Niezależnie od rozstrzygnięć w biegu na 110 m ppł w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Pekinie, Amerykanina Ariesa Merritta największe wyzwanie czeka kilka dni po powrocie do domu. Mistrz olimpijski z Londynu i rekordzista globu przejdzie przeszczep nerki.
Z tego powodu zawodnik każdy bieg w stolicy Chin traktuje, jakby miał być ostatnim w jego życiu. W środowych eliminacjach wygrał swoją serię, a ogólnie uzyskał drugi czas, o 0,1 gorszy od swojego rodaka Davida Olivera.
- Przeraża mnie świadomość operacji, ale na razie skupiam się na mistrzostwach, na każdym kolejnym starcie, bo zdaję sobie sprawę, że może być ostatnim w moim życiu, jeśli coś pójdzie niezgodnie z planem - powiedział Merritt.
Wydajność jego nerki to obecnie mniej niż 20 procent. 1 września, cztery dni po finale rywalizacji płotkarzy w Pekinie, zostanie poddany transplantacji. Dawcą będzie jego siostra LaToya Hubbard.
Merritt po raz pierwszy naprawdę źle się poczuł po mistrzostwach świata w Moskwie w 2013, gdzie zajął szóste miejsce. Niedługo później lekarz poinformował go, że ma rzadką genetyczną chorobę nerek. Z tego powodu od października 2013 do kwietnia 2014 praktycznie nie wstawał ze szpitalnego łóżka.
Wcześniej miewał problemy z odżywianiem i z tego powodu po fantastycznym sezonie 2012, w którym został mistrzem olimpijskim i poprawił rekord świata, nie mógł utrzymać stałej wagi.
- Wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że chodzi o poważne kłopoty z nerką. Jednak coraz częściej czułem się bardzo zmęczony, nie byłem w stanie wykrzesać z siebie stu procent energii - wspomniał.
Nie rezygnował jednak nie tylko z treningu i startów, ale walki o zwycięstwa.
- Chęć wygrywania pchała mnie do przodu. Ciało mogło mniej, ale serce wciąż wyrywało się do walki. A wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że nienawidzę siedzieć w domu, myśleć o chorobie i użalać się nad sobą. Nie wytrzymałbym, gdybym przez kilka miesięcy bezczynnie czekał na zabieg. Dlatego jestem tutaj. To pomaga mi dotrwać do 1 września - przyznał w Pekinie.
Operacja odbędzie się Phoenix. Wszystko jest już przygotowane, brakuje tylko... jego.
- Dostanę od siostry drugie życie - podkreślił.
Lekkoatleta ma nadzieję, że w miarę szybko wróci do pełni sił i za rok w Rio de Janeiro stanie w blokach startowych.
- Sport pomaga mi dobiec do przeszczepu. Mam nadzieję, że pozwoli mi też szybko wrócić do normalności po nim - podsumował.
(PAP)
Reklama