Pandemia koronawirusa powoduje, że z konieczności zaczynamy uczyć się funkcjonować w pewnej izolacji. A przecież człowiek jest istotą społeczną i jego biologicznym przeznaczeniem jest życie w grupie. Historia ludzkości zna jednak wiele przypadków osób, które w totalnym odosobnieniu i zamknięciu spędziły niewyobrażalnie dużo czasu...
141 tysięcy lat więzienia
Wyraz „izolacja” pochodzi od włoskiego słowa isola, które oznacza wyspę, czyli odseparowany kawałek lądu. Na przymusową separację od świata na całym świecie skazanych jest ponad 10 milionów więźniów. Niektórzy z nich nigdy nie opuszczą więziennych murów. Tak będzie w przypadku m.in. Amerykanina Terry’ego Lynn Nicholsa, który otrzymał aż 161 kar dożywotniego więzienia. Nichols był jednym ze sprawców terrorystycznego zamachu bombowego w Oklahoma City w 1995 roku. Zginęło wówczas 168 osób.
Jednak najdłuższy w całej historii sądownictwa wyrok zapadł podczas procesu obywatelki Tajlandii oskarżonej o przestępstwo finansowe. Chamoy Thipyaso została skazana na ponad 141 tysięcy lat więzienia, po tym jak zdefraudowała pieniądze około 16 tysięcy ludzi. Tajka stworzyła zabronioną prawem piramidę finansową, której wartość szacowano na sumę między 200 a 300 milionów dolarów.
Jako żona wysokiego rangą członka Królewskiej Floty Powietrznej Tajlandii oraz jako pracownik państwowych zakładów przetwórstwa ropy naftowej Thipyaso była bardzo wiarygodną bizneswoman. Swoją niecną działalność, której podstawą były oszustwa, z powodzeniem prowadziła przez całe dekady, począwszy od drugiej połowy lat 60. do późnych lat 80. Mimo iż kara więzienia była niewyobrażalnie długa, skazana spędziła za kratkami stosunkowo niewiele czasu. A to dlatego, iż prawo Tajlandii nie zezwalało wtedy na odsiadkę dłuższą niż 20 lat za przestępstwa finansowe. W praktyce Thipyaso wyszła na wolność po 8 latach.
Natomiast nieprawdziwa jest informacja, mylnie podawana przez wiele źródeł, jakoby hiszpański listonosz otrzymał najdłuższy w historii ludzkości wyrok pozbawienia wolności. Owszem, niebotycznie wysoką karę proponował w tym procesie prokurator, ale ostatecznie zasądzona kara była dużo niższa. W 1972 roku 22-letni Gabriel March Granados roznosił pocztę w mieście Palma de Mallorca. A raczej miał ją roznosić, bo mężczyźnie nie chciało się wywiązywać ze swoich obowiązków. Za to listonosz bardzo chętnie zaglądał do cudzej korespondencji i przywłaszczał sobie jej cenną zawartość.
W sumie Granados nie dostarczył prawie 43 tysięcy listów, otworzył ponad 35 tysięcy z nich i ukradł znajdujące się w przesyłkach przedmioty o łącznej wartości 50 tysięcy euro. Postawiono mu tysiące zarzutów oszustwa, niezgodnego z prawem rozporządzania dokumentami oraz kradzieży (za każdy niedostarczony list). Oskarżyciel domagał się 384.912 lat więzienia i grzywny w wysokości 19 milionów euro. Faktycznie listonosz otrzymał karę 14 lat i 2 miesięcy pozbawienia wolności oraz 9 tysięcy peset grzywny.
Półwiecze w celi śmierci
Jak na razie najdłuższa a realnie odbyta kara więzienia wynosi 70 lat i 303 dni. Skazanym był australijski bezdomny, który zamordował mężczyznę w jego własnym domu i ukradł mu buty. Wyrok zapadł w 1903 roku, a ponieważ sąd uznał oskarżonego za niepoczytalnego, karę odsiedział on w ośrodku psychiatrycznym. Zmarł w trakcie odbywania wyroku w wieku 92 lat.
Poza Australijczykiem najwięcej czasu za kratkami jak dotąd spędził Amerykanin Francis Clifford Smith, który, jak podają źródła, nadal odbywa swoją karę. Do tej pory odsiedział 70 lat za zabicie stróża podczas włamania do klubu jachtowego w 1949 roku. Smith spędził całe swoje dorosłe życie w więzieniu, ponieważ gdy rozpoczynał odsiadkę, miał zaledwie 25 lat. Początkowo został skazany na karę śmierci, ale po czterech latach pobytu w celi śmierci w 1954 roku wyrok zamieniono na dożywotnie więzienie i to na dwie godziny przed zaplanowaną egzekucją. Smithowi zdążono już ogolić głowę w ramach przygotowań do posadzenia na krześle elektrycznym.
Z kolei rekordowo długo – bo ponad 45 lat – odsiedział w celi śmierci japoński bokser Iwao Hakamada. Mimo iż więźniowie trafiają tam teoretycznie tylko po to, by czekać na wykonanie egzekucji. W 1968 roku Hakamada został skazany za zamordowanie swojego szefa i jego rodziny. Japończyk cały czas walczył o wznowienie procesu. Twierdził, że przyznał się do winy tylko dlatego, iż podczas policyjnych przesłuchań był torturowany. W 2014 roku spełniły się jego marzenia i powtórnie stanął przed sądem. Tym razem w toku procesu wykazano, że dowody świadczące na jego niekorzyść zostały sfabrykowane. Również testy DNA wykluczyły winę boksera. W 2011 roku Hakamada trafił do Księgi Rekordów Guinnessa jako najdłużej przebywający w celi śmierci więzień.
Zakładniczka rodziny
Spory kawał swojego życia spędziła w izolacji również francuska arystokratka, którą w zamkniętym pokoju przez 25 lat przetrzymywała jej własna rodzina. Blanche Monnier przyszła na świat w 1849 roku w we francuskim Poitiers. Jej rodzina należała do towarzyskiej śmietanki miasta. Dziewczyna była niezwykle urodziwa i do jej ręki ustawiała się długa kolejka pretendentów. Tymczasem Blanche w wieku 25 lat uparła się, by obdarzyć względami kiepsko sytuowanego prawnika, mimo iż matka usiłowała wybić jej to małżeństwo z głowy. Rozwścieczona nieposłuszeństwem córki kobieta i jej brat zaczęli przetrzymywać dziewczynę w ciasnym pokoiku na strychu, a przed światem udawali żałobę. Przez cały czas niewoli Blanche nie miała dostępu do światła słonecznego.
Uratował ją anonimowy donos do prokuratury w Paryżu. Gdy po 25 latach policja weszła do pokoiku na poddaszu, uderzył ich mocny odór niewietrzonego nigdy pomieszczenia. 50-letnia już wówczas kobieta leżała naga i brudna, jej waga nie przekraczała 25 kilogramów. Wszędzie pełno było odchodów i rozkładających się resztek jedzenia. Matka Blanche zmarła po 15 dniach od momentu aresztowania. Jej brat Marcel usłyszał zarzuty prokuratora, kiedy jednak biegli ustalili, że jest upośledzony umysłowo, ostatecznie uniknął skazania.
Dla Blanche koszmar nigdy się nie skończył. Po pierwsze, jej ukochany zmarł w czasie, gdy ona pozostawała jeszcze w niewoli, cały czas myśląc, że wybranka jego serca nie żyje. Po drugie, kobieta do końca swoich dni cierpiała na różnego rodzaju ostre zaburzenia psychiczne, takie jak anoreksja, schizofrenia, ekshibicjonizm, a nawet koprofilia. Zmarła w szpitalu psychiatrycznym 12 lat po uwolnieniu. Anonimowy autor listu do prokuratury nigdy się nie ujawnił.
Podobnie długo, bo 24 lata, w totalnej izolacji od świata przeżyła Austriaczka Elisabeth Fritzl. Jej własny ojciec więził ją w podziemiach ich rodzinnego domu. Mężczyzna gwałcił córkę i spłodził z nią siedmioro dzieci. Gdy najstarsze z nich, mając już 19 lat, poważnie zachorowało, Fritzl zmuszony był zabrać je i swoją córkę do szpitala. To wtedy, w 2008 roku, cała sprawa wyszła na jaw. Opinia publiczna w Austrii i nie tylko żyła tą wstrząsającą historią przez kilka lat.
Pustelnik karmiony przez kruka
Mimo iż życie w izolacji z dala od ludzi nie leży w naturze człowieka, historia zna wiele przypadków jednostek, które dobrowolnie skazywały się na egzystencję w odosobnieniu. Ojcem wszystkich pustelników jest Paweł z Teb, który żył w czasach starożytnych. Urodził się w Egipcie około 227 roku n.e. w bogatej rodzinie. Kiedy zmarli jego rodzice, rozpoczęły się prześladowania chrześcijan. Korzystając z okazji mąż siostry postanowił donieść na szwagra, by w ten sposób pozbyć się współspadkobiercy majątku po teściach.
Paweł w wieku 15 lat zmuszony był uciec na pustynię, gdzie pozostał do końca swoich dni. Znalazł schronienie w grocie skalnej w pobliżu źródła i palmy. Z jej liści robił odzienie, a owoce drzewa były jego jedynym pożywieniem aż do 43. roku życia. Wtedy, jak głosi legenda, kruk zaczął przynosić mu dzień w dzień pół bochenka chleba. W całkowitej izolacji od świata spędził 98 lat.
Jak wynika z przypowieści, Paweł dopiero tuż przed śmiercią miał kontakt z drugim człowiekiem. Odwiedził go wtedy inny pustelnik, Antoni Wielki, który o istnieniu eremity Pawła miał dowiedzieć się poprzez objawienie. W dniu tych odwiedzin kruk przyniósł cały bochen chleba. Gdy w wieku 113 lat Tebańczyk zmarł, Antoni Wielki pochował go w asyście dwóch lwów, które pomagały kopać grób. Paweł z Teb w Kościele katolickim czczony jest jako święty.
Emilia Sadaj
Reklama