„Nowy Rok – nowa/y ja” chciałoby się zakrzyknąć i z energią ruszyć do działania, tylko tej energii często nie starcza na długo.
Okazuje się, że postanowienia noworoczne zamiast przynosić nam pozytywne uczucia, emocje, motywować nas do działania, najczęściej przynoszą ze sobą odczucie pustki, beznadziejności i porażki.
Jak sobie z tym poradzić, aby stać się przykładem dla dziecka? A także, jak wesprzeć dziecko w utraconych nadziejach? Dziś właśnie o tym kilka słów ode mnie.
Zaakceptować
Choć bardzo często życzymy sobie i innym spełnienia marzeń, kluczowym wydaje się zrozumienie, że te marzenia nie zawsze spełnią się wtedy, kiedy byśmy chcieli i w taki sposób, w jaki byśmy sobie życzyli. Bardzo często trudnym do zaakceptowania jest fakt, że na coś trzeba poczekać dłużej, podjąć wcześniej jakieś inne działania i w końcu to, że nie wszystko, czego pragniemy, ma rzeczywiście szansę się wydarzyć…
Kilka dni temu, w kilka minut runęły plany i nadzieje jakie mieliśmy na ten rok, jako rodzina. Sytuacja głównie dotyczy mojego dziecka, ale tak naprawdę, każdy z nas miał swoje przemyślenia, nadzieje i oczekiwania… jak to się wszystko rozwinie. Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie, że „Człowiek planuje, a Pan Bóg się śmieje”. W tym momencie, można by uznać, że nie warto planować skoro i tak prawdopodobnie nic z tego nie wyjdzie, ale przecież bez planowania nie można się rozwijać, czy normalnie funkcjonować. Jak zatem poradzić sobie z tym? Trzeba zaakceptować to naturalne ryzyko, wpisane w naszą codzienność i rozszerzać wachlarz możliwości.
Elastyczność
Różnorodność opcji, jakie potrafimy stworzyć i w razie potknięcia, niepowodzenia, „przeskoczyć” z jednej na inną, to nasza elastyczność, zdolność przystosowania się do zmieniających się warunków. Nie jest to łatwe, szczególnie że w naturalny sposób szukamy stabilizacji, a jednocześnie jest to konieczne, aby przetrwać.
Kiedy przyjrzymy się bliżej wspomnianej elastyczności, okazuje się, że była ona niezbędna od zawsze, aby poradzić sobie z „wymaganiami” środowiska i dostosować się do zmian klimatu. W toku ewolucji przeżywały osobniki najsilniejsze, które umiały się przystosować lub też wytworzyć cechy umożliwiające przeżycie.
Współcześnie, wynaleźliśmy wiele sposobów, aby łatwiej było nam radzić sobie z wymaganiami środowiska, ale znacznie trudniej przychodzi nam opanowanie chaosu myśli oraz informacji, które towarzyszą nam niemal nieustannie. To właśnie on sprawia, że tak trudno jest zdecydować, czego my tak właściwie chcemy, zaplanować kolejne kroki, czy też właśnie, w razie konieczności, dokonać modyfikacji planów. Kiedy zatem plan się wali, możemy mieć poczucie, jakby ziemia nam się usuwała spod nóg…
Zrozumieć
Pamiętam, jak kiedyś, jeszcze w czasach przeddzieciowych, w trakcie wakacji w Egipcie, pojechaliśmy z moim mężem na nurkowanie. Całe ubieranie się w piankę, zakładanie na plecy butli, było niczym w porównaniu z oddychaniem pod wodą przez ustnik. Choć instruktor mówił wyraźnie, że muszę uspokoić oddech, ja wciąż panikowałam. Jedynym skutecznym sposobem okazał się trening na sucho, a później z delikatnym zanurzeniem, kiedy czułam, że jakkolwiek kontroluję sytuację.
W codziennych warunkach, kiedy nasze założenia, plany, czy marzenia nagle legną w gruzach, trzeba uświadomić sobie, że na szybko nic nie osiągniemy, na wszystko potrzeba czasu, a niekiedy nawet trzeba przejść przez etapy, podobne do żałoby. Nie zawsze i niekoniecznie wszystkie, ale warto zrozumieć, że każda strata wymaga czasu, aby z powrotem stanąć na nogach.
Z czym zatem możemy się spotkać? Bardzo często ze wstępnym zaprzeczeniem: „To niemożliwe”, „To się nie mogło stać”. Czy wtedy potrzebujemy dobrych rad? – Zdecydowanie nie, ani też pocieszania, czy tłumaczenia na siłę. Potrzeba natomiast wysłuchania i empatycznego towarzyszenia. Niejednokrotnie w trudnych chwilach pojawia się złość, gniew. Są to emocje, które często przykrywają: lęk, bezradność, poczucie niesprawiedliwości, smutek. To, co możemy zrobić, aby wesprzeć, to pomóc w nazwaniu emocji i okazać zrozumienie dla myśli i uczuć drugiej osoby. Warto jednocześnie pamiętać, że nie jesteśmy workiem treningowym i jeżeli druga strona zaczyna na nas przykładowo podnosić głos, warto postawić granicę.
Niekiedy w trakcie trudnych chwil, łapiemy się „ostatniej deski nadziei” lub też próbujemy się targować z siłą wyższą. „Jeżeli uda mi się …, to zrobię …”. Nie ma sensu krytykować takiego podejścia, ale starać się z wrażliwością dopytywać, aby urealnić sytuację.
Warto również wspomnieć o poczuciu bezradności, przejmującym smutku, które jedyne czego potrzebują, to obecności i przytulenia. To nie jest czas na dobre rady i wymądrzanie się, ale zapewnienie o swoim wsparciu.
Na koniec, czekamy na zaakceptowanie aktualnej sytuacji. Tylko taki stan pozwala zebrać wszelkie zasoby i iść dalej, czy też zmienić to, co jest do zmiany.
W życiu, zarówno my, jak i nasze dzieci przejdziemy przez wiele trudności i niepowodzeń. Z niektórymi poradzimy sobie gładko, inne będą wymagały zaangażowania, akceptacji i zrozumienia. Pozwólmy sobie na to i zamiast walczyć ze sobą, czy z dzieckiem, dajmy przestrzeń na elastyczną zmianę.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!