Najnowszy pomysł Komisji Europejskiej, by rozdzielić między kraje UE 40 tys. uchodźców, którzy docierają do Europy przez Morze Śródziemne, budzi zdecydowany opór niektórych państw unijnych. Dyplomaci studzą oczekiwania, że spór ten rozstrzygnie się szybko.
"To trudna sprawa, nad którą musimy jeszcze popracować" - przyznał w Brukseli niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere, komentując dla niemieckich mediów reakcje europejskich stolic na przedstawione w środę propozycje KE. Jego zdaniem jest mało prawdopodobne, by już w połowie czerwca na spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych państw unijnych zapadły decyzje w tej sprawie.
Komisja zaproponowała w minioną środę, by w obliczu rosnącej fali imigracji do Włoch i Grecji pozostałe kraje UE przejęły w ciągu dwóch lat 40 tys. uchodźców z Syrii i Erytrei, którzy po 15 kwietnia br. dotarli na południe Europy. Na podjęcie takich nadzwyczajnych działań zezwala unijny traktat w sytuacji nagłego i dużego napływu imigrantów do któregoś z państw członkowskich.
"Powodem, dla którego chcemy uruchomić ten mechanizm dla Grecji i Włoch, jest nadzwyczajna sytuacja, w jakiej znalazły się te państwa. Mamy do czynienia z nagłym napływem imigrantów, który prawdopodobnie jeszcze wzrośnie" - tłumaczyła w piątek rzeczniczka KE ds. migracji Natasha Bertaud. Wskazała, że w ub.roku we Włoszech odnotowano o 277 proc. więcej przypadków nielegalnego przekroczenia granicy niż rok wcześniej, a w Grecji liczba ta wzrosła o 153 proc.
Uchodźcy mają być rozmieszczani w poszczególnych krajach UE według klucza opartego przede wszystkim na wielkości PKB oraz liczbie ludności. Poziom bezrobocia oraz liczba już przyjętych uchodźców w ciągu minionych pięciu lat mają być jedynie kryteriami pomocniczymi. Według tego klucza Polska ma przyjąć 6,65 proc., czyli 2659 osób.
Udział w tym programie będzie obowiązkowy dla wszystkich krajów, z wyjątkiem oczywiście Grecji i Włoch, ale także Wielkiej Brytanii, Irlandii i Danii, które zagwarantowały sobie wyjątki w unijnym traktacie.
Zanim jeszcze Komisja ogłosiła formalną propozycję, w UE już podniosły się głosy sprzeciwu. Polska uważa, że przyjmowanie uchodźców powinno być dobrowolne, a narzucanie obowiązkowych kwot nie jest zgodne z postanowieniami kwietniowego szczytu Unii w sprawie imigracji. Z kolei premier Węgier Viktor Orban uznał wręcz, że wprowadzanie kwot imigracyjnych graniczy z "obłędem".
Krytyczne są również kraje bałtyckie, Czechy, Rumunia i Bułgaria. Komentatorzy bułgarscy wskazują zresztą, że ten jeden z najbiedniejszych krajów UE sam zmaga się z problemami związanymi z napływem uchodźców z Syrii przez granicę bułgarsko-turecką i też prosił o pomoc partnerów z UE. Według danych Eurostatu w ubiegłym roku Bułgaria przyznała azyl ponad 7 000 osób, głównie Syryjczykom.
Z kolei Hiszpania i Francja mają zastrzeżenia co do zaproponowanego klucza relokacji imigrantów. Hiszpanie chcą, by w większym stopniu uwzględniać stopę bezrobocia, a Francja - by silniej brano pod uwagę liczbę już przyjmowanych uchodźców. "Klucz dystrybucji powinien bardziej uwzględniać wysiłki krajów członkowskich w dziedzinie udzielania ochrony międzynarodowej" - oświadczył francuski minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve.
Niemcy, które przyjmują najwięcej azylantów w UE, należą do zwolenników propozycji sprawiedliwego rozmieszczania uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki w krajach unijnych. Ale nawet minister de Maiziere uważa, że plany KE wymagają jeszcze doprecyzowania. Jak ocenił, "trzeba jeszcze trochę ponegocjować" na temat klucza rozdzielania uchodźców. Jego zdaniem nie jest też jasne, jak zapewnić, by uchodźca faktycznie pozostał w kraju, do którego został wysłany w ramach relokacji.
Zabiegając o poparcie dla swych planów, Komisja Europejska odwołuje się do unijnej zasady solidarności. Argumentuje też, że każdy, kto potrzebuje ochrony, powinien ją w UE znaleźć. Jeden z wpływowych unijnych polityków wskazał niedawno w rozmowie z dziennikarzami, że wschodnioeuropejskie kraje UE, jak Polska, które same chętnie odwołują się do zasady solidarności w UE, powinny teraz też ją okazać. "Na wschód od naszych granic też mamy niestabilną sytuację. Jeśli kiedyś trzeba będzie przyjmować uchodźców z Ukrainy, też będą oczekiwania pomocy i solidarnej postawy całej UE" - powiedział.
Propozycją KE zajmą się ministrowie spraw wewnętrznych państw UE już na spotkaniu w Luksemburgu 15 czerwca. Do jej przyjęcia potrzebne jest poparcie kwalifikowanej większości w Radzie UE. Jednak zdaniem dyplomatów w obliczu kontrowersji, jakie wywołał plan Komisji, nie jest wykluczone, że sprawą będą musieli zająć się przywódcy na szczycie planowanym na 25 i 26 czerwca.
Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)
Reklama