Po wygranej 24:22 w ćwierćfinale z Chorwacją Marek Panas przekonuje, że Polacy zagrają w finale mistrzostw świata piłkarzy ręcznych. - W półfinale pokonamy gospodarza imprezy - Katar - powiedział były reprezentant biało-czerwonych.
- Po zwycięstwie w 1/8 finału 24:20 ze Szwecją mówiłem, że mamy otwartą drogę do medalu. I to się potwierdziło. Jestem przekonamy, że w półfinale pokonamy Katar i zagramy w meczu o złoty medal - dodał
Przed spotkaniem z Chorwacją brązowy medalista mistrzostw świata z 1982 roku zapowiedział, że kluczem do pokonaniu zespołu z Bałkanów będzie defensywa.
- Tak jak nasi skoczkowie mówią, że najważniejsza jest powtarzalność, tak również po spotkaniu ze Szwecją apelowałem o powtarzalność naszej obrony. W tym elemencie się nie zawiodłem, bo znowu w obronie spisywaliśmy się znakomicie. Powtarzalność dotyczyła jednak także naszej ofensywy. W ataku nadal bazujemy bowiem na indywidualnych, a nie zespołowych zagraniach - zauważył.
143-krotny reprezentant Polski wyróżnił w zespole biało-czerwonych trzech zawodników – Piotra Chrapkowskiego, Mariusza Jurkiewicza i Sławomira Szmala. To właśnie ich bramki i interwencje zapewniły w drugiej połowie zwycięstwo ekipie trenera Michaela Bieglera.
- Po przerwie rywale prowadzili przecież różnicą nawet trzech bramek i wtedy tę przewagę zniwelował Chrapkowski. Dziwię się, że ten chłopak gra tak mało, bo jest to moim zdaniem bardzo dobry, aczkolwiek niewykorzystywany zawodnik - ocenił.
Drugi kluczowy moment miał miejsce, kiedy Chorwaci grali z przewagę dwóch zawodników w polu. - Niezwykle ważną bramkę zdobył wówczas Jurkiewicz, a po faulu nam nim na dwie minuty opuścił boisko Kopljar. W końcówce trzema świetnymi obronami popisał się Szmal, który tym samym przypieczętował zasłużony sukces naszego zespołu. Ważne trafienie, po podaniu górą Michała Jureckiego, zaliczył także mój ulubieniec, czyli obrotowy Kamil Syprzak. Generalnie każdy z naszych graczy miał wkład w ten sukces - stwierdził.
Były zawodnik Wybrzeża Gdańsk i niemieckiego THW Kiel podkreślił, że Polacy wyłączyli z gry tercet piłkarzy Vive Tauronu Kielce, Ivana Cupica, Zeljko Musę i Manuela Strleka, który w sumie zdobył zaledwie trzy bramki.
- Słabo spisywał się również Igor Vori, który popisał się jedynie uderzeniem w głowę Syprzaka, zatem nie istniało także koło Chorwatów. Groźny był jedynie Domagoj Duvnjak, który rozszalał się na początku drugiej połowy i aż prosiło się o jego indywidualne krycie. Na szczęście później chyba zabrakło mu sił - podsumował Marek Panas.
(PAP)
Reklama