Leszek Balcerowicz, Norman Davies czy amerykański generał polskiego pochodzenia Edward Rowny to tylko niektórzy stypendyści nowojorskiej Fundacji Kościuszkowskiej. Wspiera ona polskich i amerykańskich studentów oraz wymianę naukową między obu krajami już od 90 lat. Rocznie przyznaje kilkanaście stypendiów Amerykanom na pracę naukową w Polsce i kilkadziesiąt - Polakom na badania w USA.
Założycielami instytucji w 1925 roku byli głównie Amerykanie, wśród nich dr Henry Noble MacCraken. Idea promowania wymiany naukowej między odrodzoną Polską a Stanami Zjednoczonymi nie zyskała początkowo uznania społeczności polonijnej. Była ona wrogo nastawiona nawet do jedynego Polaka, który znalazł się we władzach instytucji Stefana Mierzwy (Mizwy).
Jak podkreśla obecny prezes Fundacji prof. Jan Micgiel, początkowo właśnie Amerykanie dostarczali funduszy na sprowadzanie naukowców z Polski. Dopiero zaangażowanie Marii Curie-Skłodowskiej przełamało lody. Jej poparcie dla fundacji przyczyniło się do nadania przedsięwzięciu rozgłosu i popularności wśród Polonii. Fundacja szczyci się też wizytą kardynała Karola Wojtyły w 1974 roku.
Naukowcy znad Wisły trafiali od razu na renomowane uniwersytety amerykańskie, jak Harvard, Yale bądź Columbia. Odwrotny kierunek był mniej uczęszczany. Wyjeżdżały najpierw nieliczni, jak prof. Eric P. Kelly z Dartmouth College. Zaintrygowały go polskie bajki dla dzieci, których serię wydał później w USA.
Po skromnych początkach z czasem fundacja powiększyła grupę ofiarodawców. Pierwszym milionem mogła się pochwalić dopiero w 1970 roku. Od tego czasu jej majątek wzrasta. Obecnie dysponuje ok. 30 milionami dolarów, nie licząc wartości budynku.
Pozwala to na udzielanie łącznie od 45 do 60 stypendiów rocznie dla Polaków. Pośród osób, które z nich korzystały, byli tak znani naukowcy, artyści i pisarze, jak: Magdalena Abakanowicz, Karol Estreicher, Andrew Nagorski czy Wiktor Osiatyński. Zgodnie z życzeniem ofiarodawców znacznie mniej funduszy przeznaczonych jest dla studentów lub doktorantów niż osób o znaczącym dorobku. Do Polski wyjeżdża obecnie blisko 20 Amerykanów rocznie. Fundacja wspiera również ok. 100 Amerykanów studiujących w USA.
Nowojorska instytucja ma w tej chwili łącznie około stu różnorakich funduszy przeznaczonych na wyraźnie określone programy. Może to być sprowadzanie studentów psychiatrii z Polski do udziału w badaniach w Ameryce, stypendia dla studentów medycyny z określonych stanów USA, prace w renomowanych laboratoriach, wykłady na wybranych uczelniach np. na Uniwersytecie Browna, czy wzbogacanie wiedzy o Szymanowskim.
"Jest to wszystko piękne i dobre, ale ogranicza nas, bo nie możemy wydawać pieniędzy na inne ważne cele. Nie możemy realizować bardzo nawet istotnych projektów" – wyjaśnia Micgiel. Jak dodaje, wielkość funduszy, pochodzących nieraz z pozostawionych przez różnych ludzi spadków, zależy też od sytuacji na giełdzie, gdzie inwestowane są pieniądze.
Część środków na działalność czerpanych jest z corocznego balu w eleganckim hotelu Waldorf Astoria. W tym przypadku fundacja ma większą swobodę w dysponowania pieniędzmi.
Fundacja ustanowiła w 1949 roku konkurs pianistyczny im. Chopina, a także skrzypcowy im. Wieniawskiego oraz wokalny im. Marcelli Sembrich. Opracowała obszerny słownik polsko-angielski i angielsko-polski, który doczekał się kilku wydań, a następne, elektroniczne jest w planie. Angażuje się także w akcję obrony dobrego imienia Polaków.
Jeszcze kilka lat temu placówka sponsorowała np. programy muzyczne, transmitowane z jej siedziby w prestiżowym nowojorskim radiu New York Timesa. Po zmianie właściciela radiostacji koszty wzrosły i popularne audycje rozsławiające polską muzykę, artystów, a także fundację, zniknęły z anteny, czego wiele osób żałuje.
Fundacja stoi w obliczu trudnych wyborów. O ile uznanie sponsorów znajdują zagadnienia historyczne i humanistyczne, to nie wystarcza środków na badania na szerszą skalę współczesnych problemów amerykańskich Polaków, takich jak migracja z popularnych niegdyś ośrodków do innych miast i dzielnic, aktywność i wpływy polityczne, a także polonijne organizacje, instytucje i firmy.
Prasa polskojęzyczna w Stanach wielokrotnie zwracała uwagę, że bardziej świadomi i lepiej zorganizowani amerykańscy Polacy mogliby w Białym Domu i Kongresie skuteczniej zadbać o polskie interesy. Władze USA bardziej przekonują bowiem naciski własnego elektoratu aniżeli argumenty zagranicznych rządów.
Roczny budżet fundacji sięga od 1,6 do 1,7 miliona dolarów. Nie wszystko może pójść tylko na stypendia i badania. Sporo środków pochłania utrzymanie siedziby, Van Alen mansion, na prestiżowym, lecz drogim Manhattanie. Liczący niemal 100 lat gmach wymaga napraw i remontów, kosztowne są także prace konserwatorskie.
"Brzmi to może banalnie, ale nie można przecież doprowadzić do zrujnowania budynku lub zniszczenia podarowanych niegdyś obrazów Axentowicza, Chełmońskiego, Kossaków, Matejki, Styki, a niektóre nie były konserwowane może od samego początku. Na przykład ponadstuletni, zaatakowany przez bakterie, autoportret Malczewskiego miał już usterki widoczne gołym okiem, a jestem zobowiązany, aby te dzieła były dostępne dla kolejnych pokoleń" – uzasadnia szef fundacji.
Wciąż podejmowane są wysiłki w celu wzbogacenia fundacyjnej kasy. Składają się na to datki członkowskie lub specjalne dotacje. Potrzeby wciąż jednak rosną. Tym bardziej że wiele miast i ośrodków, również tam, gdzie Fundacja nie ma swoich oddziałów, chętnie widziałoby u siebie wybitnych artystów, pisarzy, naukowców czy posłuchało wykładów na temat Europy Środkowej, Ukrainy. Niewiele pomocy płynie od korporacji i podobnych instytucji. Fundacji nie finansują też władze miejskie ani stanowe.
"W minionym roku zwróciliśmy się natomiast o granty do MSZ i Ministerstwa Edukacji Narodowej na wspieranie niektórych projektów. W tym roku MSZ przyznało 30 stypendiów na studia I stopnia dla polonijnych studentów uczęszczających na amerykańskie uczelnie. Cieszymy się, ale też wymaga to z naszej strony dużo pracy, bo nie możemy dopuścić, aby ktoś kwestionował, że pieniądze nie zostały prawidłowo zużytkowane. Rząd RP wsparł też projekt nowego wydania słownika polsko-angielskiego z którego będzie można korzystać również przez internet i telefony komórkowe" – przypomina Micgiel.
Sprawujący swój urząd od roku prezes jako największe wyzwanie traktuje gromadzenie nowych środków na działalność. Jego zdaniem ostatecznie na tym polega sukces lub jego brak. Rada Powiernicza, Zarząd, członkowie i współpracownicy po drugiej stronie Atlantyku mają, podkreśla, mnóstwo pomysłów. Fundacja Kościuszkowska Polska, filia z siedzibą w Warszawie, działa i szuka wsparcia wśród byłych stypendystów oraz korporacji w Polsce, aby zmierzyć się z różnorodnymi pomysłami.
"Na przykład wiele osób wciąż nie może dociec, co się stało z ich rodzinami podczas lub po II wojnie światowej. Goszczący u nas niedawno badacze IPN mogliby przy naszej współpracy pomóc w rozwiązaniu tego ważnego problemu. Oczekuje tego nie tylko wielu mieszkających w USA Polaków. Mamy co robić" - konkluduje prof. Micgiel.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Reklama