Senator Ted Cruz niespodziewanie wygrał prawybory GOP w stanach Kansas i Maine, natomiast w Luizjanie i Kentucky tylko nieznacznie przegrał z Donaldem Trumpem. W efekcie przewaga miliardera nad Cruzem zmalała do niespełna 100 delegatów.
To była zdecydowanie dobra noc dla Cruza, który uznawany jest za ultrakonserwatystę - oceniali zgodnie komentatorzy. Senator z Teksasu zdecydowanie umocnił swą pozycję jako głównego rywala i alternatywę dla kontrowersyjnego miliardera Trumpa, który pozostaje liderem wyścigu o prezydencką nominację Partii Republikańskiej (GOP).
Cruz wygrał w sobotę ogromną przewagą w dwóch z czterech stanów, które przeprowadziły republikańskie prawybory, a w pozostałych dwóch przegrał z Trumpem tylko kilkoma punktami procentowymi. Zupełnie nie sprawdziły się więc przedwyborcze sondaże. Np. badania z Luizjany, najważniejszego z głosujących w sobotę stanów, dawały Trumpowi prawie dwa razy więcej głosów niż Cruzowi, a ostatecznie Trump pokonał senatora z Teksasu stosunkiem 41,4 do 37,8 proc. głosów.
Cruz miał w sobotę jeszcze inny powód do zadowolenia. Wygrał w plebiscycie ponad 2,5 tys. konserwatywnych aktywistów, którzy biorą udział w Waszyngtonie w konferencji CPAC (Conservative Political Action Conference). Aż 40 proc. uczestników tego spotkania wskazało, że to Cruza najchętniej widzieliby jako nominowanego GOP. Drugie miejsce zajął wspierany przez establishment senator Marco Rubio (30 proc.), trzecie Trump (15 proc.), a czwarte postrzegany jako najbardziej umiarkowany z kandydatów GOP gubernator Ohio John Kasich.
"Musimy zapobiec katastrofie, jaką będzie zdobycie nominacji przez Trumpa. To się stanie, jeśli w dalszym ciągu będziemy podzieleni. Nadszedł czas, byśmy się zjednoczyli" - powiedział Cruz w sobotę wieczorem, wzywając dwóch pozostałych kandydatów GOP, by wycofali się z wyścigu i poparli jego kampanię.
W sumie, od początku prawyborów Trump wygrał w 13 stanach, a Cruz w sześciu. Miliarder wciąż prowadzi pod względem zdobytych delegatów, którzy wezmą udział w lipcowej konwencji GOP, która nominuje ostatecznego kandydata partii w listopadowych wyborach prezydenckich. Ale - jak podliczyła telewizja CNN - jego przewaga nad Cruzem zmalała po sobotnich prawyborach do niespełna 100 delegatów. Trump zagwarantował już sobie - według CNN - 385 z 1237 niezbędnych do zdobycia nominacji, Cruz - 298, a Rubio 126.
Słabszy niż zakładano wynik Trumpa analitycy tłumaczyli wzmożoną w ostatnich dniach mobilizacją przeciwko miliarderowi ze strony establishmentu i donatorów GOP, coraz bardziej przerażonych perspektywą zdobycia nominacji przez nieprzewidywalnego outsidera politycznego. Ponadto notowania Trumpa mogła osłabić ostatnia debata kandydatów GOP, w której przekroczył kolejne granice, poruszając temat męskich genitaliów. Na jego niekorzyść mogło też wpłynąć poparcie nacjonalisty i byłego członka Ku Klux Klanu Davida Duke'a, który powiedział, że będzie "zdradą dziedzictwa", jeśli jakiś biały Amerykanin nie zagłosuje na Trumpa.
Zgodnie z sondażami exit polls, ci wyborcy w Luizjanie, którzy dopiero w ostatnich dniach zdecydowali, na kogo będą głosować, nie poparli Trumpa. To potwierdzałoby teorię, że skuteczna okazuje się kampania przeciwników Trumpa.
Miliarder starał się jednak zachować dobrą minę, przekonując w sobotę wieczorem swych zwolenników, że osiągnął bardzo dobry wynik. Porażkę w Kansas i Maine tłumaczył tym, że spędził na kampanii przed głosowaniem zaledwie po dwie i pół godziny w każdym z tych dwóch stanów.
"Cruz powinien mieć dobry wynik w Maine, bo ten stan leży blisko Kanady" - dodał, wskazując na fakt, że senator z Teksasu urodził się w Kanadzie i ma kanadyjskie obywatelstwo, co zdaniem Trumpa, stawia pod znakiem zapytania jego wybieralność na prezydenta USA.
Jednocześnie miliarder wezwał senatora Rubio, by wycofał się z wyścigu. "Rubio odnosi bardzo złe wyniki i wzywam go, by się wycofał. Chciałbym mieć wyścig jeden na jednego, tylko z Cruzem" - powiedział.
Perspektywa zdobycia nominacji prezydenckiej GOP przez Trumpa budzi coraz większe przerażenie bardziej umiarkowanych polityków GOP, którzy obawiają się, że oznaczać to może nie tylko porażkę w walce o Biały Dom z prawdopodobną kandydatką demokratów Hillary Clinton, ale też to, że republikanie utracą kontrolę na Senatem USA. Trump prowokuje bowiem tak negatywne opinie, że analitycy spodziewają się wielkiej mobilizacji wyborców Partii Demokratycznej przeciwko niemu.
Ale Cruz, który cieszy się popularnością głównie bardzo religijnych, konserwatywnych ewangelików też nie jest ulubieńcem republikańskich elit. Ten 45-letni senator, tak jak Trump, prezentuje się jako kandydat "antyestablishmentowy". Choć jest senatorem USA zaledwie pierwszą kadencję, to już zasłynął jako jeden z najbardziej bezkompromisowych polityków. Walcząc o uchylenie kontrowersyjnej reformy ochrony zdrowia Obamacare, przez 21 godzin blokował dwa lata temu mównicę Senatu, by uniemożliwić przyjęcie budżetu USA. Efektem był kilkunastodniowy "shutdown", czyli paraliż instytucji federalnych i przymusowe urlopy tysięcy urzędników.
W GOP coraz więcej mówi się więc o scenariuszu tzw. contested convention, częściej zwanej też brokered convention (sporna lub ustawiana konwencją), by zablokować kandydaturę Trumpa podczas konwencji GOP, która odbędzie się 18-21 lipca w Cleveland w Ohio. Ten scenariusz może się udać tylko pod warunkiem, że Trump - nawet jeśli wygra prawybory - nie zdobędzie w nich niezbędnej większości, czyli 1237 delegatów. Wówczas tylko w pierwszym głosowaniu na konwencji delegaci są zobowiązani głosować lojalnie wobec kandydata, którego reprezentują, bo wygrał w ich okręgu. Jeśli Trump nie dostałby w nim ponad 50 proc. głosów, potrzebne byłoby drugie, a może i trzecie głosowanie, przy czym delegaci mieliby już pełną swobodę w kwestii tego, jak głosować, a nawet poprzeć zupełnie nową osobę, która nie brała udziału prawyborach.
Jeśli chodzi o demokratów to sobotnie prawybory były dość udane dla senatora z Vermont Berniego Sandersa, bo pokonał Clinton w dwóch stanach: Nebrasce i Kansas. Była pierwsza dama wygrała tylko w jednym, ale za to znacznie ludniejszym stanie Luizjana. Po raz kolejny Clinton mogła liczyć na Afroamerykanów, którzy stanowią ponad 30 proc. wyborców w tym stanie i tak jak w dotychczasowych prawyborach masowo zagłosowali w sobotę właśnie na nią.
"Ameryka nigdy nie przestała być wielka" - powiedziała Clinton w sobotę wieczorem w Detroit nawiązując do sloganu Trumpa. "Ale musi być znowu zjednoczona. Różnorodność jest siłą, a nie słabością Ameryki" - dodała.
W sumie od początku prawyborów Sanders wygrał w siedmiu, a Clinton w 11 stanach, co daje jej pozycję zdecydowanej faworytki w wyścigu o nominację demokratów. Jak podliczyła CNN, Clinton już zagwarantowała sobie 1121, a Sanders 474 delegatów na 2383 niezbędnych do zdobycia nominacji. Na tak dobry wynik Clinton składa się aż 471 tzw. superdelegatów, czyli prominentnych demokratów, którzy wezmą udział w konwencji bez względu na wyniki w stanowych prawyborach.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
fot.Michael Reynolds/EPA