Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 06:23
Reklama KD Market
Reklama

Zgubne skutki podwójnych standardów

 



12 osób zabitych na manhattańskim deptaku i w kalifornijskim Fresno w atakach islamskich terrorystów w USA. 94 ofiary masowych strzelanin w Stanach Zjednoczonych w tym samym okresie. Samo zestawianie tych liczb narzuca pytanie – kogo bać się bardziej?

Prezydent Donald Trump nie ma wątpliwości – islamskich terrorystów. To dlatego po ostatnim ataku dokonanym przez imigranta z Uzbekistanu chce zlikwidować loterie wizowe i ograniczyć legalną imigrację. Ma to zapobiec napływaniu do USA islamskich terrorystów.

(Nie)prawdy o Chicago

Nie ma jednak mowy o jakimkolwiek zaostrzeniu dostępu do broni palnej. Jako koronny argument za brakiem takiej potrzeby Donald Trump przytacza przykład Chicago. Jego zdaniem wysokie wskaźniki przestępczości w Wietrznym Mieście stanowią dowód, że restrykcyjne prawo nie przynosi efektów. „Chicago to katastrofa, kompletna katastrofa” – mówił prezydent w Korei, zaledwie w dwa dni po niedzielnej masakrze w Teksasie, w której życie straciło 26 osób. Media wypomniały mu, że nie ma racji. Z 15 tys. sztuk broni przejętych przez Chicago Police Department w latach 2013-2016 tylko 40 proc. pochodziło od dealerów z Illinois. Większość została przywieziona z innych stanów, głównie Indiany, Missisipi i Wisconsin.

„Jeśli chcesz mieć broń, wystarczy, że przekroczysz granicę Indiany i kupisz to na co masz ochotę” – przypomina burmistrz Chicago Rahm Emanuel, dodając, że miejskie regulacje nie różnią się zbytnio od tych z Nowego Jorku, czy Los Angeles. Jednak Wielkie Jabłko sąsiaduje z New Jersey i Connecticut, gdzie także trudno o zakup broni. A Wietrzne Miasto leży zbyt blisko od dużo liberalniejszych Wisconsin i Indiany.

Lokalne media przypominają też, że po serii orzeczeń sądowych z ostatnich lat Chicago przestało być miastem o najbardziej restrykcyjnych przepisach dotyczących dostępu do broni. Według niektórych zestawień Illinois wyprzedzane jest pod tym względem aż przez siedem innych stanów. Poza tym w Chicago nieznacznie, ale jednak spada liczba incydentów z bronią palną oraz morderstw, trudno więc mówić o „katastrofie”.

Media przypominają, że prezydent zwlekał z komentarzem na temat masakry w Teksasie, choć po zamachu terrorystycznym na Manhattanie szybko zabrał głos na Twitterze. Nie bez powodu piszą też o podwójnych standardach, choć nie mają wątpliwości co do przyczyn takiego stanu rzeczy. Lobby posiadaczy broni jest w USA wszechpotężne i jest w stanie stawić czoła liberalnie nastawionym mediom. Przy republikańskiej większości na Kapitolu i obecności Donalda Trumpa w Białym Domu nie ma też żadnych politycznych szans na zaostrzenie prawa o dostępie do broni.

Czarne prawo serii

Każda nagła śmierć jej straszna, a sprawcy ataków zasługują na najwyższe potępienie. Eksperci zgodnie jednak podkreślają, że to masowe strzelaniny w USA pochłaniają coraz więcej ofiar. Cztery z pięciu największych incydentów miały miejsce w ostatnich pięciu latach. Na czele tej czarnej listy znajduje się październikowa masakra uczestników koncertu w Las Vegas. Życie straciło tam 58 osób. W 2016 roku 49 osób zginęło w ataku na nocny klub w Orlando. Strzelanina na kampusie Virginia Tech w 2007 roku pozbawiła życia 32 ludzi. Wszyscy chyba pamiętamy przejmujące obrazy z Sandy Hook Elementary School w Connecticut, gdzie szaleniec zabił 27 osób, w tym 20 dzieci. Wreszcie ostatnia, niedzielna masakra w First Bapist Church w Sutherland Springs w Teksasie pochłonęła życie 26 wiernych, którzy przybyli na nabożeństwo. Jeśli sięgnąć dalej, to pięć z siedmiu najkrwawszych ataków miała miejsce w ostatniej dekadzie.

Śmierć z powodu ran postrzałowych znajduje się na liście 5 najczęstszych przyczyn zgonów w USA wśród ludności w wieku 1-64 lat"



„94 zabitych w tym roku sprawia, że rok 2017 przejdzie do historii jako najkrwawszy w historii masowych strzelanin w Ameryce” – zauważa Grant Duwe, kryminolog i autor książki „Mass Murder in the United States. A History”. Za „masowe publiczne strzelaniny” (ang. mass public shootings) uważa incydenty w miejscach publicznych, których ofiarami padają co najmniej 4 osoby w odstępie 24 godzin, przy nieobecności innych czynników kryminalnych np. napadów z bronią w ręku, czy wojen gangów. Podobną definicję „masowego morderstwa” stosuje również FBI.

Śmierć z powodu ran postrzałowych znajduje się na liście 5 najczęstszych przyczyn zgonów w USA wśród ludności w wieku 1-64 lat.



Czarne prognozy

Inni kryminolodzy wskazują, że Stany Zjednoczone odnotowują największą liczbę masowych incydentów związanych z bronią palną. Według Adama Landforda, który przebadał dane ze 171 państw, nawet w porównaniu z krajami pozwalającymi obywatelom na dostęp do broni USA wypadają fatalnie. I nie ma wątpliwości, że sytuacja się nie poprawi. Landford przypomina, że niesławnej masakrze w Columbine w Kolorado w 1999 roku 30 kolejnych sprawców strzelanin przyznawało, że incydent ten był dla nich inspiracją. „To jak zaraza” – mówi z kolei Sherry Towers z Arizona State University, która używając modeli statystycznych udowadnia, że masowe strzelaniny były inspiracją do kolejnych, podobnych ataków.

Ameryka ma problem

Prezydent Donald Trump komentując niedzielny atak stwierdził, że nie chodzi tu o dostęp do broni palnej, ale jest to „problem zdrowia psychicznego”. Takie podejście nie wróży jednak uspokojenia sytuacji.

Skoro prawo do posiadania broni wpisane jest do amerykańskiej konstytucji i nie da się tego zmienić w dającej się przewidzieć przyszłości warto może poszukać innych rozwiązań. Nie ulega wątpliwości, że oprócz penetracji środowisk wyznających radykalny islam powinno się uruchomić mechanizmy, które pozwolą na zapobieganie atakom dokonywanym przez Amerykanów na Amerykanach. Mimo obsesji na temat poszanowania prywatności i indywidualnych wolności warto zastanowić się nad ryzykiem, jakie niesie dla społeczeństwa ignorowanie symptomów mogących świadczyć o przygotowywanym ataku.

Jeśli ktoś zaczyna się izolować, odmawia przyjmowania leków, pozbywa się przedmiotów, a jednocześnie gromadzi broń, to może warto, aby został sprawdzony przez odpowiednie służby? Nawet gdyby miał to być fałszywy alarm, to warto poświęcić odrobinę wolności obywatelskich. Może nie zapobiegnie to wszystkim incydentom, ale innych da się uniknąć.

Przecież sprawca masakry dzieci w Sandy Hook planował atak przez 18 miesięcy i nie ukrywał fascynacji poprzednimi strzelaninami. Nikt się tym nie przejął. Przy takiej postawie każdy z nas może stać się niewinną ofiarą.

Jeśli wierzyć statystykom, mamy większe szanse zginąć od kuli rodzimego szaleńca niż dać się zmiażdżyć przez rozpędzoną ciężarówkę islamskiego terrorysty.

Jolanta Telega

[email protected]

Church Shooting Texas, Sutherland Springs, USA - 07 Nov 2017

Church Shooting Texas, Sutherland Springs, USA - 07 Nov 2017


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama