Chicagowscy nauczyciele demonstrowali 20 kwietnia na stanowym Kapitolu w Springfield, by wywrzeć presję na obradujących parlamentarzystów. Pedagodzy domagali się zakończenia budżetowego impasu i funduszy na oświatę. Poparli też podatek dla milionerów.
Pedagodzy apelowali o reformę podatkową, dzięki której stały podatek dochodowy zostałby zamieniony na progresywny, co przełożyłoby się na wzrost dochodów stanu o kilka miliardów dolarów. Zdaniem demonstrantów nowe fundusze powinny spełnić potrzeby szkół i uczelni, które są notorycznie niedofinansowane.
Demonstranci żądali też natychmiastowego zakończenia impasu będącego rezultatem przepychanki politycznej między republikańskim gubernatorem a legislaturą, w której dominują demokraci.
Nauczyciele grożą strajkiem, jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione. Pedagodzy pracują bez kontraktu pracowniczego od czerwca ubiegłego roku. Związek nauczycieli nie chce się zgodzić na ustępstwa ekonomiczne, które próbuje narzucić pracodawca.
Zdaniem związku (Chicago Teachers Union, CTU), kuratorium (Chicago Public Schools, CPS) powinno razem z nauczycielami prowadzić starania o fundusze w Springfield, zamiast żądać od nich ustępstw.
W tym tygodniu chicagowskie szkoły publiczne mają wiosenne ferie, a więc wizyta nauczycieli w Springfield nie spowodowała żadnych zakłóceń w harmonogramie szkolnym.
Zgodnie z przepisami nauczyciele mogliby zastrajkować najwcześniej 16 maja, czyli na miesiąc przed końcem roku szkolnego.
(ao)
Reklama