Dwustu dodatkowych policjantów wyjdzie na ulice Chicago - zdecydował Rahm Emanuel. Powodem decyzji burmistrza jest tragiczna śmierć 15-letniej Hadiyi Pendleton. Nastolatka, która wystąpiła podczas prezydenckiej inauguracji została postrzelona przez nieznanego sprawcę należącego do ulicznego gangu.
Nowi funkcjonariusze na ulice Wietrznego Miasta wyjdą zza policyjnych biurek. Ich miejsca zajmą cywile, którzy wykonywać będą administracyjne obowiązki, niewymagające policyjnego przeszkolenia.
Wysłanie policjantów wykonujących prace biurowe na uliczne patrole przed tygodniem rekomendował miejski inspektor generalny, który przekonywał, że dzięki temu miasto zaoszczędzi kilkadziesiąt milionów dolarów. Koszt zatrudnienia cywilów jest bowiem znacznie niższy niż policjantów. Burmistrz oświadczył wtedy, że "rozważy sugestie inspektora generalnego". Zabójstwo 15-latki, która zaledwie przed tygodniem uczestniczyła w prezydenckiej inauguracji sprawiło, że Rahm Emanuel podjął decyzję o natychmiastowym zwiększeniu liczby policjantów.
15-letnia Hadiya Pendleton z grupą ok. 10 rówieśników we wtorkowe popołudnie schroniła się przed ulewnym deszczem pod zadaszeniem w Harsh Park, w okolicy 44 ulicy i Lake Shore Drive na południu Chicago. Do grupy nastolatków chwilę później podbiegł uzbrojony mężczyzna i otworzył ogień. Napastnik postrzelił 15-latkę w plecy, kiedy wraz rówieśnikami próbowała uciekać.
Historia z udziełem Hadiya Pendleton poruszyła nie tylko mieszkańców Chicago. Kondolencje przesłał również Barack Obama.
Mówiąc o śmierci 15-letniej mieszkanki Chicago media podkreślają bolesne statystyki. W ubiegłym roku w Wietrznym Mieście zginęło ok. 500 osób. Styczeń 2013 jest z kolei najkrwawszym w historii miasta od 2002 roku.
Za informację prowadzące do ujęcia zabójcy 15-latki wyznaczono nagrodę w wysokości 11 tys. dolarów.
Reklama