Od 30 już lat w październiku, z okazji Miesiąca Dziedzictwa Polskiego, Chicagowska Biblioteka Publiczna zaprasza Grace Bazylewski, aby pokazała, jak za pomocą nożyczek i kawałka papieru można wyczarować cuda! I tak kolejne pokolenia Amerykanów – w tym polskiego pochodzenia, łykają bakcyla wycinanek.
– Zaczęłam bawić się wycinankami, kiedy byłam mała i chodziłam z mamą na zbiórki harcerskie. Byłam za mała, żeby samodzielnie brać udział w zbiórkach z dziewczynami. Mama prowadziła drużynę chłopców w Parku Pułaskiego. Mieli z nią wycinanki w ramach ,,majsterkowania”. Później w szkole średniej miałam wypadek i nie mogłam chodzić przez jakiś czas. Dwóch instruktorów z harcerstwa nauczyło mnie wtedy dużo więcej o wycinankach, żebym mogła się czymś zająć i wypełnić ten czas. A kiedy trafiłam na studia, to robiłam wycinanki, które sprzedawałam. Dzięki temu miałam pieniądze na książki i przybory potrzebne do studiowania architektury – mówi Grace Bazylewski.
Z wykształcenia jest bowiem urbanistką. Studiowała na Illinois Institute of Technology i University of Illinois at Chicago. Zasiadała w zarządach Muzeum Polskiego w Ameryce, Polish Arts Club, Habitat for Humanity South Suburbs. Była ambasadorem Chicago Community Trust. Urodzona w Stanach, wszystkiego o Polsce nauczyła się od swoich rodziców – Jerzego i Pelagii Bazylewskich, którzy do USA trafili po II wojnie światowej i w Chicago zorganizowali polskie harcerstwo.
– Co roku, od 30 lat, biblioteki publiczne zapraszają mnie w październiku, żeby pokazać mieszkańcom miasta polską sztukę ludową. Na spotkania przychodzą i dorośli, i dzieci. Uczyłam wycinanek różne grupy i kluby, prezentowałam je w muzeach i galeriach – dodaje Grace.
Na spotkanie w oddziale Hegewish, na które dotarliśmy i my, Grace Bazylewski oprócz worka nożyczek, kilku skrzynek kolorowego papieru, wzorów i kleju przyniosła też albumy z wycinankami. Oglądanie ich robi wrażenie. To bardzo precyzyjna praca, wręcz koronkowa robota, do której trzeba mieć sporo cierpliwości.
– Najmniejsze służą mi do ozdabiania prezentów, zaproszeń na śluby. Największe mają od 3 do 5 stóp. Taką dużą zrobiłam w dniu, w którym Solidarność przejęła stocznię w Gdańsku. Przedstawiała strajkujących robotników, oglądanych w relacjach telewizyjnych z Polski. Wykonywanie wycinanek łączy mnie z dziedzictwem kulturowym moich rodziców. Uwielbiam dzielić się nimi z dziećmi i z dorosłymi z różnych środowisk, ponieważ rękodzieło papiernicze obejmuje wiele kultur. Przyczynia się też do ciekawych rozmów o wspólnocie. To jest kreatywne zajęcie, w które można uciec. Robię to też, by odkrywać to, co pojawia się na twarzach moich uczniów podczas wycinankowych spotkań, kiedy tworzą. To jest bezcenne przeżycie! – podsumowuje Grace.
Na zmierzenie się z wycinankami w sobotnie popołudnie w Hegewish zdecydowało się kilka odważnych kobiet. Dzielnie radziły sobie z nożyczkami, wybierając nawet te trudniejsze wzory. Dwie godziny minęły nie wiadomo kiedy. Przy okazji Grace Bazylewski opowiedziała anegdotę o jednej z uczestniczek wcześniejszych spotkań.
– Przyszła do mnie pani w średnim wieku, która powiedziała, że bardzo się cieszy, bo przez wszystkie lata to jej syn przynosił swoje prace do domu i wieszał jej na lodówce. A teraz ona zabierze wykonane przez nią wycinanki i powiesi mu na jego lodówce.
Chcesz spróbować swoich sił w wycinankach? W środę, 30 października będzie jeszcze jedno spotkanie z Grace Bazylewski w Harold Washington Library Center przy 400 S. State St. w Chicago (w godz. od 12pm do 2pm). Wstęp bezpłatny. Na uczestników czekają nożyczki, kolorowy papier, klej oraz wiele ciekawych opowieści i wspomnień.
Tekst: Ewa Malcher
Zdjęcia: Peter Serocki
Reklama