Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 11 października 2024 09:26
Reklama KD Market

Cubs – Indians 0:1. Smutny powrót na Wrigley Field



W trzecim meczu World Series MLB Cleveland Indians pokonali na Wrigley Field Chicago Cubs 1:0 i w serii do czterech zwycięstw objęli prowadzenie 2:1. Spotkania czwarte i piąte zostaną rozegrane w sobotę i niedzielę ponownie w Chicago.

Nie tak wyobrażali sobie kibice Cubs powrót Serii Światowej po 71 latach i 18 dniach na Wrigley Field. „Niedźwiadki” po raz trzeci w tegorocznym play-off przegrali „na sucho” i już teraz wiadomo, że losów mistrzostwa nie przesądzą w Chicago. Teoretycznie to Indians mogą już w niedzielę świętować tytuł, ale wygranie meczów w sobotę i niedzielę jest praktycznie mało prawdopodobne, choć teoretycznie absolutnie możliwe.

Losy meczu rozstrzygnęły się w siódmej odsłonie, kiedy po odbiciu Coco Crispa Michael Martinez zdobył punkt, jak się później okazało na wagę zwycięstwa, a kto wie, może nawet mistrzowskiego tytułu.

Cubs mieli kilka szans na odwrócenie losów piątkowego pojedynku. Gdyby trener miejscowych Joe Maddon wcześniej zdecydował się na wprowadzenie Kyle Schwarbera, a nie dopiero w końcówce. Gdyby Jorge Soler w siódmej odsłonie, już przy prowadzeniu Indians, po dalekim odbiciu od razu ruszył do przodu, gdyby nie został zatrzymany przez trenera trzeciej bazy, gdyby zaryzykował i postawił wszystko na jedną kartę, próbując dobiec, może by się udało zdobyć wyrównujący punkt. Gdyby w ostatniej odsłonie przy zapełnionych dwóch bazach Javier Baez miał więcej szczęścia i udałoby mu się odbić, to Cubs cieszyliby się ze zwycięstwa. Jest to jednak tylko gdybanie, co by było, gdyby było. Pewne jest tylko to, że Indians wygrali i są w tej chwili w korzystniejszej sytuacji i to na ich stadionie rozstrzygną się losy mistrzostwa.

To, że ryzyko i pokerowe zagrywki niekiedy przynoszą sukces pokazał trener Cleveland Terry Francona, kiedy jednego z najlepszych kończących miotaczy Andrewa Millera wprowadził już w piątej odsłonie, końcówkę rezerwując dla mniej pewnego Cody’ego Allena. Pierwszy był nie do osiągnięcia dla Cubs, drugiemu pomogło trochę szczęście, ale to  on oszukał wspomnianego już Baeza i największe gratulacje po zwycięskim meczu przeznaczone były właśnie dla niego.

W sobotę miotaczem Cleveland będzie Corey Kluber, ten sam, który w pierwszym meczu poprowadził Indians do zwycięstwa 6:0. Tym razem będzie w znacznie trudniejszej sytuacji, nie tylko dlatego, że zagra na Wrigley Field, ale dlatego, że zbyt krótki odpoczynek może wpłynąć na jego dyspozycję.

Dariusz Cisowski

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama