Wtorkowe prawybory prezydenckie wśród wyborców Partii Republikańskiej (GOP) wygrał na Florydzie miliarder Donald Trump, pokonując pochodzącego z tego stanu senatora Marco Rubio; natomiast po stronie Demokratów prawybory wygrała Hillary Clinton - podała CNN.
A to oznacza, że sprawdziły się sondaże. Była szefowa amerykańskiej dyplomacji zdobyła ponad dwa razy więcej głosów niż senator z Vermont Bernie Sanders.
Jeśli chodzi o wyścig GOP, to - mimo niezwykle intensywnej kampanii prowadzonej we własnym stanie przez senatora Rubio - zajął on dopiero drugie miejsce. Po podliczeniu ponad 70 proc. głosów, nowojorski miliarder otrzymał 45 proc. głosów, a Rubio 27 proc., co umożliwia telewizji CNN już ogłoszenie zwycięzcy.
Odbywające się w pięciu stanach wtorkowe prawybory są szczególnie ważne dla GOP, bo na właśnie na Florydzie oraz Ohio obowiązuje zasada "zwycięzca bierze wszytko". A to oznacza to, że Trump wygrywając na Florydzie zdobywa głosy wszystkich przypadających na ten stan 99 delegatów na lipcową konwencję partii, która nominuje ostatecznego kandydata i tym samym umacnia swą pozycję lidera wyścigu GOP.
Teraz najważniejsze pytanie brzmi, co zrobi Rubio, kandydat wspierany przez znaczną część establishementu i donatorów GOP, któremu nie udało się jednak przebić w prawyborach. Jak dotąd wygrał tylko w Minnesocie, Dystrykcie Kolumbii i na Portoryko i zajmuje odległe miejsce pod względem delegatów na konwencję GOP.
Część analityków przewiduje, że wycofa się z wyścigu, ale inny uważają, że będzie walczył dalej. Jeśli pozostanie, to mimo że nie ma już szans na wygranie prawyborów, to może przyczynić się do uniemożliwienia Trumpowi zdobycia niezbędnej, gwarantującej nominację, większości 1237 delegatów. Wówczas prawdopodobny stanie się scenariusz tzw. contested convention (spornej konwencji), podczas której delegaci mogą nominować zupełnie nowego kandydata partii w zaplanowanych na 8 listopada wyborach prezydenckich. (PAP)
Reklama