków do rezerwatu Indian Nawaho. Na tym terytorium jest jeden z najwyższych odsetków zakażeń w USA.
Lekarze Bez Granic (MSF) działają w ponad 70 krajach świata, ale rzadko na terytorium Stanów Zjednoczonych - zauważa portal Fox News. Ta międzynarodowa organizacja najczęściej niesie pomoc medyczną w trakcie konfliktów zbrojnych i katastrof naturalnych.
W zamieszkanym przez blisko 175 tys. osób rezerwacie Indian Nawaho wykryto dotychczas 3 120 przypadków koronawirusa. Ponad 100 mieszkańców zmarło. W rezerwacie rozciągającym się na terenach Arizony, Nowego Meksyku oraz Utah ogłoszono stan wyjątkowy; ma trwać co najmniej do 7 czerwca.
Ograniczanie rozwoju epidemii wśród Indian Nawaho stanowi wyjątkowe wyzwanie. Testy na koronawirusa utrudnia to, że nie każdy ma telefon, a dojazd samochodem do niektórych w rezerwacie o wielkości Irlandii zajmuje godziny. Wielu żyjących na ziemi swoich przodków Indian nie ma dostępu do czystej wody oraz elektryczności. Społeczność mierzy się z problemami wysokich odsetków otyłości, cukrzycy oraz astmy, szczególnie groźnych w trakcie epidemii.
To właśnie trudności w dostępie do podstawowych środków higieny spowodowały, że Lekarze Bez Granic zdecydowali się pomóc Indianom. "Rdzenna ludność USA jest bardziej narażona na Covid-19 i rozwój epidemii, gdyż nie ma dostępu do wielu rzeczy, które ułatwiają izolację. Nie można oczekiwać od ludzi kwarantanny, jeśli po jedzenie i wodę muszą jechać sto mil" - napisała w oświadczeniu szefowa misji Lekarzy Bez Granic Jean Stowell.
Zespół MSF przebywa w rezerwacie od kwietnia. Zgodnie z planami ma w nim pozostać co najmniej do końca czerwca.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
Reklama