Paweł Fajdek (Agros Zamość) obronił w Pekinie tytuł mistrza świata w rzucie młotem. Na Stadionie Narodowym zwanym Ptasim Gniazdem uzyskał wynik 80,88. Brązowy medal zdobył Wojciech Nowicki (KS Podlasie Białystok), a srebrny Dilshod Nazarow zTadżykistanu - obaj po 78,55.
Mistrz rozpoczął konkurs rzutem na zaliczenie - 76,40, po którym był trzeci. W drugiej próbie młot wylądował poza promieniem, a w trzeciej 64 cm poza granicę 80 m. W czwartej dołożył do tego rezultatu 24 cm. Z piątej kolejki nie był zadowolony, bo nie przekroczył 80 m (79,34), podobnie jak z szóstej - 78,29.
Fajdek, urodzony 4 czerwca 1989 roku w Świebodzicach, a wychowany w Żarowie w powiecie świdnickim, przyjechał do Pekinu ze swą pierwszą trenerką Jolantą Kumor. Zastąpiła ona Czesława Cybulskiego, przebywającego na leczeniu w Poznaniu.
Rewelacją konkursu był 26-letni Nowicki. Dotychczas jego największym sukcesem na międzynarodowej arenie było piąte miejsce na Uniwersjadzie w Kazaniu dwa lata temu (75,32 m).
- Nigdy jeszcze nie byłem w takiej sytuacji. Sam byłem ciekaw, jak poradzę sobie z rolą faworyta, bo przecież najtrudniej broni się tytułu. Zrobiłem swoje i bardzo się cieszę – przyznał po zdobyciu złotego medalu mistrzostw świata w rzucie młotem w Pekinie Paweł Fajdek.
Zawodnik Agrosu Zamość przed dwoma laty został po raz pierwszy mistrzem świata. W Moskwie sprawił kibicom i sobie miłą niespodziankę. Teraz występował w roli faworyta. W sezonie jako jedyny przekroczył granicę 80 metrów.
- Dużo myślałem nad tym jak będę zachowywał się podczas konkursu i było to bardzo trudne. W takiej sytuacji jeszcze nigdy nie byłem. I trochę emocji było. Nie wygrałem tak klarownie, jak zdarzało się w mityngach. Było zatem ciekawie – przyznał.
To był trzynasty złoty medal dla Polski w mistrzostwach świata.
- To były dla mnie bardzo trudne zawody. Piekielnie ciężko startuje się z pozycji, gdzie wszyscy oczekują od ciebie już w pierwszej kolejce rzutów powyżej 80 m. Skupiłem się na sobie i taki schemat, jaki założyłem jeszcze w pokoju, wykonałem - ocenił.
Już w trakcie konkursu, kiedy objął prowadzenie po rzucie na 80,64, dawał rady Wojciechowi Nowickiemu (Podlasie Białystok). To też poskutkowało. Obaj Polacy stanęli na podium – na najwyższym i najniższym stopniu, a medale wręczała im Irena Szewińska.
- Oby tak zostało do końca. Mam nadzieję, że dzisiejsze krążki, które wywalczyliśmy, poniosą całą reprezentację i pobijemy rekord w liczbie medali. Ta impreza wygląda naprawdę bardzo obiecująco – podkreślił Fajdek.
Podopieczny Czesława Cybulskiego cieszy się, że konkurs ma już za sobą, bo dzień po dniu... opadał z sił.
- Niestety, jedzenie w Pekinie nie zachwyca. Jedyne co możemy tutaj jeść to rozgotowany makaron i trochę mięsa, które rzadko kiedy dobrze smakuje. Ograniczyłem się zatem do minimum, które jest potrzebne, żeby przeżyć - dodał.
Fajdek realizuje stopniowo założony sobie po igrzyskach w Londynie w 2012 roku cel, by w ciągu siedmiu lat zdobyć dziesięć medali imprez mistrzowskich. Teraz ma ich trzy – wcześniej wywalczył złoto MŚ 2013 i srebro ME 2014.
W 2016 roku czekają go dwie imprezy – igrzyska w Rio de Janeiro i ME w Amsterdamie. W przyszłości marzy mu się również poprawienie rekordu świata, który od 1986 roku należy do reprezentanta ZSRR Jurija Siedycha – 86,74.
- Do olimpiady nie mam jednak zamiaru niczego zmieniać w treningu. Idę sprawdzonym rytmem. Dopiero w 2017 roku można postawić wszystko na jedną kartę. I wtedy albo wyjdzie, albo sobie uświadomię, że ten wynik jest dla mnie nie do osiągnięcia – powiedział.
To są pierwsze dwa medale zdobyte w mistrzostwach świata w Pekinie przez Polaków. Impreza potrwa do 30 sierpnia.
(PAP)
Reklama