Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 06:24
Reklama KD Market
Reklama

Tomasz Adamek dementuje. Nie zamierzał lecieć cessną

Jak się wczoraj dowiedział nasz portal, polski pięściarz Tomasz Adamek, nie udzielił żadnego autoryzowanego wywiadu "Faktowi", który przytoczył wypowiedź Adamka jakoby ten miał się znaleźć na pokładzie feralnej cessny. Szczegóły opublikował wczoraj nowojorski "Nowy Dziennik" przybliżąjąc sylwetki Polaków, którzy byli znani nowojorskiej Polonii.
Poniżej treść artykułu z "Nowego Dziennika": Wielu Polaków z New Jersey i Nowego Jorku znało pilota Wojciecha Nykazę z Lodi oraz biznesmena z Kearny Jacka Mazurka, którzy zginęli – wraz z trzema osobami z Polski – w poniedziałkowej katastrofie samolotu pod Trenton. "Jacek był duszą towarzystwa – powiedział "Nowemu Dziennikowi" bokser Tomasz Adamek, który się z nim przyjaźnił. – Nie mogę wciąż uwierzyć w to, co się stało. Jeszcze w sobotę odwiedził mnie ze swoją siostrzenicą, zrobili sobie ze mną zdjęcie i dałem jej autograf". Adamek opisuje zmarłego przedsiębiorcę jako człowieka towarzyskiego, zawsze pełnego pomysłów, a także pasjonata boksu, który nie opuścił żadnej jego walki. Wcześniej z zamiłowaniem chodził na mecze Gołoty. "Wielokrotnie zapraszał mnie, abym się z nim przeleciał jego cessną, ale czekałem na cieplejszą pogodę – mówi Adamek. – Wiadomość, którą podały inne gazety, jakobym miał w poniedziałek z nim polecieć, została całkowicie wyssana z palca". Podobnie opisywali Mazurka inni znajomi, z którymi rozmawialiśmy. "To był świetny pilot" – powiedział nam pilot-amator, proszący o niepodawanie nazwiska.
Do wypadku doszło w poniedziałek przed 4 po południu na lotnisku Monmouth Executive w pobliżu Trenton. Jak opowiadał mężczyzna będący naocznym świadkiem katastrofy (wybrał się z synem na sanki), cessna tuż po starcie zawróciła, lecąc na niskim pułapie. Zbliżyła się do lotniska, ale nic nie wskazywało, aby pilot chciał wylądować. W pewnym momencie od maszyny oderwała się jakaś część – po czym samolot spadł, uderzając dziobem w zaśnieżone pole koło pasa startowego, i przekoziołkował. W katastrofie zginął 45-letni Mazurek – właściciel maszyny, 46-letni pilot Wojciech G. Nykaza z Lodi (który siedział za sterami) oraz znajomi Mazurka z Polski – 38-letni Andrzej Zajączkowski wraz z 14-letnim synem Patrykiem oraz 6-letnim bratankiem Filipem Zajączkowskim. Cała piątka prawdopodobnie miała zamiar udać się na zwiedzanie wybrzeża New Jersey. Mazurek, znany także jako Jack, przyjechał do USA z Warszawy 20 lat temu i mieszkał przez co najmniej ostatnie 5 lat w jednorodzinnym domu przy Schuyler Avenue (obok warsztatu samochodowego Motor-Pol) w robotniczej dzielnicy w Kearny w New Jersey. Właściciel warsztatu Leszek powiedział gazecie "The Record", że Mazurek eksportował do Europy samochody i miał posiadłości na Florydzie i w Republice Dominikany. Jak wynika z danych, Mazurek był właścicielem Jack Air LLC, zarejestrowanej w Delaware firmy, do której należała zgłoszona we wrześniu cessna, która uległa w poniedziałek wypadkowi. W Nowym Jorku znajduje się już siostra Mazurka (był stanu wolnego i nie miał dzieci), która przyleciała po odbiór ciała. Wojciech Nykaza był inżynierem po Politechnice Krakowskiej i pracował w USA od 2005 roku jako instruktor pilotażu. W latach 2007 i 2008 był pilotem maszyn Embraer 120 Brasilia, należących do kompanii lotów czarterowych oraz transportowych w kalifornijskim Burbanku. Od 2008 roku pracował dla Air Mods Flight Center na lotnisku Trenton-Robbinsville. "W resume miał 2501 godzin wylatanego czasu, z tego 1959 jako główny pilot – powiedziała Lisa Campbell z tej firmy. – Był niezwykle pogodnym człowiekiem". "Proszę przyjść innego dnia, dzisiaj mamy żałobę" – powiedziała reporterom kobieta, która otworzyła drzwi apartamentu, w którym mieszkał Nykaza przy Church Street w Lodi. Zarówno lokalna policja, jak i inspektorzy z Krajowego Zarządu Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) prowadzą dochodzenie. Wstępny raport będzie gotowy za 4-5 dni, ale na pełne wyniki śledztwa trzeba będzie poczekać od 6 do 12 miesięcy. Będzie ono utrudnione, ponieważ na pokładzie cessny nie było "czarnej skrzynki". Niewykluczone jednak, że znajdował się w niej system GPS lub inne urządzenia przechowujące dane. Lotnisko w Monmouth nie ma wieży kontrolnej. Zbigniew Basara, Nowy Dziennik

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama