Zgodnie z nowo opublikowanymi badaniami opinii publicznej, jedynie kilkanaście procent obywateli Gruzji uważa, że ich kraj zmierza w dobrym kierunku. Z jednej strony, zmiana władzy przy okazji przyszłorocznych wyborów do parlamentu jest w pełni możliwa, o ile tylko na scenie politycznej pojawi się długo wyczekiwana „trzecia siła”. Z drugiej jednak strony, tak silne niezadowolenie społeczne, w obliczu słabości opozycji oraz najpoważniejszych od dawna napięć w relacjach z Rosją, grozi osłabieniem dotychczasowej stabilności państwa.
Za umowne wkroczenie Gruzji w okres „podwyższonego ryzyka” można przyjąć wybuch masowych, tak anty-rosyjskich jak i anty-rządowych, protestów w czerwcu br. Oczywiście, niezadowolenie społeczne w kraju narastało już od długiego czasu: przede wszystkim za sprawą złej sytuacji gospodarczej, ale też, w mniejszym stopniu, nieprzejrzystego sposobu sprawowania władzy przez Gruzińskie Marzenie, którego szef, Bidzina Iwaniszwili, rządzi państwem „z tylnego siedzenia”. Mimo to jednak, to właśnie wydarzenia z czerwca w całej mocy unaoczniły skalę istniejących problemów. Co więcej, dały one też dogodną możliwość Rosji, by podjąć mniej lub bardziej udane próby podburzania nastrojów w państwie – np. poprzez wstrzymanie bezpośrednich połączeń lotniczych między oboma krajami, czy np. groźby wprowadzenia embargo na import gruzińskiego wina. Na ile zatem możliwa jest destabilizacja Gruzji?
Czynniki wewnętrzne
Pierwszym czynnikiem pozostają przede wszystkim zbliżające się wybory parlamentarne (planowane na jesień 2020 roku) oraz związana z nimi… zauważalna nerwowość w szeregach partii rządzącej. Gruzińskie Marzenie od wielu miesięcy musi bowiem mierzyć się z coraz to kolejnymi zarzutami ze strony opinii publicznej oraz zdaje się pogrążać we własnych, wewnętrznych problemach. W efekcie w ostatnich tygodniach doszło do kolejnej (piątej już za rządów obecnej ekipy) zmiany na stanowisku premiera. Funkcję szefa rządu objął w Gruzji dotychczasowy szef MSW, Giorgii Gacharia – ten sam, którego dymisji domagały się latem tego roku tysiące demonstrujących obywateli.
Wybór tak kontrowersyjnej postaci na premiera może dziwić, jednak powszechnie tłumaczy się go chęcią zachowania kontroli nad rozwojem wypadków w kraju przez Bidzinę Iwaniszwilego. Gacharia jest bowiem jednym z jego najbardziej zaufanych ludzi i jako szef rządu ma najpewniej gwarantować Iwaniszwilemu, że nie ustąpi ani o krok w walce o zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach, pozostając jednocześnie lojalnym wobec lidera partii. Mimo to, osoba nowego premiera jednocześnie szczególnie polaryzuje gruzińskie społeczeństwo i dodatkowo sprzyja wybuchom antyrządowych protestów.
Na całą sytuację nakłada się przy tym słabość obecnej opozycji. Główna siła opozycyjna – Zjednoczony Ruch Narodowy – wciąż jest postrzegana przez pryzmat swego niegdysiejszego lidera Micheila Saakszwilego, co stanowi dla niej samej obciążenie z uwagi na silny negatywny elektorat Saakaszwilego. W rezultacie na krajowej scenie politycznej istnieje swego rodzaju luka, którą prędzej czy później będzie musiał ktoś zagospodarować. Jeżeli jednak nie wykształci się żadne ugrupowanie o bardziej powszechnym poparciu (potencjalnym kandydatem jest nowo zainaugurowany ruch polityczny „Lelo” biznesmena Mamuki Chazaradze), to sytuacja ta będzie mogła skutkować w 2020 roku wyraźnym rozdrobnieniem gruzińskiego parlamentu. Wybory te, w odróżnieniu od wcześniejszych, mają odbyć się według ordynacji czysto proporcjonalnej oraz bez żadnego progu wyborczego.
Rosyjskie prowokacje
Źródłem niepokoju o najbliższą przyszłość Gruzji pozostają też ostatnie prowokacje ze strony Rosji. Są to przy tym zarówno działania podejmowane przez Rosjan w związku ze wspomnianymi już protestami z czerwca-lipca br. (ich katalizatorem był sprzeciw wobec honorów oddawanych rosyjskiej delegacji w gruzińskim parlamencie), ale także regularnie podejmowane działania na linii rozgraniczenia z Osetią Południową. Chodzi przede wszystkim o tzw. borderyzację, a więc politykę tworzenia (a niekiedy przesuwania jej w głąb Gruzji) infrastruktury granicznej, która ma w zamyśle trwale separować Gruzję od Osetii Płd. i Abchazji.
Dużym echem odbiła się sytuacja z początku sierpnia, dokładnie w 11 rocznicę wybuchu wojny 5-dniowej z 2008 roku – wówczas to przez ponad tydzień w jednej z wiosek Rosjanie wybudowali nowe zasieki i płot, trwale uniemożliwiając lokalnym mieszkańcom dostęp do części posiadanych przez nich pól. Na kolejne „głośne” incydenty nie trzeba było zresztą długo czekać. Jeszcze pod koniec sierpnia Osetyńcy oprotestowali budowę posterunku policyjnego na gruzińskim terytorium (w wiosce, gdzie spodziewana jest również bezprawna budowa płotu), wykorzystując całą sytuację do dodatkowego zwiększenia swoich sił przy linii rozgraniczenia z Gruzją. Co więcej, już kilka dni później strona osetyńska oskarżyła też Tbilisi o zestrzelenie drona, który miał monitorować ww. posterunek policji. Co przy tym najbardziej niepokojące, jednocześnie pojawiać zaczęły się też groźby o możliwym wznowieniu konfliktu zbrojnego.
Wszystkie przywołane trendy i zjawiska składają się na sytuację, w której potencjalnie niegroźny incydent (lub prowokacja) mogą względnie łatwo przyczynić się np. do licznych protestów ulicznych lub wymusić zmiany personalne w obozie władzy. Taki stan rzeczy wydaje się być szczególnie groźny, jeżeli wziąć pod uwagę, że stawką jest to, kto będzie rządził Gruzją w kolejnych latach. Co zaś więcej, ewentualna, nawet krótkotrwała, destabilizacja kraju będzie z pewnością negatywnie rzutować na notowania gruzińskiej kandydatury do członkostwa w NATO w wielu europejskich stolicach, które już teraz obawiają się przyjęcia Tbilisi do Sojuszu.
Mateusz Kubiak
absolwent Studiów Wschodnich i Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje jako analityk sektora energetycznego, zajmuje się również zawodowo regionem Kaukazu i Azji Centralnej.
The Warsaw Institute Foundation to pierwszy polski geopolityczny think tank w Stanach Zjednoczonych. Strategicznym celem tej organizacji jest wzmocnienie polskich interesów w USA przy jednoczesnym wspieraniu unikalnego sojuszu między dwoma narodami. Jej działalność koncentruje się na takich zagadnieniach jak geopolityka, porządek międzynarodowy, polityka historyczna, energetyka i bezpieczeństwo militarne. The Warsaw Institute Foundation została założona w 2018 roku i jest niezależną organizacją non-profit, inspirowaną bliźniaczą organizacją działającą w Polsce – Warsaw Institute.
The Warsaw Institute Foundation is Poland's first geopolitical think tank in the United States. The strategic goal of this organisation is to bolster Polish interests in the U.S. while supporting the unique alliance between the two nations. Its activity focuses on such issues as geopolitics, international order, historical policy, energy, and military security. Established in 2018, The Warsaw Institute Foundation is an independent, non-profit organization inspired the twin Poland-based Warsaw Institute.
Reklama