Rafałowi Sonikowi na 10. etapie Rajdu Dakar z Calamy w Chile do Salty w Argentynie ubyli najgroźniejsi rywale - dotychczasowy wicelider Chilijczyk Ignacio Casale i trzeci generalnie Urugwajczyk Sergio Lafuente. Obaj mieli problemy z quadami.
Start do odcinka specjalnego na dystansie 371 km wyznaczono na wysokości ponad 3600 m. Najszybciej, w niespełna pięć godzin, pokonał go Paragwajczyk Nelson Sanabria. Sonik miał czwarty czas, gorszy od zwycięzcy o 5 minut 44 sekundy. Krakowianin, zdobywca Pucharu Świata, nad drugim zawodnikiem w klasyfikacji generalnej Argentyńczykiem Jeremiasem Feriolim ma ponad dwie godziny i 50 minut przewagi.
- To, że ja i quad jesteśmy w całości na mecie to coś nieprawdopodobnego – podkreślił Sonik. - Jako pierwszy z walki odpadł Casale. Mijałem go na trasie. Miał urwany łańcuch, a ponieważ to etap maratoński, nie miał szans żeby to naprawić. Natomiast Lafuente wywalił się i złamał bark.
Niewiele brakowało, aby przedwcześnie rajd zakończył również Polak. - W roadbooku na 193. kilometrze nie było zaznaczonej wielkiej dziury. Takiej, przy której powinny być dwa, a nawet trzy wykrzykniki. Wpadłem w nią i wyleciałem w powietrze. Trzymając cały czas kierownicę, aby zapobiec zrolowaniu quada, wylądowałem na skałach. Zostałem po nich przeciągnięty bokiem i nogami, które są całe posiniaczone i pokrwawione - relacjonował Sonik.
Na tej samej dziurze swój udział w rajdzie zakończył kierowca samochodu Mini All4 Racing Nani Roma. Zeszłoroczny triumfator Dakaru również zbyt późno zobaczył nieoznakowaną przeszkodę. Choć Hiszpan oraz jego pilot wyszli z wypadku cało, nie mogli już kontynuować ścigania.
Po środowych zdarzeniach na trasie, Sonik podchodzi do sytuacji z odpowiednim dystansem. - Muszę sprawdzić i przygotować quada, roadbooka oraz moje ubranie, które jest kompletnie zniszczone. To jest w tej chwili najważniejsze. Potem mam nadzieję odpocząć, a śpimy dziś na kocach rozłożonych na betonie – dodał.
W środę motocykliści i quadowcy rozpoczęli swój drugi, dwudniowy etap maratoński. Na biwaku w Cachi w prowincji Salta, gdzie ciągle pada deszcz, nie będą mogli korzystać z pomocy serwisu. W czwartek pokonają 357 km odcinka specjalnego i 166 km dojazdówki.
Do zakończenia rywalizacji pozostały trzy etapy. Meta w sobotę w Buenos Aires.
(PAP)
Reklama