Rafał Majka będzie liderem i kapitanem ekipy Tinkoff-Saxo w rozpoczynającym się w sobotę wyścigu Vuelta a Espana. - Moim celem jest miejsce w czołowej piątce klasyfikacji generalnej i wygranie etapu - zadeklarował polski kolarz.
- Czuję się bardzo dobrze. Po Tour de France spędziłem dwa tygodnie w górach i mogłem odpocząć - powiedział trzykrotny etapowy zwycięzca "Wielkiej Pętli" i ubiegłoroczny triumfator klasyfikacji górskiej w tym wyścigu.
Obok Majki w składzie duńskiej ekipy na jubileuszową 70. edycję Vuelty znaleźli się Maciej Bodnar i Paweł Poljański.
Wyścig rozpocznie się w sobotę drużynową jazdą na czas z Puerto Banus do Marbelli. Później kolarzy czeka szereg trudnych, górskich etapów, niemal do samej mety w Madrycie. Majka po raz czwarty wystąpi w tej imprezie. W debiucie w 2011 roku nie ukończył wyścigu, później był kolejno 32. i 19., a przed rokiem nie startował.
Poprzednio na najwyższym stopniu podium w Santiago de Compostela (wyjątkowo ściganie nie kończyło się w stolicy kraju) stanął jego kolega z ekipy Alberto Contador. W tym roku jednak Hiszpan, który już trzykrotnie triumfował w tej imprezie, nie wystąpi przed rodzimą publicznością.
Majka przyznał, że przed startem w Puerto Banus nie otrzymał żadnych rad od Contadora, z którego rekomendacji dostał się przed czterema laty do zespołu Tinkoff-Saxo.
- Nie rozmawiałem z nim od czasu Tour de France. Alberto pojechał na odpoczynek, nie widziałem się z nim. Zapowiada się ciężki wyścig, z wieloma trudnymi etapami. Nogi będą bolały - zauważył.
Kolarz z Zegartowic zwrócił uwagę, że na liście startowej jest wielu znakomitych zawodników, wśród nich Brytyjczyk Chris Froome i Kolumbijczyk Nairo Quintana. - Oni są głównymi faworytami - podsumował.
Do wyścigu przygotowuje się także Przemysław Niemiec, który przed rokiem jako pierwszy Polak wygrał etap tej imprezy. Kolarz ekipy Lampre-Merida w ubiegłym tygodniu miał wypadek na treningu.
- Walnąłem twarzą w bok samochodu, którego kierowca nie zatrzymał się przed znakiem stopu. Na szczęście jedyny ślad po tym zdarzeniu to u mnie ruszająca się jedynka. Następnego dnia musiałem zmodyfikować plan treningowy, ale poza tym zrobiłem wszystko to, co sobie założyłem przed Vueltą - podkreślił 35-letni zawodnik.
Jak dodał, już pierwsze dni rywalizacji przyniosą emocje. Zwrócił uwagę, że już drugi i czwarty etap kończą się na podjazdach.
- Trasa w tym roku wydaje się wymagająca, ale Vuelta przyzwyczaiła już w ostatnich latach do ciężkiej harówki. Na dwóch etapach zrobimy ponad 5000 m przewyższenia, a w całym wyścigu są aż 44 podjazdy. Zależy mi na dobrym wyniku, ale nie stawiam przed sobą żadnych konkretnych celów. To mój 10. wielki tour i podchodzę do niego ze spokojem. Skupię się na walce o dobre miejsce w +generalce+ albo o etapy, w zależności od tego, jak ułoży się wyścig. Mam przyjemne wspomnienia z Vuelty i chciałbym je podtrzymać - zapewnił.
Najwyższa dotychczas lokata kolarza z Polski w klasyfikacji końcowej Vuelty to 13. miejsce Tomasza Marczyńskiego w 2012 roku.
(PAP)
Reklama