Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 18:55
Reklama KD Market

Seksualna pułapka

Seks i pieniądze. Najczęściej w ten sposób służby wywiadowcze pozyskują informatorów z obcego kraju. W sekspułapkach wyspecjalizowali się Rosjanie. W Moskwie, w stosunku do amerykańskich dyplomatów – i innych osób pracujących w ambasadzie amerykańskiej – organizowanie sekspułapek było rutynową działalnością KGB. Rosjanie do dzisiaj są w tym najlepsi. Od lat krążą plotki, że również Donald Trump, kiedy jeszcze nie był prezydentem, dał się zwabić w tego rodzaju zasadzkę... Nieudolny komandos Ta sprawa zaczęła się w 1985 roku, w gorącym okresie zimnej wojny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Wystąpili: żołnierz amerykański sierżant Clayton J. Lonetree i Rosjanka Violetta Seina. Oboje mieli po 25 lat. Violetta Seina od młodości miała dar do języków. Podjęła studia w moskiewskim Instytucie Języków Obcych. Tam kształcili się przyszli rosyjscy szpiedzy. Nie wiadomo, czy Seina była na etacie KGB, czy tylko współpracowała z nimi. Ale to właściwie bez różnicy. Po pięciu latach nauki uzyskała dyplom nauczycielki angielskiego – „brytyjskiego angielskiego”. Violetta była niezwykle atrakcyjną kobietą. Wysoka, szczupła. Jej wykształceni rodzice zarabiali na tyle dobrze, że mogła się modnie ubierać. Zwracała uwagę wszystkich mężczyzn. Clayton J. Lonetree urodził się na Środkowym Zachodzie. Jego dziadek był w Wisconsin wodzem Indian Winnebago. Stryjeczny dziadek wywodził się od legendarnego wodza Walczącego Byka. Ale geny Lonetree już nie były tak dobre jak jego przodków. Wyrastał w środowisku nizin społecznych w St. Paul, a później w Cleveland. Chłopak skupiony był głównie na sobie, niewiele mówił i najbardziej lubił rysować. Kiedyś oddał nauczycielce zeszyt z wyrysowaną swastyką i hasłami: „Hitler żyje” i „Żydzi to nasze nieszczęście”. Czyli, można pomyśleć, interesował się światem i miał jakieś poglądy. Tylko takie poglądy nie wywindowałyby go z dna społecznego, gdzie się znajdował. Ktoś mądrze poradził Claytonowi, żeby wstąpił do wojska. To była jedyna w Stanach Zjednoczonych szansa dla ludzi jego pokroju, aby żyć na jakimś poziomie i nie wpaść w środowisko kryminalne. Trudno uwierzyć, ale został przyjęty do marines. Amerykańskim komandosom chyba brakowało poborowych. Dwudziestoletni Indianin odbył podstawowe szkolenie w San Diego i pojechał do bazy Guantanamo na Kubie. Tam wyróżniał się głównie ilością spożywanego alkoholu. Cztery lata później zgłosił się do służby w ochronie amerykańskich placówek dyplomatycznych. Chciał sobie pojeździć po świecie. Na egzaminie daleko mu było do spełnienia minimalnych wymogów. W marines od dawna hołdowano zasadzie, że lepszych żołnierzy kieruje się do jednostek bojowych, a tych, którzy nie rokują większych nadziei, do służby wartowniczej, właśnie do pilnowania ambasad amerykańskich. Tak też stało się z Lonetree. Tyle że on został skierowany nie gdzieś na Karaiby, tylko do ambasady amerykańskiej w Moskwie, gdzie był największy poziom zagrożenia. W 1985 roku blisko półtora tysiąca amerykańskich marines pełniło służbę w 127 krajach – ochraniali placówki dyplomatyczne. Wielu z nich było takich jak Clayton, nieudolnych, a nawet ograniczonych umysłowo. Clayton zaczął pełnić służbę wartowniczą w ogromnej amerykańskiej ambasadzie w Moskwie przy ulicy Czajkowskiego – biało-żółtym dziesięciopiętrowym kolosie z czasów stalinowskich. Od razu nie spodobał się swojemu przełożonemu. Ten doniósł do kwatery głównej marines o indolencji podwładnego i wnioskował o jego odwołanie z Moskwy. Wniosek nie został uwzględniony. Violetta i Clayton Violetta Seina dostała pracę jako recepcjonistka w „Spaso House”, pałacu, w którym mieszkali amerykańscy dyplomaci. „Spaso House” znajdował się w odległości kilometra od ambasady amerykańskiej. W zawiązaniu stosunku pracy pośredniczył oddział Ministerstwa Spraw Zagranicznych ZSRR. Trudno zrozumieć, że na coś takiego godzili się Amerykanie. Bo przecież było jasne, że do takiej pracy nie kieruje się przypadkowych osób. Seina była zadowolona. Wspominała: „Siedziałam sama w małym pomieszczeniu i nudziłam się. Dobre było to, że nieźle zarabiałam – 300 rubli. Docent na uniwersytecie dostawał 250, a lekarz w szpitalu 130 rubli”. Wcześniej, w Instytucie Języków Obcych, Violetta zarabiała 90 rubli. Teraz na czarnym rynku mogła kupować najlepsze ubrania, które jeszcze bardziej podkreślały jej urodę. I właśnie dlatego, że była tak atrakcyjna, nie spodobała się żonie ambasadora USA Hartmana – drugiej najważniejszej osobie w „Spaso House”. Za jej sprawą Seina musiała przenieść się do innej pracy. Gdzie? Do samego budynku ambasady. KGB nie mogło marzyć o czymś lepszym. Jej nowym miejscem pracy był wydział celny na pierwszym piętrze głównego budynku ambasady USA. Traf chciał, że kilka metrów od biura Violetty znajdował się obsadzony przez marines posterunek wartowniczy numer 1. Tam pełnił służbę Clayton Lonetree. Nie mógł nie zauważyć Violetty. Nigdy nie widział piękniejszej kobiety z tak bliska. Podczas służby trudno mu było nawiązać z nią kontakt. Ona nie zwracała na niego żadnej uwagi. Pewnego dnia cudownym zrządzeniem losu, jak zapewne myślał Lonetree, spotkał ją w moskiewskim metrze. Rozmawiali minutę, o niczym. Ale podstawy znajomości zostały stworzone. Później często wpadali na siebie na terenie ambasady – kilka słów, uśmiechy. Miesiąc później – znowu, zdawałoby się, przypadek – jechali tą samą kolejką metra. Violetta skinęła do Claytona, żeby podszedł. Clayton nie posiadał się ze szczęścia. W Ameryce tak piękna kobieta odganiałaby go, a nie przywoływała. Wysiedli na tej samej stacji metra. Rozmawiali przez dwie godziny o amerykańskich książkach i filmach. Nie wiadomo skąd pojawiła się wersja, że o tym rozmawiali. Lonetree pewnie oglądał filmy, jak wszyscy w Ameryce, ale nie przeczytał ani jednej książki. Violetta po angielsku mówiła lepiej od niego. Po kilku spotkaniach Seina zaprosiła Claytona do domu, przedstawiła swojej matce i siostrze. Oglądali albumy ze zdjęciami rodzinnymi, sielanka. To było w dzień zwolnienia jej z pracy w ambasadzie amerykańskiej. Widocznie ktoś tam wreszcie przejrzał na oczy, ale było już za późno. Wujek „Sasza” Kilka dni później Lonetree stanął wobec podobnego problemu jak Seina. Czekało go służbowe przeniesienie w inne miejsce. Już był zakochany w Violetcie. Poprosił o przedłużenie służby w Moskwie. Mimo iż miał złą opinię, jego prośba została uwzględniona pozytywnie. W styczniu 1986 roku indiański komandos osiągnął swój cel. Violetta poszła z nim do łóżka – taki miała rozkaz KGB. Kilku dni później Violetta przedstawiła swojego kochanka wujkowi „Saszy”. „Sasza” był oficerem KGB zajmującym się dyplomatami amerykańskimi przebywającymi w Moskwie. Wujek z początku był ujmujący i czuły. Ale szybko przeszedł do konkretów. Niespodziewanie wręczył sierżantowi Lonetree listę ze szczegółowymi pytaniami dotyczącymi pracowników CIA w ambasadzie. Następnie poprosił o dostarczenie planów siódmego piętra ambasady, które zajmowało CIA. Lonetree szybko zrozumiał, że z Violettą będzie mógł spotykać się tylko pod warunkiem świadczenia usług KGB. A już nie wyobrażał sobie życia bez niej. Przyniósł „Saszy” plan siódmego piętra i wyjawił wszystko, co dotyczyło systemów bezpieczeństwa ambasady. Jako wartownik znał je dobrze. Ambasada amerykańska stawała się coraz bardziej przejrzysta dla Rosjan. Tym bardziej że Lonetree nie był jedynym, który zakochał się w Rosjance. Kolejnym informatorem „Saszy” był dwudziestoletni nowojorczyk, kapral marines Bracy. Jego słabym punktem była 28-letnia Anna pracująca w ambasadzie jako kucharka. Oprócz Bracy’ego byli też inni kochliwi Amerykanie. Witalij Jurczenko, jeden z najwyższych rangą dezerterów z KGB do USA, twierdził, że KGB ma możliwość całkowitej penetracji ambasady USA w Moskwie, nawet z łatwością rozszyfrowywali komunikaty wychodzące z ambasady. Czyli, łatwo się domyślić, w sekspułapki wpadali wyżsi rangą pracownicy, nie tylko marines. Pod koniec 1986 roku Biuro Śledcze Marynarki Wojennej rozpoczęło śledztwo w sprawie luk w systemie bezpieczeństwa w ambasadzie amerykańskiej w Moskwie. Utworzono zatrudniający stu pracowników wydział specjalny, który przesłuchał w charakterze świadków 487 marines. W rezultacie tego przesłuchania wszczęto dochodzenie przeciwko 136 żołnierzom piechoty morskiej. Odwołano 28 marines służących w ambasadzie w Moskwie. Aresztowano Lonetree i Bracy’ego. W czasie śledztwa okazało się, że Lonetree nocą wpuszczał agentów KGB do najbardziej wrażliwych pomieszczeń ambasady, między innymi do wydziału łączności, który został zamieniony w stację podsłuchową. W ambasadzie Rosjanie mieli wgląd we wszystko. A tak brzmiał komentarz rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych: „Można się tylko śmiać z tego, że odwołano dwudziestu ośmiu dzielnych marines, którzy ulegli jakimś agentkom o blond włosach”. Rosjanie na pewno się śmiali. Lonetree stanął przed sądem. Wyrok: 30 lat obozu pracy. Po dziewięciu latach został zwolniony i wrócił na ziemie swoich indiańskich przodków. Violetta Seina nie została zapomniana przez swoich mocodawców z KGB. W Nowej Rosji, za prezydenta Putina, dobrze się jej powodziło. Duże mieszkanie w Moskwie, dwupiętrowa dacza 30 kilometrów od Moskwy. Ubiera się u najlepszych projektantów mody. A sekspułapki dalej są zastawiane. Tylko dlaczego nie na mnie? Mam sporą wiedzę o sąsiadach w kamienicy. Piotr Szymański
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama