Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 18:51
Reklama KD Market

A jeśli się mylę?

To jeden z największych umysłów XX stulecia. Był matematykiem, logikiem i laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Życiorys Bertranda Russella pokazuje, że nawet z dziecka, które na początku ma problemy z nauką, może wyrosnąć geniusz. Rodzice, nie traćcie nadziei! Pierwsza miłość Urodził się w 1872 roku w rodzinie arystokratycznej. Był najmłodszym z trójki dzieci hrabiego Johna Russella i Kathariny Russell. Kiedy miał 2 lata, zmarła jego matka i siostra. Dwa lata później został sierotą. Wychowaniem Bertranda i jego starszego o 7 lat brata Franka zajęła się babka, hrabina Russell. Była ona wdową po Johnie Russellu, liberalnym premierze w rządzie królowej Wiktorii. Kochała wnuków nad życie, ale była też osobą niezwykle wymagającą i zwolenniczką surowego wiktoriańskiego wychowania. Zapewniła im natomiast najlepszych nauczycieli i guwernantki. O ile jednak czterokrotnie żonaty Bertrand został zapamiętany jako wybitny naukowiec z Nagrodą Nobla, o tyle Frank, mimo ukończenia Oxfordu, pozostanie w powszechnej świadomości jako ten „niegodziwy hrabia”. W 1901 roku Frank Russell został bowiem oskarżony o bigamię. Później próbował się zrehabilitować i niewątpliwie ma na swoim koncie wiele dokonań, zwłaszcza w kwestiach społecznych. To on wraz ze swoją drugą żoną, Mollie, został aktywnym działaczem na rzecz prawa wyborczego kobiet w Wielkiej Brytanii i zajął się reformą prawa rozwodowego. Początkowo Bertrand nie pałał chęcią do nauki. Miał 6 lat, kiedy nauczycielka algebry, wściekła, że mały Russell nie potrafi rozwiązać najprostszych działań, rzuciła w niego książką. Za to jako 11-latek zachwycił się geometrią! „To było olśniewające, jak pierwsza miłość” – wyznał w swojej Autobiografii. Genialny matematyk Bertrand w młodości czuł się nierozumiany i samotny. Rówieśnicy drwili z niego, bo nie potrafił być taki jak oni. Myślami zawsze był gdzie indziej, nie mógł znaleźć partnera do rozmowy. Od upadku na duchu ocaliły go natura i książki. I to dosłownie. Po latach przyznał, że chciał popełnić samobójstwo. Nie zrobił tego z jednego powodu: ponieważ „chciał się dowiedzieć więcej o matematyce”. W latach 1890-1897 Bertrand studiował matematykę na Trinity College University of Cambridge. Nie miał jednak zbyt dobrego zdania o poziomie wykładów, dołączył więc do półtajnego uniwersyteckiego bractwa, które zrzeszało śmietankę intelektualną uczelni. Po zakończeniu studiów został wykładowcą na Cambridge. Jednym z jego uczniów był m.in. Ludwig Wiggeinstein, filozof, uważany za „ojca chrzestnego” neopozytywizmu. Bertrand był zachwycony młodym Austriakiem. Uważał go za geniusza w dziedzinie logiki i filozofii języka. Najbardziej znane dzieło matematyczne Russella to trzytomowe Principia Mathematica, które stworzył wspólnie z Alfredem Northem Whiteheadem, swoim przyjacielem ze studenckich czasów. Uczeni udowadniali w nim, że matematyka jest kontynuacją logiki, podając sposób redukcji aksjomatów arytmetyki liczb naturalnych do języka logiki. Zdaniem współczesnych naukowców teoria ta dała początek językowi programowania. Pod koniec życia w jednym z wywiadów 90-letni wówczas geniusz przyznał, że Principia było w stanie przeczytać i zrozumieć tylko sześć osób. Co ciekawe twierdził, że było wśród nich trzech Polaków, w tym Leon Chwistek, wybitny logik. Odważny pacyfista Najważniejszą maksymą, jaką wpoiła mu babka, było „nie będziesz podążał za tłumem, by czynić zło”. Więc kiedy w 1914 roku wybuchła I wojna światowa, Russell został aktywistą ruchu pacyfistycznego. W 1918 roku za artykuł, w którym sugerował, że stacjonujące w Anglii wojska amerykańskie były wykorzystywane do łamania strajków antywojennych, trafił na pół roku do więzienia. Po jego opuszczeniu rozpoczął podróże po świecie, przyglądając się aktualnym systemom politycznym. Był m.in. surowym krytykiem bolszewizmu. Czas II wojny światowej spędził w Stanach Zjednoczonych. Po wojnie wrócił na Wyspy. Wciąż był zadeklarowanym pacyfistą. Stworzył impulsywną teorię wojny. Zakładał, że wojny wywoływane są przez impulsy ludzkie, które przeradzają się w impulsy zbrojne obejmujące całe społeczeństwa (tzw. „gorączka wojenna”). Nie wyróżniał ani wojen obronnych, ani napastniczych. Jego zdaniem obie były równie groźne i nie do przyjęcia. Russell doprowadził też do powołania międzynarodowego trybunału badającego zbrodnie wojenne w Wietnamie. W 1955 roku ogłosił antywojenny manifest, pod którym podpisał się m.in. sam Albert Einstein. W 1957 roku zainicjował też kampanię pokojową „Pugwash” (pełna nazwa to Kampania Pugwash w sprawie Nauki i Problemów Światowych), która istnieje do dziś i opracowuje raporty dla rządów w sprawie broni masowej zagłady. „Niemoralny” noblista W 1950 roku Russell otrzymał Nagrodę Nobla i to bynajmniej nie w dziedzinie matematyki, ale… literatury. Kapituła uzasadniła swoją decyzję następująco: „W uznaniu jego różnorakich pism, w których bronił ideałów humanitarnych i wolności myśli”. On sam uważał jednak, że wyróżnienie to przyznano mu za książkę Małżeństwo i moralność, którą napisał 30 lat wcześniej! Udowadniał w niej wyższość wolnej miłości i swobody seksualnej. Kiedy w czasie II wojny światowej był wykładowcą na City College of New York, został z niego relegowany właśnie za te poglądy. Co więcej, nowojorski biskup wytoczył mu proces, który znalazł swój finał w Sądzie Najwyższym stanu Nowy Jork. Niestety, wyrok był niekorzystny dla Russella. Sędzia, który przeczytał wszystkie dostępne dzieła uczonego, orzekł, że jest on „moralnie niezdatny do nauczania filozofii”. Życie prywatne Russella było odzwierciedleniem jego podejścia do miłości i seksualności. Miał cztery żony i był trzykrotnym rozwodnikiem. Po raz pierwszy ożenił się w 1894 roku z Alys Pearsal Smith. I było to najdłuższe małżeństwo w jego życiu, bo trwało aż 27 lat! Kolejne, z Dorą Russell, zakończyło się po 14 latach; następne, z Patricią Russell – 16. Dopiero z czwartą żoną, Edith Finch Russell dożył do końca swoich dni, a ich małżeństwo przetrwało lat 18. Był też – w sumie – ojcem szóstki dzieci, a także autorem słów: „bardzo wiele przemawia za poglądem, że w każdej epoce mężczyzna starał się mieć tylko tyle dzieci, ile mu się opłacało”. Cudownie ocalony Nade wszystko cenił wolność. Każdemu polecał swoje – jak sam to określił – „dziełko” zatytułowane Wstęp do filozofii matematyki. Książkę tę reklamował jako podręcznik dla początkujących, którzy chcą zdobywać wiedzę na własną rękę. Treści, które zawarł we wstępie książki, najlepiej mówią o nim samym. Russell zaleca: unikanie dogmatyzmu w sprawach wątpliwych, nienarzucanie opinii i dbanie o swobodę myślenia. O ile Einstein zachwalał bezstronność Russella, o tyle trudno ją znaleźć, kiedy chodzi o religię. Uczony był wyjątkowo zaciekłym wrogiem religii. W swoich publikacjach (książce Religia i nauka oraz eseju Dlaczego nie jestem chrześcijaninem) z logiczno-matematyczną precyzją wytykał jej wszelkie nieścisłości, obwiniając ją za powodowanie regresu intelektualnego. Nad Russellem czuwała jednak siła wyższa. Kiedy w 1948 został zaproszony na przelot małym samolotem, po wejściu na pokład ubłagał stewardesę, by posadziła go w części dla palących: – Jeśli nie będę mógł zapalić – umrę. Chwilę później samolot rozbił się w morzu i wszyscy pasażerowie w części dla niepalących zginęli. Pasażerowie z sekcji dla palących szczęśliwie dopłynęli do brzegu. On sam wytłumaczył to prosto i logicznie: – To palenie uratowało mi życie. Pochwała lenistwa? Czy jednak pracowitość była wymarzoną cechą Russella? Wczytując się w jedno z jego dzieł, zatytułowane Pochwała lenistwa, można przeczytać m.in.: „dzieckiem byłem grzecznym, wierzyłem we wszystko, co mi mówiono, i tym sposobem wykształciłem w sobie poczucie obowiązku (…). Z czasem (…) moje poglądy uległy rewolucyjnej przemianie. Dzisiaj myślę, że na świecie pracuje się o wiele za dużo, że uznanie pracy za cnotę wyrządziło nam wszystkim ogromne szkody”. Cóż za odważna teza jak na kogoś, kto zajmował się logiką, matematyką, filozofią, pisał eseje oraz książki i był przy tym aktywnym działaczem społecznym! Bertrand Russell to niewątpliwie geniusz, który jednak – jak sam przyznał – nigdy nie chciałby umierać za swoje przekonania. „Bo co, jeśli się mylę?” – pytał prowokacyjnie. Uczony dożył sędziwej starości. Zmarł na grypę, 2 lutego 1970 roku w wieku 98 lat. Małgorzata Matuszewska
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama