Helene jako huragan czwartej kategorii uderzyła w czwartek w nocy najpierw w słabo zaludnione wiejskie obszary Florydy, towarzyszyły jej wiatry wiejące z prędkością nawet 140 mph (225 km/godz.), powodując znaczne zniszczenia i powodzie.
Żywioł sprawiał, że drzewa spadały na budynki. Kościół w Perry na Florydzie stracił dach, którego remont zakończył się niedawno po przejściu huraganu w zeszłym roku. Władze lokalne zaapelowały do mieszkańców, by opuścili zagrożone tereny.
Zdaniem gubernatora Florydy Rona DeSantisa szkody wyrządzone przez Helene wydają się większe niż łączne straty spowodowane w sierpniu ubiegłego roku przez huragany Idalia i Debby.
Gubernator Georgii Brian Kemp poinformował, że dziesiątki mieszkańców tego stanu są uwięzione w uszkodzonych budynkach.
W piątek wieczorem ok. 4,5 mln osób było pozbawionych prądu na Florydzie, w Georgii, Karolinie Południowej, Tennessee i Wirginii. Istnieją obawy, że usuwanie tej rozległej awarii zajmie tygodnie.
Agencja AP podała, że na najbardziej dotknięte tereny udała się szefowa Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA) Deanne Criswell. Agencja wysłała ponad 1500 pracowników, którzy do późnego piątkowego poranka uczestniczyli w ok. 400 akcjach ratunkowych.
Kiedy Helene po przejściu nad lądem osłabła do poziomu burzy tropikalnej, maksymalna stała prędkość wiatru spadła do 68 mph (110 km/godz.). Zaczęła przesuwać się w kierunku Tennessee i Kentucky. W opinii synoptyków przewidywane ulewne deszcze nad Appalachami niosą ryzyko osuwisk błotnych i gwałtownych powodzi. (tos/PAP)