Święto Pracy. Pierwsza myśl biegnie do dnia 1 maja, w którym to w czasach PRL-u klasa robotnicza wychodziła na ulice miast i niosąc w rękach biało-czerwone lub czerwone flagi, goździki i transparenty, pozdrawiała siedzących na trybunach pierwszych sekretarzy partii i całą władzę ludową. Idąc w tym roku w naszej paradzie 3-majowej po ulicach chicagowskiego śródmieścia, kiedy przechodziliśmy przed trybuną honorową, uśmiechnąłem się, bo przypomniały mi się czasy mojego dzieciństwa i majowego manifestowania. W końcu to nie było takie złe, dzień wolny od szkoły, świąteczny i kolorowy, a po defiladzie jakieś przyjemności w mieście. Ale nie nad tym chcę się rozwodzić. W 1955 roku święto pracy zostało “ochrzczone”, kiedy do kalendarza liturgicznego Kościoła katolickiego wprowadzono wspomnienie św. Józefa Robotnika, aby w ten sposób przypomnieć ludziom pracy, że św. Józef jako rzemieślnik, był jednym z nich, a i sam Pan Jezus pracował, i w swoim nauczaniu często posługiwał się obrazami z pracy ludzkiej.
Przed nami amerykański Labor Day, czyli wrześniowy długi weekend. Zwiastuje zbliżającą się jesień, zamyka sezon letnich spotkań, każe schować grilla, w oczekiwaniu na rok następny. Warto przypomnieć sobie, że Święto Pracy powstało nie gdzie indziej, jak w Chicago, kiedy to w 1886 roku robotnicy strajkowali żądając 8-godzinnego dnia pracy.
Praca. Co kilka tygodni, regularnie w poniedziałek rano, czytam w brewiarzu napomnienie św. Pawła: “Kto nie chce pracować, niech też nie je!” (2 Tes 3,10). Stawia mnie ono na nogi i przypomina, nie tylko to, że “bez pracy nie ma kołaczy”, jak mówi przysłowie, ale też to, o czym dalej mówi św. Paweł: “Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli. Wy zaś, bracia, nie zniechęcajcie się w czynieniu dobrze!”. Wielka prawda tych słów uświadamia mi, że nie mając pracy, konkretnego zajęcia, celu do osiągnięcia, wkrada się w moje życie nuda, a ta rodzi najgłupsze z możliwych pomysłów, które z kolei są początkiem wielu problemów i grzechów. Lenistwo jest jednym z siedmiu grzechów głównych. Inna rzecz jest jeszcze w tym, że człowiek, który nie garnie się do pracy, żeruje na innych, bo przecież żyć musi, uważa też, że wszystko mu się należy i tak powstaje problem, który doskonale znamy, a w którym wiele jest niesprawiedliwości.
W 1981 roku św. Jan Paweł II napisał encyklikę poświęconą pracy ludzkiej (Laborem exercens). Ten dokument papieski, nie pierwszy zresztą w historii Kościoła i nie ostatni za pontyfikatu papieża Polaka, dotyczący pracy i godności człowieka pracującego, przypomina, czym jest praca i jakie ma ona znaczenie dla każdego człowieka i świata. Każdy człowiek jest powołany do pracy. Z pracy żyje, pracą przyczynia się do rozwoju nauki i techniki, ale też, o czym już dzisiaj niewielu chyba pamięta, rozwój ten ma podnosić poziom kulturalny i moralny społeczeństwa, w którym żyje i które tworzy. Z zamknięciem zakładów pracy, wiąże się upadek miast, ich zniszczenie, migracje “za chlebem” i szerzenie się na tych terenach przestępczości, nałogów i wszelkiego marginesu społecznego. Miasta-widma, jak choćby bliskie mi Gary w Indianie czy południowe przedmieścia Chicago odstraszają, a przecież jeszcze stosunkowo niedawno tętniły życiem i kulturą.
Oczywiście problem jest złożony. I nie chodzi wcale tylko o to, że człowiekowi nie chce się pracować. Biblia mówi, że człowiek, stworzony na obraz i podobieństwo samego Boga, dostał w posiadanie ziemię, żeby uczynić ją sobie poddaną. Faktem jest, że praca łączy się z trudem. Jest on konsekwencją pierwszego grzechu i słów, które po nim Bóg skierował do człowieka, że “w pocie… oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie”. Paradoksalnie jednak dzięki temu człowiek ceni sobie owoce swojej pracy. Wielkimi i ciągle powiększającymi się problemami są: bezrobocie oraz wykorzystywanie innych za niewielką odpłatę, co jest współczesnym niewolnictwem. To jest prawdziwy kryzys świata, w którym żyjemy. Człowiek pracujący jest często pozbawiany swojej godności. Warto i trzeba o tym pamiętać.
W amerykańskim dniu Święta Pracy może dobrze jest popatrzeć na swoją osobistą realizację powołania do pracy. Podziękować Bogu za pracę, pomyśleć o tych, którzy jej nie mają, albo są traktowani niesprawiedliwie. Większość z mieszkających poza granicami Ojczyzny Polaków opuściło ją ze względu na brak pracy albo słabe zarobki, w poszukiwaniu lepszego życia. Wielu to lepsze życie odnalazło. Warto pomyśleć też o innych i nie ulec pokusie egoistycznego życia w dobrobycie. I warto też ciągle stawiać sobie pytanie o jakość wykonywania mojej pracy, nawet jeśli daleka jest od moich pasji czy ukończonych kiedyś studiów. Każda praca może być i jest drogą do świętości, tego wydoskonalenia się i osiągnięcia pełni szczęścia na końcu życia, kiedy mamy cieszyć się jego owocami.
ks. Łukasz Kleczka SDS
fot.C0rinne/pixabay.com
Reklama