Piłkarze Atletico Madryt rozgromili na swoim stadionie lokalnego rywala - Real 4:0 (2:0) w meczu 22. kolejki ekstraklasy hiszpańskiej. Już po 18 minutach broniący tytułu mistrzowskiego gospodarze prowadzili 2:0 po bramkach Tiago Mendesa i Saula Nigueza.
W drugiej połowie gole strzelili Antoine Griezmann i Mario Mandzukic, który w 88. minucie ustalił wynik główką po dośrodkowaniu Fernando Torresa. W ostatnich 20 minutach zrezygnowani goście praktycznie nie podjęli już walki.
To szósty pojedynek derbowy z rzędu, którego zawodnicy Atletico nie przegrali. Po raz ostatni ponieśli porażkę 24 maja ubiegłego roku w finale Ligi Mistrzów, ulegając w Lizbonie podopiecznym Carlo Ancelottiego po dogrywce 1:4.
Atletico wyrównało w sobotę swój najlepszy rezultat w spotkaniu z Realem z 1987 roku. Serią sześciu meczów z "Królewskimi" bez porażki może pochwalić się po raz drugi. Poprzednio było to w latach 1968-1971.
Na pomeczowej konferencji prasowej Ancelotti nie szczędził słów krytyki pod adresem swoich piłkarzy. Ocenił, że był to najgorszy mecz Realu, od kiedy latem 2013 roku objął funkcję szkoleniowca.
- Musimy zachować zimną głowę i przyjąć odpowiedzialność za ten mecz. Byliśmy słabsi od Atletico pod każdym względem. Traciliśmy wszystkie piłki, spóźnialiśmy się w każdej akcji. To był najgorszy mecz i sądzę, że wszyscy zawodnicy dobrze to zrozumieli - podkreślił Ancelotti.
W pierwszej dekadzie XXI wieku wyniki derbów Madrytu dało się łatwo przewidzieć. Od 1999 do 2013 roku "Królewscy" nie przegrali z Atletico ani razu i tylko sporadycznie remisowali. Sytuacja radykalnie się zmieniła wraz z objęciem funkcji trenera Atletico przez Diego Simeone. Od kiedy znalazł on sposób na Real w finale Pucharu Króla w maju 2013 roku (2:1 po dogrywce), "Królewscy" wygrali tylko trzy razy w 12 potyczkach.
Mimo porażki Real pozostaje liderem Primera Division z dorobkiem 54 punktów. Atletico umocniło się na trzecim miejscu, mając 50 punktów, tyle samo co plasująca się na drugiej pozycji Barcelona. Katalończycy swój mecz 22. kolejki rozegrają w niedzielę w Bilbao.
(PAP)
Reklama