Jakie ciasto zrobić Wam na walentynki? Po pomoc udałam się do mego syna (królik doświadczalny). – Synu, hasło: ciasto na walentynki? Odzew: karpatka. Dlatego dzisiaj będzie dużo gór i wgłębień, jak to w miłości nieraz bywa :)
Ciasto parzone, podstawa karpatki, jest niezwykle uniwersalne. A ponieważ nie jest słodzone, można z niego robić zarówno desery, jak i przekąski. Dla przykładu: lubię robić małe ptysie, które przekładam różnymi wytrawnymi pastami - tuńczykową, serową, jajeczną, warzywną. Do koloru do wyboru. Jak na portalu randkowym.
No, ale nie o przekąskach miało być i nie o randkach, a o pysznym, słodkim cieście. Karpatka w gruncie rzeczy jest niezwykle prosta. Ciasto parzone jest łatwe i niemal nie sposób go zepsuć, choć dla chcącego nic trudnego. Tę wersję jednak odrzucamy w przedbiegach. Zatem proste ciasto i tradycyjny krem. Czasem ułatwiam sobie życie i unowocześniam go, robiąc z mascarpone i bitej śmietany. Ale tym razem będzie budyń z drobinkami wanilii, by było swojsko. Oczywiście góra musi być obficie posypana cukrem pudrem, który w trakcie jedzenia będzie oprószał górną wargę i przyklejał się do nosa.
W tym jednak cała radość i miłość do karpatki.
Ciasto parzone:
1 szklanka wody
2/3 szklanki masła
1 szklanka mąki
5 jajek dużych
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
Krem budyniowy:
3 szklanki mleka tłustego
1/2 szklanki cukru
4 łyżki mąki pszennej
4 łyżki mąki ziemniaczanej lub skrobi kukurydzianej
1/2 laski wanilii
2 żółtka
1 i 1/2 szklanki miękkiego masła
Do posypania:
1/3 szklanki cukru pudru
Wodę i masło zagotowuję dopóki masło się całkowicie nie rozpuści. Do gotujących się składników dodaję mąkę i szybko mieszam, aż powstanie jednolita masa bez grudek.
Garnek odstawiam z palnika i zostawiam całość do wystudzenia. Najlepiej od razu przełożyć ciasto do miski robota kuchennego.
Do przestygniętego ciasta wbijam jajka, dodaję proszek do pieczenia oraz sól i całość ucieram do powstania jednolitej masy.
Piekarnik nagrzewam do 375°F. Płaską blaszkę o wymiarach 13,25x9,25x0,6 cali smaruję lekko masłem i wykładam papierem do pieczenia. Ciasto dzielę na pół. Połowę rozsmarowuję łyżką na przygotowanej blasze. Wstawiam do nagrzanego piekarnika na 25-30 minut. Upieczone ciasto powinno mieć złoty kolor. Gotowy placek delikatnie zsuwam na kratkę do studzenia ciast. Z drugą połową ciasta postępuję podobnie jak z pierwszą.
W czasie, kiedy ciasto się piecze, przygotowuję budyń. Do rondla z grubym dnem wlewam 2 szklanki mleka, dodaję cukier i rozkrojoną wzdłuż na pół laskę wanilii. Zagotowuję całość.
W misce mieszam pozostałą szklankę mleka z obiema mąkami i żółtkami. Mieszankę wlewam do gotującego się mleka, stale mieszając. Zmniejszam płomień i gotuję budyń aż zgęstnieje. Oczywiście stale mieszam, aby nie przywarł. Budyń przelewam do miski (wyjmuję laskę wanilii) i przykrywam folią spożywczą tak, aby dotykała powierzchni budyniu. Dzięki temu nie będzie na nim kożucha.
Masło rozcieram mikserem lub robotem kuchennym, aż zrobi się puszyste. Stopniowo dodaję wystudzony budyń, stale mieszając. Masa powinna być kremowa i puszysta.
Gotową masę rozsmarowuję na jednym z upieczonych placków, przykrywam drugim lekko dociskając. Wkładam do lodówki na co najmniej 2 godziny.
Przed podaniem wierzch karpatki obficie posypuję cukrem pudrem i kroję w zgrabne kwadraty. Teraz jeszcze dobre towarzystwo i mamy własnoręcznie zrobione walentynki.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Reklama