Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 06:22
Reklama KD Market
Reklama

Okoliczności zastrzelenia por. Gliniewicza wciąż niejasne

/a> Charles Joseph Gliniewicz fot.Lake County Sheriff’s Office


Grupa zadaniowa prowadząca śledztwo w sprawie śmierci porucznika policji Fox Lake, Charlesa Josepha Gliniewicza oświadczyła, że został raniony dwiema kulami wystrzelonymi z jego broni palnej. Szef grupy zadaniowej George Filenko powiedział na konferencji prasowej 1 października, że w miejscu zdarzenia znaleziono ślady walki. Okoliczności zastrzelenia por. Gliniewicza są wciąż niejasne.

Filenko wyjaśnił, że jedna z kul trafiła w kamizelkę kuloodporną, a druga przebiła górną część klatki piersiowej. Pierwsza kula tylko ogłuszyła Gliniewicza, druga go zabiła - stwierdził Filenko.

Śledczy poinformowali, że śmierć 52-letniego Gliniewicza traktowana jest jako zabójstwo, choć nie można wykluczyć samobójstwa, a testy śladów prochu, ani niczego nie potwierdzają, ani niczemu nie przeczą. Inne badania, w tym balistyczne, wykazały, że dłonie porucznika mogły trzymać broń w chwili oddawania strzałów lub strzelano do niego z jego broni z bardzo bliskiej odległości.

Koroner powiatu Lake jak dotąd nie orzekł przyczyny śmierci, co tłumaczy nieprzekazaniem mu przez śledczych informacji dotyczących okoliczności zdarzenia. W opinii koronera wyniki samej tylko autopsji nie wykazały jednoznacznie czy było to zabójstwo, samobójstwo, czy nieszczęśliwy wypadek.

Syn i żona nieżyjącego kategorycznie zaprzeczają, by mógł popełnić samobójstwo, ponieważ cieszył się życiem, miał przejść na emeryturę w policji Fox Lake, pojechać na wakacje i podjąć pracę jako szef policji innego miasteczka.

Dodatkowo na konferencji prasowej przekazano, że w miejscu przestępstwa zostało pobranych dziewięć próbek materiału genetycznego, które są wciąż przedmiotem badań, mających an celu ich identyfikację.

Charles Joseph Gliniewicz poniósł śmierć od kuli 1 września rano podczas patrolowania terenu wokół opuszczonych zakładów przemysłowych. Zanim został śmiertelnie postrzelony, zwrócił się o posiłki za pośrednictwem krótkofalówki; mówił, że ściga trzech podejrzanych, dwóch rasy białej i jednego czarnej. Gdy patrol przybył na miejsce kilka minut później Gliniewicz był już umierający. Mimo zmasowanego pościgu, przy użyciu nowoczesnej technologii, nigdy nie znaleziono mężczyzn, o których mówił Gliniewicz w swym ostatnim meldunku.

(ao)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama