Mszą świętą i spotkaniem z weteranami uczczono 73. rocznicę zwycięskiej bitwy o Monte Cassino. Uroczystość zorganizowały Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Chicago, placówka numer 90 i Korpus Pomocniczy Pań.
Uroczystości z okazji 73. rocznicy zwycięskiej bitwy pod Monte Cassino w Chicago rozpoczęły się 28 maja mszą świętą w kościele św. Pryscyllii, którą "w intencji poległych żołnierzy i zmarłych weteranów II Korpusu generała Andersa oraz o zdrowie i błogosławieństwo Boże dla żyjących weteranów" odprawił ksiądz proboszcz Maciej Galle.
Druga część uroczystości – spotkanie z weteranami – odbyła się po mszy w sali bankietowej restauracji Lone Tree Manor, w podchicagowskim Niles.
Każdemu uczestnikowi bankietu przy wejściu został wpięty symboliczny czerwony mak.
Oficjalną część obchodów rozpoczęło wprowadzenie sztandarów przez członków Stowarzyszenia Przyjaciół Ułanów Polskich im. gen. Tadeusza Kościuszki i 12 Pułku Ułanów Podolskich oraz wspólne odśpiewanie hymnu polskiego.
Przybyłych na uroczystość prawie 100 gości: weteranów, przedstawicieli organizacji polonijnych, polskich szkół sobotnich przywitał Zygmunt Goliński – komendant Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Chicago, placówki nr 90.
W krótkim wystąpieniu komendant Goliński ze szczególnym uznaniem mówił o byłych żołnierzach, bądź uczestnikach bitwy pod Monte Cassino: Wacławie Wierzbickim, Lucjanie Pawłowskim, Zofii Biernadskiej i Teodozji Musiałowicz.
Komendant z dumą wymienił nazwiska weteranów II Korpusu generała Andersa: Mieczysława Latuszka, Jana Muniaka, Kazimierza Baranka, Włodzimierza Świerczyńskiego.
Nie zabrakło refleksji o prawie stuletniej historii Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Chicago, placówki nr 90, do której – oprócz weteranów wcześniej wymienionych – należą: Tadeusz Terlikowski z Dywizjonu 303, Feliks Rembiałkowski – z 1 Dywizji Pancernej im. gen. Stanisława Maczka, Jan Kossakowski, Andrzej Janczak oraz Władzia Rogozińska, Celina Ufnal, Maria Chojnowski z Korpusu Pomocniczego Pań.
Obecny na uroczystości konsul Piotr Janicki zwrócił się do weteranów z wyrazami szacunku i oddał hołd tym, którzy polegli.
– To Wy jesteście powodem, dla którego zgromadziliśmy się najpierw na mszy, a teraz tutaj na obiedzie. Chciałbym Wam serdecznie podziękować za trud, którego doświadczyliście, ofiarę, rany. Chciałbym podziękować również i tym, z których wielu spoczywa na cmentarzu w Niles. Tam leżą Wasi koledzy i koleżanki, którzy dzielnie bronili honoru polskiego żołnierza pod Monte Cassino. Chwała Wam za to i oddaję Wam cześć!
Po części oficjalnej w okolicznościowym programie artystycznym wystąpili uczniowie z polskiej szkoły im. gen. K. Pułaskiego.
Goście przy wspólnym obiedzie mieli okazję do rozmów z uczestniczkami wydarzeń sprzed 73 lat: Zofią Biernadską i Teodozją Musiałowicz.
– Wspomnienia same wzruszają. Jak myślę o Monte Cassino zawsze mam łzy w oczach. Dlatego że widziałam tych chłopców umierających – powiedziała podporucznik Zofia Biernadska, która po wylądowaniu we Włoszech, służyła w 318 Kompanii Kantyn Polowych i Bibliotek Ruchomych, a na kilka dni przed rozpoczęciem bitwy pod Monte Casino została odkomenderowana do trzeciego punktu przyjmowania rannych w Venafro, gdzie wraz z kantyniarkami zajmowała się rannymi. Tym, którzy mogli pić, podawała wodę, napoje. Pocieszała tych, których ogarniało zwątpienie.
Przywołując obrazy spod Monte Cassino podobnie jak jej poprzedniczka wzruszyła się Teodozja Musiałowicz – pielęgniarka polskiego szpitala wojskowego w Casamassima, gdzie przyjmowani byli pierwsi ranni.
– Nie zapomnę tego do śmierci. Na południu było już gorąco. Żołnierze byli zwożeni do szpitala w Casamassimo w nieochładzanych sanitarkach. Słychać było jęki: „siostro ratuj!”. Do kieszeni wkładałyśmy gotowe strzykawki z morfiną i ratowałyśmy rannych, którzy błagali o pomoc – wspominała Teodozja Musiałowicz.
Spotkanie z weteranami zakończyło się odśpiewaniem pieśni 2. Korpusu Polskiego − „Czerwonych maków na Monte Cassino” i pamiątkowymi zdjęciami z weteranami.
Jola Plesiewicz
Zdjęcia: Dariusz Piłka
Bitwa pod Monte Cassino była ważnym punktem kampanii włoskiej, który polegał na przełamaniu dominacji Niemców w środkowym regionie południowych Włoch i otworzeniu aliantom drogi do Rzymu. W czasie operacji Diadem i ostatecznego ataku na Monte Cassino z 20 alianckich dywizji biorących udział w natarciu aż 3 były polskie. Najtrudniejsze zadanie do wykonania otrzymał najmniejszy korpus 8 Armii – 2 Korpus Polski. W skład 2 Korpusu Polskiego, dowodzonego przez gen. dywizji Władysława Andersa wchodziły: 3 Karpacka Dywizja Piechoty, 5 Kresowa Dywizja Piechoty i 2 Brygada Pancerna. Rangę powierzonego Polakom zadania docenił gen. Władysław Anders, dowódca 2 Korpusu Polskiego, który w wydanym dziennym rozkazie z 11 maja 1944 roku napisał: "Zadanie, które nam przypadło, rozsławi na cały świat imię żołnierza polskiego."
Polskie walki o masyw Monte Cassino i Piedimonte trwały 13 dni i 20 godzin i były niezwykle krwawe. W natarciu zginęło 923 żołnierzy, 2931 zostało rannych, a za zaginionych uznano 345, z których 251 powróciło do oddziałów po zakończeniu walk.
Reklama