Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 17:29
Reklama KD Market

ICE on the road, czyli imigracyjne łapanki na drogach

Jeśli podróżujesz dużo autem, istnieje duża szansa, że Immigration and Customs Enforcement posiada twoje dane osobowe, sprawdzając, czy przebywasz w USA legalnie. ICE, czyli oddział Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego zajmujący się egzekwowaniem prawa imigracyjnego, sprawdza na podstawie rejestracji samochodowych, czy ktoś nie przebywa w kraju nielegalnie lub z nakazem deportacji. Takie informacje znalazły się w pozwie sądowym, jaki Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich (American Civil Liberties Union – ACLU) wytoczyła amerykańskiemu rządowi. Z dokumentów wynika, że ICE podpisał z prywatną firmą Vigilant Solutions kontrakt na sumę 6,1 miliona dolarów, dzięki któremu może kontrolować przemieszczanie się pojazdów i reagować na pojawienie się na fotografiach rejestracji aut znajdujących się na własnej “czarnej liście”. Do bazy danych ma dostęp ponad 9 tysięcy funkcjonariuszy ICE. ICE zobaczy każdego Obecny stan rzeczy zawdzięczamy gwałtownemu rozwojowi technologii cyfrowej. Dzięki temu możliwe jest wykonywanie przez kamery umieszczane na słupach, czy w samochodach policyjnych szybkich zdjęć wysokiej rozdzielczości, zeskanowanie numerów i błyskawiczne sprawdzenie ich w bazach danych. “ICE od dłuższego czasu wykorzystuje technologię do kontrolowania imigrantów. Teraz w bezprecedensowy sposób korzysta z możliwości śledzenia ludzi, zwłaszcza tam, gdzie zamieszkują imigranci. Przy okazji kontroluje także wszystkich mieszkańców” – uważa adwokat ACLU Vasudha Talla. Dla organizacji walczącej o swobody obywatelskie jest to praktyka niemożliwa do zaakceptowania. Dzięki ACLU opinia publiczna dowiedziała się o kolejnej, prywatnej bazie danych gromadzącej informacje o mieszkańcach USA. System utrzymywany przez Vigilant Solutions pozwala na identyfikację numerów rejestracyjnych pojazdów i kompilowanie danych dotyczących przemieszczania się kierowców. Dookoła prawa ACLU twierdzi, że przy wykupie dostępu do tych informacji agencja imigracyjna obeszła szereg zapisów w prawach stanowych, a także federalne instrukcje dotyczące prawa do prywatności. Naruszono także lokalne regulacje obowiązujące w miastach-sanktuariach (takich jak Chicago, Nowy Jork, czy Los Angeles), gdzie lokalne organa ścigania z zasady nie dzielą się informacjami o statusie imigracyjnym zatrzymywanych osób. ACLU przedstawiła dowody na to, że ICE otrzymuje informacje także z miast, które nie zostały poinformowane o takiej działalności. Jose Sigala, burmistrz Tulare w Kalifornii, przeprosił wraz z szefem policji Wesem Hensleyem za taki stan rzeczy, twierdząc, że dane przekazywano bez świadomości do czego będą wykorzystywane. “Jesteśmy społecznością o zróżnicowanej strukturze i wiele osób mogłoby się stać obiektem zainteresowania (ICE – przyp. JT). Nie chcemy być częścią takiej działalności” – oświadczył Hensley. Prywatne jak państwowe Warto sobie uprzytomnić, że to nie jedyne dane, z jakich korzystają organa ścigania różnych instancji na terytorium USA i poza nim. Zacznijmy od systemów rządowych. Agencje rządowe wymieniły już między sobą około 1,5 miliarda zapisów dotyczących kierowców, zarejestrowanych przez ukryte kamery ustawione na fotografowanie tablic rejestracyjnych. Mocowane do znaków drogowych na kluczowych przeprawach i skrzyżowaniach oraz na samochodach policyjnych, wyłapują wszystkie numery rejestracyjne, aby podnieść alarm w przypadku tych, które oznaczono na czerwono w bazach danych. Celem tych działań jest wyłapywanie przestępców i osób, które naruszają przepisy drogowe. Pozew ACLU wylicza ponad 80 lokalnych jurysdykcji w całym kraju, przekazujących informacje do baz danych. Ale to tylko część informacji. Większość, bo aż 5 miliardów zapisów pochodzi z coraz szybciej rozwijających się sieci prywatnych. Dane z nich zbiera właśnie Vigilant i sprzedaje je m.in. ICE. Co miesiąc w bazie przybywa 150-200 milionów nowych zdjęć, które można przechowywać przez lata. Daje to agencji możliwość kontrolowania nawyków przemieszczania się milionów ludzi. To już pachnie orwellowskim Wielkim Bratem. Okazja czyni… podglądacza Rzecznik prasowy ICE Matthew Bourke twierdzi, że decyzji o podjęciu działań przeciwko poszukiwanym osobom nie podejmuje się wyłącznie na podstawie identyfikacji tablic rejestracyjnych. Zapewnia co prawda, że jego agencja nie wykorzystuje informacji do poszukiwania osób “nie mających nic wspólnego z działaniami i aktywnością Immigrationa and Customs Enforcement”, ale media zgodnie wskazują, że taka sytuacja stwarza pole do nadużyć. Warto przecież pamiętać, że lokalne policje, które także mogą nabyć dostęp do danych z prywatnych baz, były już nie raz przyłapane na nadużywaniu swoich uprawnień. Funkcjonariuszy nakryto np. na wykorzystywaniu zdjęć rejestracji do śledzenia zdradzonych kochanków, dziennikarzy, czy do zwykłego ,,podrywu”. Tego rodzaju pokus będzie przybywać. Według przecieków służby imigracyjne toczą rozmowy z Amazonem na temat upowszechnienia technologii identyfikacji na podstawie skanowania twarzy. Liberalne media oskarżyły też ICE o próbę śledzenia uczestników antyimigracyjnych protestów w Nowym Jorku, a siostrzaną agencję US Customs and Border Protection o gromadzenie informacji na temat dziennikarzy (w tym 7 obywateli USA) towarzyszących ,,karawanom” imigrantów z Ameryki Środkowej podążających w stronę granicy USA. Eksperci prawni nie wróżą pozwowi ACLU większego sukcesu. Regulacje prawne dotyczące takich praktyk jak skanowanie i śledzenie rejestracji, są dziurawe jak szwajcarski ser. Organizacja będzie jednak wskazywać na konflikt działalności ICE z lokalnym prawem w miastach-sanktuariach, oraz z wewnętrznymi regulacjami Immigration and Customs Enforcement dotyczącymi zachowania prawa do prywatności. Co jednak najważniejsze – ACLU zwróciła uwagę opinii publicznej na kolejny obszar, w którym państwo zyskało zdolność inwigilowania ludności. Nie tylko nielegalnych imigrantów, ale także praworządnych obywateli. Jolanta Telega [email protected] fot.Pexels.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama