Jest takie słowo, które potrafi burzyć mury, które zbliża ludzi, nawet tych całkowicie sobie obcych. To słowo łączy się zwykle z uśmiechem, dobrym słowem, miłym gestem, uważnością na drugiego człowieka, a jest nim życzliwość. Kiedy zapytałam swoje dzieci, czym jest życzliwość, odpowiedziały, że kojarzy im się z pomocą, robieniem czegoś dla kogoś i z uczciwością. Internetowy Wielki Słownik Języka Polskiego wyjaśnia, że jest to cecha ludzi, którzy lubią innych, chcą ich dobra i są gotowi działać dla tego dobra. Wszystko pięknie, ale jeszcze czegoś mi brakuje.
Mały silny człowiek
Kiedy patrzę na dzieci, nie tylko swoje, ale w ogóle, widzę małe istoty, które często sięgają rodzicom do pasa, a mają w sobie taką siłę, że dorosły ulega. Czy to siła fizyczna? – Raczej nie, choć tej czasami też używają w postaci kuksańców, kopniaków, czy ugryzień. Mam jednak na myśli zupełnie inną siłę, z której wspomniane zachowania mogą wynikać, a mieszka ona w tych małych ciałach i popycha do tego, aby walczyć o siebie i swoje potrzeby, aby doceniać siebie i swoje osiągnięcia. Niektórzy mogą nazwać to siłą przetrwania, ale ja dostrzegam tam jeszcze coś, a mianowicie pewną życzliwość dla siebie.
Przedszkolaki i życzliwość
„Podziel się”, „Zostaw coś dla innych”, „Pozwól innym spróbować”, „Jak nie umiesz się podzielić, to wychodzimy” – to zdania które często padają kiedy zauważamy, że nasze dziecko chce samo jeść, bawić się, zjeżdżać i mnóstwo jeszcze innych rzeczy. Kiedy w sercu rodzi się obawa, że wychowamy swoją pociechę na egoistę, który nie będzie się dzielić, nie będzie respektować opinii innych ludzi, nie będzie liczyć się z innymi, podejmujemy działania, aby temu przeciwdziałać. Często są one na tyle skuteczne, że w końcu dziecko zaczyna zapominać o sobie, o swoich potrzebach, skupiając się na realizacji potrzeb innych ludzi.
Złoty środek i czas na naukę
W pewnym momencie mogą stanąć naprzeciw siebie dorosły, który „zgubił” gdzieś siebie, troszczy się przede wszystkim o innych i dziecko ze swym „dziecięcym egoizmem”, które jeszcze postrzega świat dookoła przez pryzmat swojej osoby i zaspokajania swoich potrzeb. Przy odrobinie otwartości i zrozumienia, może wyjść z tego „piękna mieszanka”, dwie zupełnie nowe istoty, które będą potrafiły z życzliwością podejść zarówno do siebie, jak i do innych. Obcowanie z dziećmi, młodzieżą bowiem, to nie tylko prowadzenie ich przez świat, przekazywanie swoich mądrości, dzielenie się doświadczeniem. Jeżeli pozwolimy im na to, dzieci mogą stać się dla nas nauczycielami tego, co w życiu ważne, tego o czym my dorośli często zapominamy, bo inaczej nas wychowano.
Życzliwość, czyli…
Jakie zatem konkretnie wyzwanie stoi przed nami, czego możemy nauczyć się od naszego dziecka, czego ono może nauczyć się od nas i czego możemy nauczyć się wspólnie?
Życzliwość to często zwykły uśmiech, którym obdarzymy drugą osobę. Dzieciom przychodzi to bardzo łatwo, reagują błyskawicznie, kiedy coś im się podoba, kiedy czerpią przyjemność i radość. Niezwykle ważne jest również dobre słowo. Dorośli mają skłonność do obwiniania się, wyrzucania sobie popełnianych błędów, ale czy rzeczywiście takie zachowanie powoduje, że chce nam się nad nimi pracować, coś zmieniać, mamy do tego więcej siły? – Mam wrażenie, że jest zupełnie odwrotnie, stajemy się bierni i zgorzkniali, aż wreszcie tracimy wszelką nadzieję, że jeszcze cokolwiek możemy zrobić. Warto więc czasami spojrzeć na siebie nieco inaczej, z odrobiną zrozumienia, że dajemy z siebie tyle, na ile pozwala nam: otoczenia (wspiera, lub nie), możliwości (wiedza, cierpliwość, itp.), a także świadomość tego, co dzieje się z nami, oraz innymi osobami.
Życzliwość to również dostrzeżenie potrzeb i zadbanie o nie we właściwy sposób. To właśnie one kryją się za naszymi zachowaniami, a w porę dostrzeżone, mogą zostać również w inny sposób zaopiekowane, bez zbędnych nerwów i nieporozumień.
Życz sobie dobrze
Kiedy jesteśmy dla kogoś życzliwi, chcemy dla niego jak najlepiej, dobrze mu życzymy. Pamiętam, jak na jednym ze szkoleń prowadząca zaproponowała nam ćwiczenie, aby zaczynać dzień od życzeń składanych sobie. To przecież my najlepiej wiemy, czego potrzebujemy. Na początku było to dość dziwne, ale z czasem stało się to w moim domu codziennym rytuałem, który powoduje, że wchodzimy w nowy dzień z bogactwem dobrych myśli, przesyłanych prosto z serca.
Wszyscy razem możemy budować wokół nas przyjazny świat, dzielić się uśmiechem, dobrym słowem, przyjaznym gestem z innymi. Niech nasze dzieci rosną w przekonaniu, że dom jest ich bezpieczną przystanią, a w ramionach rodziców zawsze znajdą ukojenie, lub wsparcie w trudnych chwilach. Chcąc zmieniać świat, zacznijmy od siebie i swojego najbliższego otoczenia.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
Reklama