Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 16:33
Reklama KD Market
Reklama

Półprzeprosiny szefa FBI



Niby sprawa jest zamknięta. Po kilku dniach dyrektor FBI James Comey wyraził żal z powodu swojej wypowiedzi o współudziale Polski w holokauście. Mówił o „mordercach i ich wspólnikach z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc”. Minister spraw zagranicznych RP Grzegorz Schetyna uznał, że taka forma go satysfakcjonuje. Premier Ewa Kopacz oznajmiła, że „to i tak więcej niż mogliśmy się spodziewać”.

Czyżby? W przekazanym polskiemu ambasadorowi w Waszyngtonie liście James Comey nie użył słowa „przepraszam”. Żałował jedynie swojej wypowiedzi i podkreślał, że Polska nie odpowiada za zbrodnie nazistów. „Żałuję, że użyłem nazw konkretnych krajów, ponieważ moja argumentacja miała charakter uniwersalny i dotyczyła ludzkiej natury – napisał. – Państwo polskie nie ponosi odpowiedzialności za okrucieństwa, których dopuszczali się naziści” – wyjaśniał James Comey. Poza koniecznością wręczenia listu polskiemu ambasadorowi nie poniesie najprawdopodobniej żadnych konsekwencji.


Wypowiedź Comeya wywołała burzę. Słowa szefa FBI skrytykowały polskie władze, a szef MSZ Grzegorz Schetyna domagał się oficjalnych przeprosin od Białego Domu. Nad słowami Comeya ubolewał ambasador USA w Polsce Stephen Mull. Głośno protestował ambasador RP w USA Ryszard Schnepf. Nad Wisłą głos zabrali wszyscy – politycy rządowi, opozycja, organizacje społeczne, publicyści, dziennikarze. Pojawiły się zaproszenia dla szefa FBI, aby przyjechał do kraju na lekcję historii. Najdalej poszło radio RMF, które zarezerwowało dla Comeya bilet na 10 czerwca i zwiedzanie obozu Auschwitz. „Chcemy w ten sposób zaprotestować przeciwko fałszowaniu historii. Data zarezerwowanego przez nas biletu nie jest przypadkowa. 10 czerwca 1942 roku więźniowie z karnej kompanii próbowali uciec z obozu. Po zakończeniu prac przy budowie rowu melioracyjnego 50 więźniów rzuciło się do ucieczki. Większość złapano lub zastrzelono. Ucieczka udała się tylko dziewięciu. Wśród nich był m.in. późniejszy znany aktor August Kowalczyk” – napisali dziennikarze RMF.

Przeciwko fałszowaniu historii zaprotestowały też środowiska żydowskie. Przypomniano, że Comey postawił znak równości między zbrodniarzem (nazistowskie Niemcy), ofiarą agresji (Polska) i krajem satelitarnym zmuszonym przez Niemców do przeprowadzenia czystki rasowej (Węgry). Tak jakby te trzy rzeczywistości niczym od siebie moralnie się nie różniły. Wymowa wystąpienia koncentrowała się wokół przemyślenia na temat: do czego zdolni są ludzie, ale kardynalnym błędem było skonstruowanie zdania w sposób mylący, umieszczenie Polski tuż po Niemcach, jakby nie było żadnego rozróżnienia. A politycy powinni być odpowiedzialni za to, co mówią.

W Stanach zaprotestowały organizacje polonijne i media. Kongres Polonii Amerykańskiej zażądał od Comeya i administracji przeprosin, a prezes Frank Spula domagał się dymisji szefa FBI. – Osoba na tak wysokim stanowisku powinna ponieść konsekwencje za swoje słowa – mówił szef organizacji reprezentującej amerykańską Polonię. Także na stronie internetowej whitehouse.gov pojawiły się dwie petycje z żądaniem dymisji szefa FBI. Można zrozumieć różne historyczne pomyłki wynikające z ignorancji i niewiedzy, ale tym razem to naprawdę przesada – powtarzali niemal jednogłośnie wszyscy Polacy, przypominając, że także Barack Obama nigdy nie przeprosił za swój lapsus z „polskimi obozami” śmierci.

Jeszcze w kilka dni po fatalnej gafie Comey też nie był skłonny do żadnych przeprosin. W wywiadach wyjaśniał tylko, że jego słowa o współudziale Polski w holokauście zostały źle zrozumiane. Obudziło to spekulacje, że przeprosin nie będzie, bo administracja nie chce pogarszać i tak już napiętych stosunków z Izraelem. Stosunki polsko-żydowskie nigdy do łatwych nie należały, ale jakby w Białym Domu zapomniano, że środowiska żydowskie też skrytykowały wypowiedź Comeya. W końcu zdecydowano się na formę półprzeprosin.

Burza związana z Comeyem pewnie szybko minie, jego kariera potoczy się dalej. Warto jednak wyciągnąć wnioski z całej sprawy. Mijają lata, kolejne pokolenia uczą się tylko pobieżnie i po łebkach historii II wojny światowej. Przeciętny absolwent college’u ledwo jest w stanie powiedzieć, kto jest odpowiedzialny za holokaust i gdzie leży Auschwitz. O Janie Karskim i Irenie Sendler oraz Sprawiedliwych Wśród Narodów świata najczęściej nigdy nie słyszał. Afera z Comeyem pokazuje, że Polska powinna prowadzić akcję informacyjną, tłumaczyć historię i prostować błędy. Od polityków trzeba wymagać przeprosin, ale jednocześnie trzeba docierać do osób, które mają kontakt z kulturą masową.

Mamy jednak w tej sprawie sukcesy. Pod naciskiem polonijnego lobby wiele mediów włączyło do tzw. stylebooks (zbioru wewnętrznych reguł redagowania tekstów istniejących w każdej większej amerykańskiej gazecie czy telewizji) zapisy na temat wyeliminowania sformułowania „polskie obozy śmierci”. Traktowane przez redaktorów jak Biblia instrukcje zawierają szczegółowe zalecenia, jakich wyrażeń i zwrotów nigdy używać się nie powinno, aby nie narażać się na gniew całych grup czytelników, a nawet na pozwy sądowe. Zrobiły to między innymi Associated Press, „Wall Street Journal” i “New York Times”.

Najczęstszą przyczyną pojawiania się w mediach „polskich” obozów śmierci był co prawda skrót myślowy dokonywany przez pracującego pod presją czasu dziennikarza, ale teraz dla użycia tego terminu nie ma po prostu uzasadnienia. I każde pojawienie się go spotyka się z głośnym i wyraźnym protestem zarówno polskich władz, jak i Polonii. Tą akcję trzeba kontynuować.

Alex Storożyński, polsko-amerykański dziennikarz, który jako prezes Fundacji Kościuszkowskiej skutecznie walczył przeciwko określeniu „polskie obozy śmierci”, też nie ukrywał oburzenia w sprawie Comeya. „W przypadku dziennikarzy w 99 proc. przypadków mieliśmy do czynienia z ignorancją i głupotą. Sądziłem zawsze, że to przypadek. Ale teraz takich spraw jest tak wiele, że zaczynam mieć wątpliwości, czy mamy jedynie do czynienia tylko ze zbiegami okoliczności” – mówi „Dziennikowi Związkowemu”. I być może ma rację.

Jolanta Telega

[email protected]





 

Przewodniczący Kongresu Polonii Amerykańskiej Frank Spula w liście adresowanym do dyrektora FBI Jamesa Comeya określił jego słowa jako „nieprawdziwe i krzywdzące”. Prezes KPA domaga się od Comeya oficjalnych przeprosin. 

List do szefa FBI został wysłany w poniedziałek 20 kwietnia. Prezes KPA Frank Spula zawarł w nim stanowisko Kongresu Polonii Amerykańskiej w odpowiedzi na skandaliczną wypowiedź Jamesa Comeya, w której szef FBI określił Polaków jako „wspólników Niemców” i obarczył ich współodpowiedzialnością za zbrodnie Holokaustu.

Frank Spula określił słowa Comeya jako „nieprawdziwe i krzywdzące”: „Uważamy Pańskie słowa za wysoce obraźliwe dla Polski, Polaków i wszystkich ludzi polskiego pochodzenia rozsianych po całym świecie”.  Prezes KPA przypomniał Comeyowi o Polakach, którzy w czasie II wojny światowej pomagali Żydom pomimo kar i konsekwencji, jakie za taką pomoc groziły.

„Jesteśmy zasmuceni, że osoba na pańskim stanowisku wyrządziła tak wielką krzywdę dobremu imieniu Polski, jej obywatelom i historycznej prawdzie o roli Polski w czasie II wojny światowej” – pisze Frank Spula. ” Mamy nadzieję, że odpowiedzię na Pański błąd powinny być oficjalne przeprosiny w „Washington Post”adresowane do Polonii i Rzeczpospolitej Polskiej”.

Kongres Polonii Amerykańskiej domaga się oficjalnych przeprosin. Prezes Spula w wypowiedzi dla Polskiego Radia określił słowa dyrektora FBI jako błąd. – Osobiście myślę, że powinien (Comey) być ukarany za te słowa – powiedział prezes KPA.

(gd)

Petycję autorstwa Kongresu Polonii Amerykańskiej, wzywającą dyrektora FBI do sprostowania jego słów, znajdziesz pod adresem:
https://petitions.whitehouse.gov//petition/disavow-and-correct-mistruths-said-fbi-director-comey-characterizing-poland-nazi-accomplice-holocaust


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama