Sytuacja na obszarze objętym pożarem w Biebrzańskim Parku Narodowym nie pogarsza się, w kilku miejscach ogień został opanowany - poinformowała w środę wieczorem straż pożarna. W nocy newralgiczne punkty będą dozorowane, do dozoru będzie też wykorzystywany dron.
Pożar w tzw. basenie środkowym Biebrzańskiego Parku Narodowego, trwa - z przerwami - trzecią dobę. Według ostatnich danych, objął on ok. 6 tys. ha bagiennych łąk i lasów i już się nie rozprzestrzenia, ale akcja gaśnicza wciąż jest prowadzona, bo na tym terenie ogień pojawia się w kolejnych miejscach.
W środę przez cały dzień z ogniem walczyło kilkaset osób, nie tylko strażacy zawodowi i z OSP, ale również m.in. żołnierze WOT, pracownicy parku narodowego, Lasów Państwowych i okoliczni mieszkańcy. Do zrzutów wody i obserwacji używane były samoloty i śmigłowce m.in. Lasów Państwowych i policji.
Jak powiedział wieczorem PAP rzecznik Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku Tomasz Gierasimiuk, w kilku lokalizacjach sytuacja została opanowana. Chodzi m.in. o rejon Wrocenia i Wólki Piasecznej; tam będzie pełniony całonocny dozór. Podobnie dozorowany przez strażaków będzie też teren w rejonie Grzęd, gdzie po południu wciąż było największe zarzewie pożaru i gdzie jeszcze w godzinach wieczornych prowadzone były działania.
Akcja prowadzona była też jeszcze w rejonie Kapic; tam brali w niej udział kadeci ze szkoły pożarniczej w Krakowie, którzy późnym popołudniem dotarli na miejsce jako jedna z dodatkowych grup strażaków ściągniętych z innych części kraju, by wspomóc gaszenie i inne działania związane z pożarem. "W nocy obszar objęty pożarem będzie monitorował na bieżąco dron Wojsk Obrony Terytorialnej, ze zdalnym podglądem w termowizji" - dodał Gierasimiuk.
Ocenił, że wieczorem zmniejszył się wiatr i jeśli to się nie zmieni, nie powinien on w nocy wpłynąć na sytuację. W regionie nie ma zapowiedzi deszczu, ale mają być przygruntowe przymrozki, co nad ranem może spowodować rosę, czyli przynajmniej odrobinę wilgoci na powierzchni gruntu.
Według ocen służb parkowych i strażaków, prawie pewne jest, iż pożar powstał wskutek wypalania traw. Co prawda w poniedziałek nad ranem wyglądał na ugaszony, ale wskutek podmuchów wiatru ogień wzniecił się na nowo i przez kolejne dni objął kilka tysięcy hektarów powierzchni. Ile jeszcze akcja jego gaszenia może potrwać, na razie nie wiadomo.
Wiosenne pożary suchych traw i trzcinowisk są nad Biebrzą co roku, ale trwający obecnie jest największym w historii działalności tego parku. W dużej części ma miejsce na obszarach torfowych i tam ogień może bardzo długo tlić się pod powierzchnią gruntu i wzniecać się wskutek porywów wiatrów. W minionych latach jedynym ratunkiem dla tego typu pożarów były obfite opady deszczu.
Biebrzański PN jest największym polskim parkiem narodowym, zajmuje powierzchnię ok. 59 tys. ha. Chroni cenne przyrodniczo obszary bagienne. Jest ostoją wielu rzadkich gatunków, zwłaszcza ptaków wodno-błotnych i łosia.(PAP)
Reklama