Lubię eksperymenty śledziowe. Co roku w okolicy świąt Bożego Narodzenia oprócz klasyki testuję nowy przepis. Tym razem padło na śledzie z konfiturą. Konfiturą z czerwonej cebuli.
Żeby było ciekawiej, śledzie były moczone w czerwonym winie z przyprawami korzennymi. Do tego piernik i… mamy pyszne śledzie. Naprawdę warto spróbować, bo połączenie jest naprawdę smaczne.
Wesołych Świąt :)
Czas przygotowania: 30 min + 3 godziny moczenia + 1 dzień macerowania
Porcje: 4
Składniki:
4 płaty śledziowe
1,5 szklanki wina korzennego (grzaniec)
3-4 pierniczki (typu katarzynki)
Konfitura:
3 duże czerwone cebule
2 łyżki oliwy
3 łyżeczki cukru brązowego
1 łyżka startego świeżego imbiru
½ szklanki czerwonego octu winnego
1 łyżeczka przyprawy all spices
Zaczynam od moczenia śledzi. Wkładam je do lodowato zimnej wody i moczę przez godzinę. Po czym powtarzam całą procedurę. Na koniec odlewam wodę i dokładnie osuszam płaty śledziowe.
Wkładam je do miski i zalewam winem korzennym. Wstawiam całość do lodówki na godzinę.
W tym czasie mogę przygotować konfiturę.
Cebulę kroję w dosyć grube piórka. Na patelni podgrzewam oliwę.
Wrzucam cebulę i duszę, aż zrobi się szklista. Lepiej robić to na małym ogniu, żeby cebula się nie przypaliła. Dodaję imbir, brązowy cukier i ocet. Zwiększam płomień pod patelnią do maksimum i gotuję stale mieszając, aż płyn odparuje prawie zupełnie, a całość zrobi się kleista. Wyłączam gaz i wsypuję przyprawę. Mieszam wszystko i odstawiam do całkowitego wystygnięcia.
Śledzie wyjmuję z wina i osuszam na papierowym ręczniku. Kroję w kawałki, takie na jeden raz.
Pierniczki ścieram na grubej tarce.
Do słoika wkładam śledzie i przekładam konfiturą cebulową oraz pierniczkami. Słoik zamykam i wkładam na dobę do lodówki.
Zestawienie wydaje się śmiałe, ale zapewniam, że jest pyszne i w gruncie rzeczy ma wielce tradycyjny smak :)
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Reklama