W miniony weekend w strzelaninach w Chicago co najmniej 40 osób odniosło obrażenia; śmierć poniosło 9 osób. Wśród rannych jest 6-letnia dziewczynka, wśród ofiar śmiertelnych − syn chicagowskiego policjanta, student dziennikarstwa w nowojorskim college’u.
19-letni Arshell Dennis III miał wracać na studia w niedzielę po południu, ale tego samego dnia został śmiertelnie ugodzony kulą. Syn funkcjonariusza siedział przed rodzinnym domem z kolegą, gdy podszedł do nich mężczyzna i otworzył ogień. Zdaniem policji, młodzi mężczyźni zostali wzięci za kogoś innego i ostrzelani przez pomyłkę.
Do zdarzenia doszło 14 sierpnia tuż po północy w rejonie 2900 W. 82nd Street, w chicagowskiej dzielnicy Wrightwood na południu miasta. Arshell Dennis III został trafiony w klatkę piersiową, jego śmierć stwierdzono w szpitalu. 20-letni kolega został hospitalizowany. Jego stan jest ciężki.
Policjanta, który stracił syna, zidentyfikowano jako Arshella “Chico” Dennisa, długoletniego przyjaciela szefa policji chicagowskiej Eddie'ego Johnsona. Szef policji spotkał się prywatnie z oficerem i jego żoną, by osobiście przekazać wyrazy współczucia. Burmistrz Rahm Emanuel również złożył rodzinie kondolencje.
Policja poszukuje sprawcy. Nadinspektor Johnson wyraził przekonanie, że morderca zostanie ujęty i postawiony przed sądem.
Najmłodszą śmiertelną ofiarą weekendowych strzelanin jest 17-letni Jonathan Stewart, który został trafiony z przejeżdżającego samochodu w dzielnicy Englewood. Nastolatek z ranami postrzałowymi klatki piersiowej i nogi trafił do szpitala, gdzie po 15 minutach zmarł. W strzelaninach ranna została także 6-letnia dziewczynka. Dziecko z raną postrzałową ręki przebywa w szpitalu. Obrażenia okazały się niegroźne.
Po ostatnim weekendzie w naszym mieście liczba ofiar broni palnej wzrosła w tym roku już do ponad 2600. W całym ubiegłym roku liczba ofiar strzelanin sięgnęła 2 988.
(ao, mm)
Reklama