Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 08:48
Reklama KD Market

Porażka Trumpa: “public charge” z sądową blokadą

Nowe przepisy zaostrzające rygory przyznawania zielonych kart dla osób mogących stanowić “obciążenie publiczne” (public charge) miały obowiązywać od 15 października. Dzięki orzeczeniom kilku sądów federalnych nie wejdą jednak w życie. Na razie. Administracja Donalda Trumpa nie odpuści i z pewnością odwoła się w wyższej instancji. W minionym tygodniu, zaledwie na cztery dni przed wejściem w życie nowych przepisów, sądy w Kalifornii, Waszyngtonie oraz Nowym Jorku uznały argumenty 21 stanów oraz Dystryktu Kolumbii, opowiadających się przeciwko zaostrzeniu kryteriów przyznawania zielonych kart. Legalność zmian w przepisach zaskarżono niemal natychmiast po ich ogłoszeniu w sierpniu ubiegłego roku. Dzięki temu wejście w życie nowych regulacji zostało zablokowane do czasu pełnego rozpatrzenia spraw. Podobne skargi rozpatrywane są nadal w ośmiu innych sądach pierwszej instancji. To nie jedyny problem Białego Domu, bo sąd federalny w El Paso orzekł, że administracja Trumpa złamała prawo przesuwając 3,6 miliarda dolarów z funduszy Pentagonu na konstrukcje wojskowe i przeznaczając te środki na budowę na granicy z Meksykiem. Wbrew duchowi Ameryki W uzasadnieniu jednego z już wydanych orzeczeń, sędzia dystryktu Nowy Jork George Daniels określił nowe przepisy jako “zaprzeczenie amerykańskiego snu o wykorzystaniu szansy na sukces i zamożność poprzez ciężką pracę”. Przypomniał też o braku jakichkolwiek precedensów prawnych w przeszłości pozwalających administracji na zmianę przepisów o tym, kto powinien, a kto nie zamieszkać na stałe w USA ze względu na kryterium obciążeń społecznych. “Imigranci zawsze przybywali do tego kraju w poszukiwaniu lepszego życia dla siebie i swoich dzieci” – czytamy w orzeczeniu – „Z pomocą lub bez, większości z nich się to udało”. Poza tym, przepisy miałyby negatywny wpływ na “respektujących porządek prawny mieszkańców, którzy przybyli do USA w poszukiwaniu lepszego życia”. W podobnym duchu wypowiadali się inni sędziowie – z Kalifornii i Waszyngtonu. Przypominali, że przywilej imigracji do USA nigdy nie był zarezerwowany tylko dla bogatych. Wręcz przeciwnie – to właśnie tu przyjeżdżano w poszukiwaniu lepszego życia. Public charge w wersji hard core Przypomnijmy, że według obecnie obowiązujących regulacji z 1999 roku, można odmówić przyznania zielonych kart osobom, które uznano jako uzależnione od pomocy rządowej. Przepisy o public charge więc i tak obowiązują (pierwsze zapisy wprowadzono jeszcze w 1882 roku), ale decyzje odmowne wydaje się dziś w nielicznych przypadkach. W praktyce przy odrzucaniu podań o zieloną kartę z powodów socjalnych ponad połowa dochodów wnioskodawcy musiałaby pochodzić ze źródeł publicznych. Przepis mówi jedynie o świadczeniach wypłacanych w gotówce, na przykład z takich programów jak Temporary Assistance for Needy Families lub Supplemental Security Income zarządzanych przez Social Security Administration. Według nowych regulacji zaproponowanych przez departament bezpieczeństwa krajowego, kryteria public charge spełniać miałyby osoby korzystające także z innych form pomocy. Kryteria obciążenia dla społeczeństwa zostały radykalnie zaostrzone. Powodem do odmowy, a także w dłuższej perspektywie do deportacji, miałoby być korzystanie z większości form Medicaid, programów pomocy żywnościowej (SNAP, czyli food stamps) oraz subsydiów mieszkaniowych (Section 8). Odmową zagrożeni są imigranci ubiegający się o stały pobyt, którzy skorzystają z jednego lub więcej wyszczególnionych świadczeń publicznych przez okres 12 miesięcy w ciągu trzech lat. Każde ze świadczeń liczone jest oddzielnie, tak więc skorzystanie z dwóch z nich w ciągu jednego miesiąca będzie liczone jako dwa miesiące. Urzędnicy imigracyjni mieli też otrzymać dużo więcej prerogatyw przy wydawaniu decyzji odmownych powołując się na kryteria ekonomiczne a także przy ocenie takich czynników jak stan zdrowia, wykształcenie i kwalifikacje, znajomość języka angielskiego, sytuacja rodzinna, wiek itd. itp. Wszystko to ma dawać gwarancję, że imigranci będą “samowystarczalni finansowo”, aby “zachować świadczenia dla amerykańskich obywateli”. Uzależnienie od pomocy socjalnej ma stanowić wskazówkę, że wnioskodawca będzie w przyszłości obciążeniem dla społeczeństwa (public charge). Według szacunków naukowców negatywne skutki zapisów mają dotknąć ponad 382 tysięcy osób. Od apelacji do apelacji Po raz kolejny to sądy decydują o legalności nowych rozporządzeń administracji Trumpa zmierzających konsekwentnie do ograniczenia imigracji, zarówno legalnej, jak i nielegalnej. Nie brak opinii prawników, że ostateczną decyzję w sprawie public charge podejmie dopiero Sąd Najwyższy. Strona rządowa nie ukrywa bowiem, że będzie apelować. “Obiektywny sąd powinien orzec, że przepisy są zgodne z obowiązującym prawem” – uważa Ken Cuccinelli, pełniący obowiązki dyrektora U.S. Citizenship and Immigration Services. Jego zdaniem nowe regulacje jedynie precyzują obowiązujące od lat przepisy. Administracja Trumpa przegrała wiele sądowych potyczek dotyczących legalności prezydenckich rozporządzeń, ale mimo tych porażek polityka ograniczania imigracji przynosi konkretne efekty. Biały Dom skutecznie ograniczył limity przyjmowanych uchodźców, zaostrzono wymagania dotyczące azylantów i wymogi wizowe dla profesjonalistów oraz osób z wyższym wykształceniem. Te ostatnie – wbrew oficjalnym deklaracjom, iż imigrację rodzinną powinno się zastąpić imigracją według kryteriów merytorycznych. Ogromne emocje wzbudził także kolejny projekt zmian w przepisach dla osób starających się o zielone karty poza granicami USA o obowiązku przedstawienia gwarancji wykupienia ubezpieczenia medycznego natychmiast po przyjeździe. Ponadpartyjny Migration Policy Institute oszacował nawet, że dyrektywa ws. ubezpieczeń zdrowotnych, która wchodzi w życie 3 listopada może okazać się dla imigrantów jeszcze trudniejszą przeszkodą do pokonania niż zapisy o public charge. O ile oczywiście nie zostanie zablokowana w sądzie. Ucieczka od świadczeń Obrońcy praw imigrantów podkreślają, że szkód, jakie wyrządziło samo ogłoszenie nowych przepisów o public charge nie da się łatwo naprawić. Osoby niebędące obywatelami USA w ostatnich miesiącach masowo rezygnują z jakichkolwiek świadczeń publicznych w obawie, że w przyszłości mogą mieć problemy ze służbami imigracyjnymi. Masowy odwrót od federalnych form pomocy, o które mogą występować wszyscy mieszkańcy, musiał wzbudzić obawy wielu władz stanowych. To na nie musiałyby spaść koszty pomocy społecznej w przypadku chociażby zapewnienia opieki zdrowotnej dla dzieci imigrantów. Warto przy tym pamiętać, że większość form pomocy publicznej i tak nie jest dostępna dla imigrantów, bo od lat 90. ubiegłego stulecia skutecznie takie możliwości ograniczano. Według szacunków Cato Institute, libertariańskiego think tanku z Waszyngtonu, kreślony przez administrację Trumpa obraz imigrantów jako grupy wykorzystującej system opieki społecznej jest całkowicie nieprawdziwy. To osoby urodzone w USA otrzymują per capita świadczenia publiczne prawie dwukrotnie wyższe od statystycznego imigranta. Z badań Urban Institute przeprowadzonych wśród imigrantów wynika, że co najmniej kilkanaście procent rodzin nie zdecydowało się w tym roku na skorzystanie z programów pomocy społecznej, właśnie ze strachu przed przepisami o public charge. Dotyczyło to nawet projektów, które są dostępne dla wszystkich i nie są przedmiotem zainteresowania urzędników imigracyjnych, takich jak National School Lunch Program, Special Supplemental Nutrition Program for Women, Infants, and Children (WIC), czy Head Start. “Los Angeles Times” informował nawet o wycofywaniu przez imigrantów swoich dzieci z programów edukacji specjalnej. Strach i brak dostępu do rzetelnej informacji zbiera swoje żniwo. Ale chyba właśnie o to chodzi obecnej administracji. Jolanta Telega [email protected] fot.Depositphotos.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama