Piłkarze mistrza kraju Lecha i wicemistrza Legii doznali porażek u siebie w 6. kolejce ekstraklasy. Poznaniacy przegrali z rewelacyjnym liderem Piastem Gliwice 0:1, natomiast warszawski zespół uległ niespodziewanie Koronie Kielce 1:2.
Lech i Legia są bardzo bliskie awansu do fazy grupowej Ligo Europejskiej, ale na krajowym podwórku na razie rozczarowują.
Poznaniacy po sześciu kolejkach mają tylko cztery punkty i zajmują 14. miejsce. W niedzielę nie dali rady Piastowi, przegrywając po golu wypożyczonego ze Sparty Praga Czecha Kamila Vacka w 44. minucie.
Z kolei legioniści w ostatnich trzech meczach zdobyli tylko punkt, a w niedzielę doznali drugiej ligowej porażki z rzędu. Przed tygodniem przegrali w Gliwicach 1:2, a teraz u siebie z Koroną w takich samych rozmiarach, ponownie tracąc drugą bramkę w końcówce.
Niedzielny mecz od początku źle się układał dla wicemistrzów Polski. Już w 2. minucie gola dla gości zdobył Przemysław Trytko. Wprawdzie w drugiej połowie wyrównał reprezentant Węgier Nemanja Nikolic z rzutu karnego, podyktowanego po faulu właśnie na nim (siódmy gol w ekstraklasie), ale w doliczonym czasie gry zwycięstwo gościom zapewnił Michał Przybyła, strzelając swoją czwartą bramkę. Chwilę wcześniej błąd popełnił kapitan Legii Jakub Rzeźniczak, który stracił piłkę w narożniku boiska.
Niedzielne wyniki oznaczają, że na pierwszym miejscu w tabeli umocnił się Piast (15 pkt). Gliwiczanie już o cztery punkty wyprzedzają drugą Cracovię, a o pięć Legię, Jagiellonię Białystok, Ruch Chorzów, Pogoń Szczecin i Koronę.
Prowadzący od tygodnia w tabeli Piast w przeszłości tylko raz był liderem ekstraklasy. Zdarzyło się to po wygranej 2:0 z Cracovią na inaugurację sezonu 2008/09, wówczas na pierwszej pozycji spędził zaledwie kilka dni. Teraz utrzyma się na niej znacznie dłużej - nie tylko z racji dużej przewagi punktowej, ale także z uwagi na przerwę w rozgrywkach spowodowaną meczami reprezentacji Polski (z Niemcami i Gibraltarem).
W najciekawszym sobotnim spotkaniu 6. kolejki piłkarze Cracovii zremisowali u siebie z Jagiellonią 1:1. Rezultat nie powinien dziwić. Podopieczni Jacka Zielińskiego lepiej spisują się bowiem na wyjeździe - na boiskach rywali wygrali wszystkie dotychczasowe mecze w sezonie, a licząc z poprzednim, aż siedem kolejnych, na dodatek bez straty gola. Tymczasem u siebie Cracovia w obecnych rozgrywkach jeszcze nie odniosła zwycięstwa.
Podobnie było w sobotę. Wynik 1:1 został ustalony już do przerwy. Ozdobą spotkania były oba gole, zdobyte po pięknych strzałach z dużej odległości. Najpierw "bombą" popisał się pomocnik gości Estończyk Konstantin Vassiljev (trzeci gol w sezonie), a w 28. minucie wyrównał w równie efektowny sposób Marcin Budziński.
W pozostałych sobotnich meczach Ruch Chorzów pokonał beniaminka Termalicę Bruk-Bet Nieciecza 4:1, natomiast Śląsk Wrocław zremisował z Podbeskidziem Bielsko-Biała 1:1.
Chorzowianie zgromadzili już dziesięć punktów, w czym zasługa m.in. dwóch byłych napastników Widzewa Łódź - dobrze spisujących się w ostatnich tygodniach Łotysza Eduardsa Visniakovsa oraz Mariusza Stępińskiego. Pierwszy strzelił w sobotę gola na 1:0 (czwartego w sezonie, a trzeciego w lidze), natomiast Stępiński miał udział przy bramkach na 3:1 (Rołanda Gigołajewa) i 4:1 (Artura Lenartowskiego).
Najwięcej braw zebrał jednak 21-letni pomocnik Patryk Lipski. Piłkarz, który bardzo szybko stał się jedną z czołowych postaci Ruchu, strzelił piękną bramkę w 53. minucie - na 2:1.
We Wrocławiu Śląsk prowadził do przerwy z pozostającym bez zwycięstwa Podbeskidziem 1:0 po bramce Słowaka Roberta Picha (czwartej w lidze, choć niektórzy zaliczają mu trzy). Na początku drugiej połowy wyrównał z rzutu karnego Marek Sokołowski. Gospodarze nie wykorzystali kilku sytuacji - najlepszej Portugalczyk Flavio Paixao, który w 62. zmarnował "jedenastkę".
W piątek w meczu jedynych niepokonanych w tym sezonie zespołów Pogoń Szczecin zremisowała z Wisłą Kraków 1:1. Oba gole padły z rzutów karnych. W pierwszej połowie trafienie zaliczył Brazylijczyk z Wisły Rafael Crivellaro (ma także włoskie obywatelstwo), a wyrównał w 81. minucie Adam Frączczak.
Drużyna z Krakowa, która przystąpiła do sezonu z jednym ujemnym punktem, zanotowała już pięć remisów.
Tego samego dnia pierwsze zwycięstwo w sezonie odniosła Lechia Gdańsk (3:1 nad Górnikiem Łęczna), ale miała ułatwione zadanie. Już w siódmej minucie czerwoną kartkę zobaczył bowiem bramkarz Sergiusz Prusak.
Ekipa z Lubelszczyzny w ostatnich czterech meczach zdobyła tylko jeden punkt.
Obecną serię gier zakończy poniedziałkowe starcie ostatniego w tabeli Górnika Zabrze z beniaminkiem KGHM Zagłębiem Lubin.
(PAP)
Reklama