Republikański przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan oświadczył, że nie jest na razie gotów, by w wyborach prezydenckich poprzeć kontrowersyjnego miliardera Donalda Trumpa, który w wyścigu do Białego Domu ma zapewnioną nominację Republikanów.
Ryan, wypowiadając się w czwartek (czasu lokalnego) dla telewizji CNN, oświadczył, że jego poparcie będzie zależało od zdolności Trumpa do "zrobienia wszystkiego, by zjednoczyć Partię (Republikańską), a później uwieść wszystkich Amerykanów niezależnie od ich pochodzenia". To sensacyjna deklaracja jak na osobę na tak wysokim stanowisku - zauważa w piątek agencja AFP.
Ryan powiedział, że Trump będzie nominatem Republikanów, ponieważ "wypracował to, zasłużył na to i wygrał prawybory". Jak dodał, chciałby, żeby kampania Trumpa pozwoliła Amerykanom na "poparcie czegoś, czego są częścią" i z czego mogą być dumni.
W odpowiedzi Trump w swoim komunikacie oświadczył, że on i Ryan "być może w przyszłości będą mogli współpracować i porozumieć się w kwestii tego, co jest najlepsze dla amerykańskiego narodu". Jednak zastrzegł, że "nie jest gotów, by poprzeć program" przewodniczącego niższej izby Kongresu.
Jedność w Partii Republikańskiej (GOP) wokół nominacji Trumpa będzie trudna do osiągnięcia - ocenia AFP. Wielu Republikanów - zarówno umiarkowanych, jak i konserwatywnych - stanowczo odrzuca możliwość poparcia miliardera w wyborach, co może być dla Republikanów problemem, gdy w ostatecznej walce o fotel prezydenta Trump będzie mierzył się z Hillary Clinton.
W czwartek media informowały, że Trumpa nie poprą jedyni żyjący byli prezydenci USA z ramienia Republikanów - George Bush i jego syn George W. Bush. Obaj popierali wszystkich republikańskich kandydatów w pięciu ostatnich wyborach - zauważa AFP.
Także wielu prominentnych senatorów z GOP zapowiedziało już, że nie będzie głosować za Trumpem; inni powiedzieli, że choć w wyborach zagłosują za kandydatem partii, to nie będą występować publicznie, otwarcie go popierając.(PAP)
Reklama